Spis treści książki
Ze względu na strukturę książki nie zamieszczono spisu treści.
5.7/6 Opinie: 36
ePub
Mobi
W życiu Victorii Joseline Clark zapanował chaos. A wszystko to za sprawą chłopca o pięknej twarzy i destrukcyjnym wnętrzu. Od dnia, w którym go poznała, niczego nie była już pewna. Wiedziała tylko, że z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej zatapia się w głębi jego spojrzenia, i na próżno szukała ucieczki. Nathaniel był ucieleśnieniem problemów, ciągłej walki, krzyków i niewypowiedzianych, ale bolesnych słów. I choć Victoria zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak i świat, w jakim on żyje, odbiegają od jej wizji przyszłości, nie mogła nic poradzić na to, że każdy dzień przybliżał ją do upadku. Upadku, którym był sam Nathaniel Shey.
Ile była w stanie poświęcić zwykła siedemnastolatka z małego miasteczka dla niewłaściwej relacji? Tego nie wiedziała nawet ona sama, chociaż w rozmowach z bliskimi i przyjaciółmi, ostrzegającymi ją przed Nathanielem, z nieuzasadnionych pobudek broniła chłopaka i coraz bardziej wplątywała się w sieć kłamstw. Sytuacji nie ratowało to, że matka dziewczyny dostrzegała w młodym bokserze wyłącznie zło i gotowa była zrobić wszystko, by wyciągnąć ze swojej córki to nikczemne ziarno, które zasiał w niej Nathaniel.
Victoria wiedziała, że nadchodzi w jej życiu moment, w którym będzie musiała podjąć decyzję ― wybrać między tym, czego pragnie, a tym, co byłoby dla niej najwłaściwsze. Nie spodziewała się jednak, że będzie to aż tak trudne. Bo choć mogła oszukiwać samą siebie, jej piękny chłopiec był destrukcją. Zachwycającą destrukcją, pełną kłamstw, mroku i żaru, ściągającą ją na dno piekła. Tylko czy Victoria ma siłę, by się z niego wydostać?
Newonce.net: Katarzyna Barlińska aka Pizgacz: dziewczyna, którą czytają miliony młodych Polaków
Newonce.net: Mówcie jej Pizgacz, Herytiera albo po prostu Kasia. Kim naprawdę jest najpopularniejsza młoda pisarka w Polsce?
Polityka.pl: Nastolatki czytają Pizgacza. Co to za fenomen?
Katarzyna Barlińska vel P.S. HERYTIERA - autorka książek z kategorii Young Adult. Zaczęła publikować swoje utwory w 2016 roku na platformie Wattpad, posługując się pseudonimami „Pizgacz” oraz P.S. Herytiera. Na Wattpadzie jako pierwsza w Polsce zebrała ponad 115 tysięcy obserwujących. Jeszcze przed maturą podpisała z wydawnictwem BEYA umowę na wydanie trylogii HELL. Jej pierwszą częścią jest Start a Fire. Runda Pierwsza, która osiągnęła 15 milionów odsłon na Wattpadzie. W 2023 roku za Start a Fire, Runda Pierwsza Katarzyna Barlińska otrzymała Bestseller Empiku w kategorii Young Adult. W lipcu 2024 na rynku wydawniczym pojawiła się nowa seria Pizgacza - Trylogia "Bitter", pierwszy tom najnowszej serii zatytuowany "Idea" ma premierę 31.07.2024. Autorka pochodzi z Chełma, aktualnie mieszka w Warszawie. Jest zakochana w swoim psie i we Wrocławiu.
5.7
6
Książka pełna emocji
6
Polecam
6
Super
6
Tutaj nie trzeba nic mówić
6
Kocham
6
<3!!
6
I love it
6
Bardzo polecam książkę jest super
6
Bardzo dobra
6
Najlepsza książka jaką czytałam
6
Cudo
6
Świetna książka
6
.
6
6
????
6
.
6
6
CUDO!
6
Ta książka jest po prostu przecudowna pod każdym względem również jest napsiana bardzo dobrze
6
Moja ulubiona książka i nie przeszkadzają mi żadne zmiany jakie nastąpiły w wersji papierowej, a nawet podoba jeszcze bardziej ?
6
<3
6
Jest piękna książka i bardzo polecam
6
Polecam najlepsza książka jaką czytałam
6
<3
6
cudo
6
lalala
6
kozak
6
cudo!
6
Jedna z najlepszych książek jakie czytałam.
6
Cudo, nie mogę się doczekać
5
Mega trylogia
5
Wciągająca książka, ciężko odłożyć nawet na chwilę, polecam
5
Przeczytałam pierwszą część i nie mogę się do czekać co będzie dalej. Czytałam całe start a fire na wattpadzie i wtedy już było bardzo dobre ale czytając pierwszą część wersji papierowej stwierdzam że jest owiele lepsze.
4
Po dość długiej przerwie, w trakcie której usilnie próbowałam uniknąć powrotu do Culver City, poddałam się tej chęci i zdecydowałam wrócić do historii. Z mieszanką obaw i ekscytacji weszłam w świat pełen emocji, złożonych relacji i dobrze znanych bohaterów, których losy bywają abstrakcyjne, jednak mają w sobie coś, co przyciąga czytelnika. Pomimo początkowych obaw, okazało się, że historia ma w sobie specyficzny urok, który wciągnął mnie bez reszty. Wracając do tej opowieści, odnalazłam zarówno dawną fascynację, jak i świeże spojrzenie na bohaterów i ich losy. Jako osoba, która nie przepada za dużą ilością opisów, a tym bardziej złożonych i stanowiących większą część książki, muszę pochwalić autorkę, gdyż mimo tego, że nie ogranicza się w ich stosowaniu, nie są one przytłaczające, a za to dość przyjemne w odbiorze. Sam styl pisania, jakim się posługuje, jest przyjemny i na tyle ciekawy, że zachęca czytelnika, by sięgnąć po więcej mimo swojej prostoty. Autorka bez trudu również buduje zmiany nastrojów w książce, płynnie przechodzi z momentów, które mają ma celu być bardziej dramatyczne do chwili radości i ulgi. Całość recenzji ...
4
Zrujnuje Cię- wyszeptał zachrypniętym głosem, który był dla moich uszu jak aria operowa. Mogłabym go słuchać w nieskończoność, nie było na świecie piękniejszego dźwięku.- Dzisiejszej nocy cię zrujnuję, a ty mi na to pozwolisz. Przychodzę do Was z recenzją kolejnej części historii Victorii Clark i Nathaniela Sheya. Jako iż jest to druga część, to na wstępie chciałabym Was zaprosić do recenzji pierwszej części ?Start a fire?, autorstwa Katarzyny Barlińskiej. A teraz przejdźmy do recenzji. Życie Victorii Clark zaczęło się coraz bardziej komplikować. Jej świat coraz burzy się każdego dnia po kawałku, a jej relacja z Nathanielem zaczyna przybierać nieoczekiwany obrót. Victoria coraz częściej zaczyna dostrzegać minusy dotychczasowego życia, jej idealna wizja życia, wykreowana przez Josephine (matkę dziewczyny), zaczyna się rozpadać przez kolejne sytuacje w życiu nastolatki. Czy Victoria jest gotowa poświęcić samą siebie, żeby walczyć o zniszczonego chłopaka? Jak tak naprawdę wyglądają walki organizowane w podziemnym świecie Culver City Start a fire: runda druga zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu niż cześć pierwsza. Akcja o wiele bardziej mnie wciągnęła, bardzo mocno zaangażowałam się w historie Nathaniela i Victorii. Ale czy Victoria przestała mnie irytować? Niekoniecznie Nadal pojawiały się momenty, w których łapałam się za głowę ze względu na ich irracjonalność. Niemniej jednak całość bardzo mi się podobała, no i był to dla mnie dobry relaks po stresującym półroczu na studiach. W mojej ocenie jest to mocne 7,5/10.
3
Nataniel jest jeszcze większym dupkiem niż w pierwszej Mat-Teo-Kris to są cudowne osoby
Recenzja: MegaKultura, Kowalski Emil
P.S. Herytiera (Pizgacz) „Start a fire. Runda druga” – kontynuacja pierwszego tomu historii Victorii Clark i Nathaniela Shey. Jeszcze więcej doznań, więcej niespodziewanych wątków i specyficznego, niekonwencjonalnego romantyzmu. Po przeczytaniu pierwszej części tej długiej powieści, miałem nadzieję na jeszcze większą dawkę emocji. I nie pomyliłem się, a nawet byłem bardziej zadowolony, ponieważ historia drugiego tomu, była napisana jeszcze bardziej dojrzale. Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie, że język pisany autorki, wraz z postępującą powieścią, stawał się coraz bardziej rozbudowany i przejrzysty. Nadal mamy tutaj do czynienia z długimi opisami, które są naprawdę bogato „ilustrowane”. Książka wzbudziła we mnie wiele emocji. Były elementy kiedy to z ogromnym zainteresowaniem czytałem o np. walce głównego bohatera w ringu, ale były też takie, kiedy to zarówno Shey jak i Victoria, bardzo mnie irytowali swoją postawą i niezdecydowaniem, tudzież wulgarnością lub niezrozumiałą postawą. Świadczy to o tym, że te postacie zostały dosyć szczegółowo wykreowane i, w taki sposób, że bardzo wpływały na odczucia czytelnika. Victoria i Nathaniel nadal tworzą parę. Ale właśnie, jak nazwać tę znajomość? Czy to tylko koleżeństwo wraz ze wzajemną fascynacją? Czy może stali się przyjaciółmi na śmierć i życie? Albo może nawet połączyła ich miłość? W każdym razie ciężko to jednoznacznie określić bowiem nadal są wobec siebie surowi i ciągle sobie robią na złość, sprawiają problemy, które są dosyć poważne. Jednak Victoria, mimo że twierdzi, że nie czuje nic poza złością do chłopaka, nadal chce z nim być, poznawać go, coś ją wręcz chorobliwie do niego przyciąga, aż wreszcie jego życie, powoli staje się coraz bardziej nierozłączną częścią jej życia. Mimo tych wszystkich niesmacznych nawet relacji Victorię, cały czas cięgnie do Sheya, który również z czasem nie może się bez niej obejść. W tej drugiej części mamy do czynienia z dramaturgią miłosną, chociaż relacje pary, są przedstawiane jako ciągły konflikt między dwoma różnymi osobami. Shey cały czas gra twardziela, lecz coraz częściej wymyka się to, że zależy mu na Victorii. Dochodzi pomiędzy nimi do zbliżenia, którego wydawałoby się, że nie chcą, a jednak nie potrafią się powstrzymać. Książka ta, ma również wymiar psychologiczny. Przynajmniej ja mam takie odczucia, bowiem przedstawia relacje między kobietą i mężczyzną, które są oparte na brutalności, wzajemnej, lecz pozornej niechęci, wręcz można powiedzieć, na uzależnieniu od siebie. To jakby obraz związku, gdzie dominuje coś na wzór sadomasochizmu, bo przecież oboje mają się dosyć i robią sobie nie raz krzywdę, nawet fizyczną, a jednak coś ich do siebie przyciąga. Przez to możemy się zastanowić, czy takie relacje pomiędzy kobietą a mężczyzną, są w ogóle zdrowe? No i jak tutaj doszukać się ich sensu? Zresztą w powieści jest wiele o różnych socjologicznych obrazach, gdzie w grę wchodzą dane postępowania i uczucia. To sprawia, że czytelnik jest zmuszony do tego, żeby dokonać analizy słuszności zachowania bohaterów. Zatem to nie tylko sama fabuła, która momentami jest o charakterze kryminalnym, sensacyjnym, tudzież ma obraz romantyzmu i zwykłego życia obyczajowego. Postrzegamy tutaj szereg zachowań nastolatków i ich pragnień, czy też oczekiwań od życia. Ten młodzieńczy bunt ma wiele konsekwencji i wymiarów. W książce jest zawarta istota moralności młodych ludzi, którzy są ciekawi wszystkiego, popełniają błędy i złe decyzje, ale też chcą żyć na poziomie i sprawiać sobie radość życiową. Można powiedzieć, że te aspekty tworzą dobry materiał dla rodziców, którzy wychowują nastolatków, bo te wydarzenia, jakie mają miejsce w powieści, mogłyby się wydarzyć na prawdę i ich konsekwencje w prawdziwym życiu, również mogłyby mieć miejsce. Ciężko jest dokładnie opowiedzieć o tej długiej historii, bowiem jest w niej wiele problematycznych wątków, które dotyczą nastolatków, ale również rodziców, dotyczą także osób, które mają pod dostatkiem wszystkiego, mają pieniądze, a jednak ciągle im mało i szukają jeszcze większych wrażeń w swoim jeszcze krótkim życiu. Do tego dochodzi ryzyko, że popadną w tarapaty, tudzież w konflikt z prawem, a nawet są skłonni do odebrania życia, czy to swojego, czy to życia kogoś innego. Przykładem tego jest decyzja Sheya’a o podjęciu walki na śmierć, do której nie dochodzi, ale czy nie dojdzie do innej? Była to również walka o byt Victorii, o jej nietykalność. Zatem nasuwa się pytanie – jaką wartość ma człowiek? Czy można w ogóle wycenić ludzkie życie i czy możemy to robić? Autorka poprzez obydwa tomy, spowodowała we mnie wiele przemyśleń nad tym co jest dobre, a co złe. Wywołała burzę mózgu, bo przecież tak wiele w życiu nas spotyka i nie wiemy, co zrobić, jak się zachować, czy uciekać, czy stawić czoło, czy też bronić kogoś, czy siebie, albo nawet, czy w ogóle podejmować jakiekolwiek decyzje? W powieści, moją uwagę zwróciły dialogi, które w drugiej części, były jakby bardziej treściwe i zrozumiałe, pokazujące więcej. Nie mam tutaj na myśli, że w pierwszej były złe, po prostu im dłużej czytamy całość, tym bardziej są ciekawsze i konkretniejsze. Niektóre wątki wzbudziły we mnie trochę lęku, inne wprowadziły w romantyczny nastrój, a jeszcze inne irytowały mnie. Taki wachlarz emocji, to jak dla mnie dobra dawka relaksu, bo nie nudzę się i te odczucia powodują, że nie czuję monotonności. To zapewne zaleta tej powieści. Obie części „Start a fire”, zapewne nie są dla tych osób, które są niecierpliwe, bo trzeba poświęcić na ich przeczytanie sporo czasu, a na dodatek to nie koniec, bo z tego co wiem, historia będzie miała ciąg dalszy. Myślę, że cykl, może przeczytać każdy, kto lubi historie, gdzie jest wiele psychologii, trochę brutalności życiowej, lęku, strachu, miłości niekoniecznie takiej zdrowej, może nawet w pewnym sensie chorej. Ale znajdziemy tutaj też trochę wzruszających momentów i romantycznych uniesień. Jest przyjaźń i zdrowe relacje międzyludzkie, aczkolwiek przeważają te, które niezbyt są smaczne, bądź pożądane w życiu.
Recenzja: Kiiki.books, Syc Karolina
Kilka słów o „Start a Fire. Runda druga”. Pomimo toksyczności jaka wylewa się z tych książek, bardzo przypadła mi do gustu runda pierwsza. Fajnie się bawiłam i mega wkręciłam, ale runda druga… To dopiero ogień. 🔥 Śmiało mogę napisać, że SAF po lekturze rundy drugiej stał się moją małą obsesją. 🙈 Tutaj naprawdę dużo się dzieje, okropnie się wkręciłam, nie mogłam przestać o niej myśleć. Czytałam ją z ogromnym wręcz bananem na ustach i nie mogłam przestać się uśmiechać. Mocno śmieszą mnie przepychanki Vic i Shey’a, więc ciągle na nie czekałam. Jak się domyślacie było wesoło. 😅 Co do Vic - jest mniej irytująca niż w rundzie pierwszej, chociaż tam mi to też jakoś mocno nie przeszkadzało jej zachowanie. Jeżeli kogoś interesuje dlaczego Shey podąża taką drogą, a nie inną - w końcu się tego dowiecie. Zakończenie … 🤯 Ja się pytam kiedy premiera kolejnego tomu? Jakby wiecie, wciąż ostaje przy tym, że nie jest to lektura wysokich lotów i dalej jest bardzo toksyczna, pełna imprez i chlania, ale kurczę… No ma w sobie to coś, że nie potrafię jej wyrzucić z głowy i gwarantuje mi naprawdę świetną rozrywkę. Uważam, że SAF to książka, która albo się podoba albo nie i raczej ciężko wstrzelić się w coś pomiędzy. Może się mylę, ale takie odnoszę wrażenie. Największy minus? Strasznie długie rozdziały. Jakby 70-90 stron na to dla mnie za dużo. Lubię odłożyć książkę z myślą, że skończyłam dany rozdział, a przy takiej ilości często jest to niewykonalne, gdy życie wzywa. Ja osobiście polecam, dla mnie to totalny comfort reading books. 🤗
Recenzja: www.instagram.com/iliasviel94/, Adamska Aleksandra
Zacznę może od tego, że nie spodziewałam, że aż takiego grubaska, w sumie to cegiełka nie będzie przesadzonym określeniem, bo Start a Fire. Runda druga ma ponad 700 stron, więc nie jest to zdecydowanie rozmiar "torebkowy" zalecam czytanie w jednym określonym miejscu dla Waszej wygody. Jak możecie pamiętać pierwsza część tomu numer jeden trylogii Hell, podbiła moje czytelnicze serce przebojem, jeśli mam być szczera. A jak poradziła obie kolejna część historii Vic i Nate'a - o tym przekonacie się w dalszej części opinii. Ponownie przypomnę to co miałam za mantrę przy Rundzie pierwszej - ta książka nie przedstawia relacji w sposób romantyczny, a toksyczny, czyli taką jaka ona jest i jeśli ktoś takiej doświadcza to powinien ją zakończyć, bo to nie jest zdrowe i właściwe, jednak teraz postać, która miała być taka tym razem pokazuje się z innej strony co pokazuje jak wiele warstw miał Nate, którego osobiście uwielbiam (tak zawsze ciągnie mnie do tych mrocznych i złych chłopców). Dzięki jego postaci możemy wejść w świat nielegalnych walk, poplątanych relacji i demonów przeszłości, które doganiają nas czasem na każdym kroku i piętnują nas. To jak w Rundzie drugiej jego postać została rozwinięta przez P.S. Herytiera to był bardzo dobry zabieg. Jestem ciekawa, ile jeszcze w sobie kryje Shey i co nam pokaże w kolejnych częściach! Victoria to postać rozdarta, która nie wie w jaką stronę powinna iść, a w sumie to - jak skończyć relację w jaką weszła z Nate'm, co nie jest proste, a jak się okazuje nawet niemożliwe, chociaż to jej ciągle siedzi w głosie, to jak ćma czuje się do niego przyciągana. W tej części będzie dojrzalsza, pozwoli, aby to rozum za nią działał a nie strach i przeświadczenie o pozycji społecznej, które tylko pokazuje jak społeczeństwo jest podzielone i ocenia się po przysłowiowej okładce, a tego nie należy robić! Nie jest ona moją ulubioną bohaterką, ale tu ją bardziej polubiłam, miała swoje miejsce i cel, plus - doszedł jej rozwój, który mi się spodobał. W Rundzie drugiej najbardziej widać rozwój postaci, który będzie tu najważniejszą cechą pozwalającą zrozumieć ich motywy i pobudki, pozwoliło nam to poczuć ich jeszcze bardziej prawdziwie. Ogólnie książka mi się podobała, nawet bardzo - ale niestety ilość opisów i to jak one zwiększały objętość (NIE wszystkie oczywiście) mnie trochę pokonała i sprawiła, że długo czytałam te 700 stron, jak na mnie, bo zajęło mi to 3 dni.
Recenzja: inzynier.i.ksiazki, Rzepka Aleksandra
Już jakiś czas temu udało mi się przeczytać „Rundę drugą”, czyli kolejny już tom „Start a fire”. Seria ta wdarła się na listy sprzedażowe chociażby w Empiku i wywołała burzę. A mi jak podobała się druga część? Myślę, że na podobnym poziomie jak pierwsza, chociaż wydaje mi się, że dopiero tutaj zaczęła się prawdziwa akcja. Zacznę od tego, że jest to seria, która mnie wciągnęła. Temu nie mogę zaprzeczyć, ponieważ, po pierwsze bym skłamała, a po drugie „Rundę drugą” przeczytałam w jeden dzień. Przygody tej typowo nietypowej grupy nastolatków były przyjemną odskocznią od dorosłego życia i takim małym powrotem do liceum. Gdyby ktoś zapytał mnie jaki jest mój ulubiony wątek bez wahania odpowiedziałabym, że walki. Jest to o tyle dziwne, że zwykle pojawiają się one w książkach o licealistach, to głównie mnie śmieszą (tak samo jak gangi). Tym jednak razem faktycznie zaangażowałam się i kibicowałam bohaterom, chociaż nomen omen wiedziałam przecież jak to się skończy. Za to związek głównych bohaterów, chociaż bardziej nazwałabym to relacją, dalej jest toksyczny. Dalej nie powinien mieć miejsca, a ja dalej z satysfakcją go śledzę i wyłapuje czerwone flagi. Tak samo jak w pierwszym tomie, gdybym mogła, to pozbyłabym się niektórych scen, albo opisów. Jednak tak jak podkreśliłam to ostatnio, nie ja jestem od podejmowania takich decyzji, więc postanowiłam się dostosować. Plus odnoszę wrażenie, że momentami korekta poszła jakby gorzej. Jednak poza tymi elementami historia naprawdę mi się podobała i bardzo się cieszę, że sięgnęłam po kolejną część.
Recenzja: Czytam erotyki , Adamczyk Magdalena
Pierwszy tom "Start a fire" bardzo mnie zaskoczył. Był to pokaźny tom, bo liczył aż 500 stron i uwierzcie mi, że ani przez chwilę się nie nudziłam. Wyobraźcie sobie moje przerażenie, gdy zobaczyłam tom drugi, który ma 734 strony. Druga runda jeszcze grubasz, a mnie ogarnął strach, że drugi tom popsuje mi wrażenia z pierwszego. No bo przy tylu stronach co jeszcze może się wydarzyć? Otóż, wiele. Naprawdę nie wiem co ma w sobie ta seria, ale jest hipnotyzująca. Relacja siedemnastoletniej Vic z Nathanielem jest pełna obaw, trudna, toksyczna i brudna, ale jest w tym coś uroczego, niesamowitego, że wywołuje wielki uśmiech na twarzy i motyle w brzuchu. W pierwszym tomie przeszkadzało mi określenie "jego czarne, martwe oczy". Przeszkadzało, bo było tego sporo, ale mimo to nie psuło fabuły. Natomiast w drugim tomie niesamowicie irytowało mnie określenie "przewrócił oczami" które praktycznie pojawiało się na każdej stronie. Wyobraźcie sobie to określenie na 717 stronach. Dobijało mnie to. W pierwszej połowie denerwowały mnie też epitety, ale na szczęście później było ich mniej. Podobała mi się relacja między bohaterami. To jak stopniowo się rozwija i nie ma w tym gwałtownych przeskoków. Ich relacja naprawdę wydaje się realna. Oczywiście, zakończenie było takie, że miałam ochotę wyszarpać wszystkie kartki z książki. Jestem niesamowicie ciekawa dalszych tomów. ⭐ 7/10
Recenzja: Minuitka_, Sęk Beata
,,Start a Fire: Runda Druga'' to nic innego jak nadal pierwszy tom całej trylogii #hell z tym, że po prostu jest to druga część pierwszego tomu. Jeszcze grubsza niż poprzednia 😬. Ten grubasek liczy sobie 717 stron, i, kiedy już do niego przysiadłam, pochłonęłam nim się zorientowałam, że to już koniec. A kiedy nadszedł ten koniec... Pobiegłam na Wattapada czytać drugi tom 😂❤️. Jeśli dane mi będzie zrecenzować kolejny tom tej trylogii, to w końcu będę miała jakieś odniesienie 😉🔥. ,,Dziś jesteśmy inni, niż wczoraj. Jutro będziemy inni, niż dziś. Ale i tak skończymy w piekle, bo piekło na nas czeka.'' ^ Jest to chyba najpopularniejszy cytat, ale i motyw przewodni tomu pierwszego, czy też i całej trylogii (to się okaże) ^ Od początkowego rozdziału drugiej połówki pierwszego tomu jesteśmy wplątani w wir akcji. Victoria Joseline Clark ma poważne wątpliwości co do dalszej przyjaźni z Mią i Chrisem — Ale przyjaciele przecież sobie przebaczają, prawda? Powoli zaczynamy dostrzegać zmiany w zachowaniu naszych głównych bohaterów; poznajemy także część ich historii z przeszłości, które wyjaśniają, dlaczego są akurat tacy, a nie inni. Victoria stara się odciąć od tej relacji. Natomiast doskonale zdajemy sobie sprawę z jakim wynikiem. Nathaniel Shey jest: ,,Zachwycającą destrukcją, pełną kłamstw, mroku i żaru, ściągającą ją na dno piekła.''. Bohaterowie zostają postawieni przed wielkim dylematem, którego zły wybór może okazać się opłakany w skutkach. ,,Otwórz wreszcie oczy i zobacz świat naprawdę.''. Nie wiem, w którym momencie zdecydowałam, że ta seria będzie jedną z moich ulubionych, które stoją na regale. Tocząca się historia tych dwojga cieszy, bawi, rani, rozbraja, i irytuje — a to, że ta powieść potrafi wywołać we mnie tyle emocji (nie jest to łatwe, niestety), staje się dla mnie automatycznym bestsellerem. Opisy! Boże, jak ja uwielbiam rozbudowane opisy w książkach 😍. Nic tak nie buduje wyobraźni o danej scenie, jak cudowne opisy, które przedstawia nam @herytieraofficial 🔥. Zdaje się, że opisy i dialogi równoważą się wzajemnie, sprawiając, że nie jest za dużo ani jednego, ani drugiego. Ta część kończy się swoistym dramatem bohaterów, który po prostu kusi, kusi, i tylko kusi, żeby sięgnąć od razu po kolejny tom... Który jeszcze nie został wydany (więc pobiegłam na Wattpad 🤫, ale wy zróbcie sobie niespodziankę).
Recenzja: Zaczytana_k, Gąsior Kornelia
Nie ukrywam ze jestem w tej książce zakochana od kąd przeczytałam ją pierwszy raz na Wattpadzie. Świat jaki wykreowała Autorka jest świetny a każdy element ma jakiekolwiek znaczenie, gdy czytałam tą książkę zwracałam uwagę na ubiór bohaterów czy inne różne rzeczy bo znając autorkę wszystko może się zdarzyć. W książce ciągle dzieje się akcja, mam wrażenie ze w rozdziałach (niestety długich) dzieje się wiecej niż w moim życiu, co na pewno jest dużym plusem. Niektórzy czytelnicy narzekają na zbyt długie opisy przyżyć głównej bohaterki lecz ja uważam że dodaje to niezwykłego klimatu ksiazce- a sama autorkę podziwiam za tak piękne opisy. Książka porusza wiele ciekawych wątków wiec każdy znajdzie coś dla siebie. Osobiście uważam ze ta część jest lepsza od rundy 1. Wywołuje ona wiele lez- tych smutnych jak i wesołych. A końcówka książki jest jak cios w nasze serca , wiec samo się prosi aby sięgnąć po kolny tom i poznać dalsze losy Victoria i Nate'a oraz ich ekipy. Z utęsknieniem czekam na kolejna część <33. 4,5/5⭐
Recenzja: index.book, Kolasińska Magdalena
Po przeczytaniu pierwszego tomu byłam miłe zaskoczona moim powrotem do historii Vic i Nataniel’a od czasów opowiadania. Czy druga runda wyszła tak samo dobrze jak pierwsza? Zacznijmy od tego jak przyjemnie jest napisana pierwsza oraz druga cześć/rudna książki! Naprawdę cały czas jestem pod wrażeniem tego jak szybko płynie się przez te tomiszcza! Bohaterowie chociaż czasem mnie denerwowali swoimi zachowaniami to mimo wszystko sentyment jak i styl pisania autorki kupił mnie bez reszty. Przez takie denerwujące działania bohaterów czuć było, że są nastolatkami, a to dało odczuć realistyczne problemy nastolatków. Książka wciągnęła mnie i praktycznie w trzy dni zdążyłam ją przeczytać. Czy to szybkie tempo? Nie wiem, ale książka do cienkich nie należy. Napięcie jakie tworzy się między naszą dwójką bohaterów jest wyczuwalne, dlatego fajnym pomysłem ze strony autorki było umieszczenie w niej zabawnych momentów. Odrobina poczucia humoru sprawiła u mnie, że nie mogłam przestać czytać jak i bać się co spotka mnie w dalszych rozdziałach. Autorka zafundowała dużo emocjonalnych momentów, które wywołują wiele sprzecznych odczuć. Śmiem twierdzić, że jest odrobine lepsza od poprzedniczki. Dalej co prawda Nataniel jest toksyczny i gra jak chce naszą bohaterką Vic, ale książka sama w sobie wypada dobrze. Pare razy złapałam się na tym, że odkładałam książkę, bo nie mogłam przeżyć niektórych sytuacji i czytać jakby nigdy nic. Jednak Saf to historia, którą będę czytać do ostatniego słowa w ostatniej rundzie! Jedynie co muszę dodać,bo nie byłabym sobą to fakt, że pozycja porusza toksyczną relacje, przez co uważam żeby samemu podjąć decyzje o jej możliwym przeczytaniu.
Recenzja: biale.kartki, Pawlak Kasia
4/5 Nie będę się tutaj zagłębiać w fabułę, bo myślę, że większości jest ona znana. Dalsza część historii o Victorii Clark i Nathanielu Shey, ich toksycznej relacji oraz nastoletnim życiu. Jak już wspominałam w recenzji „start a fire runda pierwsza” mam ogromny sentyment do trylogii hell, bo dzięki niej zaczęłam więcej czytać. Mam wrażenie, że wattpadowa wersja saf była o wiele lżejsza, jeśli tak można to ująć. W rudzie drugiej jest jeszcze więcej tej toksyczności, ze strony Shey’a, jak i Victorii. Z tego co widziałam mało osób mówi o sytuacji, która zadziała się około 300 strony drugiej rundy, a według mnie była to okropna scena. Musiałam odłożyć na chwilę książkę w trakcie jej czytania. Zachowanie Sheya było jeszcze bardziej psychopatyczne niż wcześniej i była to chyba najmocniejsza scena z całej książki. Postacie poboczne zostały bardziej rozwinięte, co jest plusem, bo bardzo brakowało mi tego w pierwszej części. Poznajemy przeszłość kilku osób z paczki, jednak Theo zawsze będzie miał całe moje serce. W tej części, dużo więcej się działo i nie czułam takich dłuższych momentów nudy, jakie miałam czytając rundę pierwszą. Mimo że, dobrze pamiętałam wydarzenia, to miło było mi wrócić do początków ich historii, nawet jeśli ten początek jest niesamowicie toksyczny. Oczywiście przypominam, że nie romantyzuję tej relacji!! Tak jak przy rundzie pierwszej duża ilość opisów była dość męcząca, jednak nie przeszkadzała mi tak bardzo. Szybko przeczytałam tą książkę i końcówka mnie zabolała, mimo że wiedziałam co się wydarzy. Osobiście, bardzo lubię styl pisania Kasi i nie mogę się już doczekać papierowej wersji burn the hell.
Recenzja: nati_reads, Wojtczyk Natalia
Nie mogłam doczekać się tego momentu. Na moją półkę trafiła w końcu „Start a fire. Runda druga”. Jej poprzedniczka pozostawiła za sobą ogromną chęć poznania tej historii dalej, ogromne oczekiwania co do niej miałam już po przewróceniu ostatniej kartki w rundzie pierwszej. Trafnie uznałam, że będzie jeszcze lepsza niż poprzedniczka. Kontynuacja okazała się strzałem w dziesiątkę. Tak jak wcześniej, głównymi wątkami jest ta najtrwalsza, jedna na całe życie przyjaźń. Dalej poznajemy losy Vic i paczki przyjaciół, na której zawsze może polegać. Relacja Vic i Nathaniela to wiecznie powracające kłótnie i zapętlające się złe emocje, nieustające potyczki i toksyczna zazdrość. Jednak tym razem widać między nimi wiele przejaśnień, rozmowy i przede wszystkim chęci na porozumienie się. Shey wciąż przewija się w życiu Vic i mąci, nie wiedzieć czemu sama nie wie co zrobić. Jej tajemnice powoli wychodzą na jaw. Z drugiej strony mamy Mię, która dzielnie walczy z chorobą i dzięki wsparciu przyjaciół daje sobie świetnie radę. Zarówno pierwszą jak i drugą rundę czytało się niezwykle szybko, były momenty gdzie chciało się zamknąć książkę i odczekać, bo tak bardzo wkurzyli mnie bohaterowie. Ale to niewątpliwie jeden z największych atutów. Sztuką jest stworzyć historię, która wyróżnia się spośród innych. Dlatego bardzo polubiłam bohaterów za ich autentyczność, za to, że byli realni i nieprzerysowani. Były momenty, dzięki którym mogłam szeroko się uśmiechnąć, a czasem nawet wybuchnąć śmiechem. Autorka doskonale rozładowała napięcie humorem. Ta książka ma w sobie coś takiego, że okropnie przyciąga i wciąga. Nie wiem co to jest, ale niesamowicie mi się to podoba. Uważam, że jest lepsza od poprzedniczki, o wiele bardziej mi się podobała i zwiększam jej ocenę o jeden. Czekam na więcej. Ode mnie 9/10⭐️
Recenzja: katherinethebookworm.blogspot.com, Katarzyna Górka
,,Ta książka to sztos! Cudo”. ,,Ale badziew!” ,,To było rewelacyjne. Brak słów, żeby opisać, jak świetna była ta powieść. PIZGACZ pozamiatała”. ,,Co to w ogóle było? Szkoda marnować papier na taki paździerz….”. Jesteśmy różni. W inny sposób postrzegamy świat i mamy odmienne podejście do wielu spraw. Każdy z nas ma inny gust. Każdy z nas zwraca uwagę na coś innego i lubi coś innego. Dla Ciebie dana książka może być ,,badziewiem”, a dla mnie ,,ósmym cudem świata”. Albo odwrotnie. Ilu czytelników, tyle opinii. A te na temat twórczości P. S. Herytiery są skrajnie różne. Każdy ma inne zdanie na temat książek wchodzących w skład trylogii Hell. Dla jednych są one tym, czym woda dla spragnionego wędrowca na pustyni. Dla innych zaś stanowią najgorsze zło tego świata i w ogóle nie powinny być nazywane literaturą. P. S. Herytiera niewątpliwie rozpętała burzę w książkowej blogosferze, ale też skłoniła czytelników do dyskusji na różne tematy - od tego, dla jakiej grupy wiekowej jest to twórczość odpowiednia, aż po toksyczne treści przedstawione na łamach SAF. Ale jakby nie patrzeć, książki mojej imienniczki są popularne. Bardzo popularne. I choć jedni je kochają, a inni nienawidzą, to nikt nie ma raczej wątpliwości, że są wielkim hitem tego roku. A przynajmniej ja jestem tego świadoma. I co więcej: należę do obozu fanów twórczości P. S. Herytiery. Po prostu wiem, co lubię, co mi się podoba i co autentycznie chcę czytać. Pierwsza część ,,Start a Fire” podobała mi się bardzo. BARDZO. Znalazłam w tej książce coś, czego szukałam, przemówiła ona do mnie i zapewniła mi to, co miałam nadzieję, że mi zapewni - świetnie spędzony czas w towarzystwie nieidealnych bohaterów. Moja reakcja na ,,Rundę pierwszą” była niezwykle entuzjastyczna. I jak na szpilkach wyczekiwałam informacji na temat papierowej premiery kontynuacji. I wreszcie się doczekałam! Pewnego dnia opasły egzemplarz ,,Start a Fire. Runda druga” wpadł w moje ręce, a ja w pierwszej wolnej chwili rzuciłam się na niego, jakbym była na naprawdę wielkim głodzie czytelniczym. Bo de facto byłam. Trochę. P. S. Herytiera w swojej drugiej wydanej drukiem powieści zabrała mnie ponownie do świata Victorii Clark, Nathaniela Sheya i ich paczki. Początkowo, gdy zaczynałam czytać ,,Rundę drugą”, miałam delikatny problem z tym, aby na nowo poczuć klimat tej opowieści, zaangażować się w sytuację bohaterów i po prostu wpasować się w ten świat, który przedstawiła P. S. Herytiera, a w którym ja nie byłam od kilku długich miesięcy. Ale po jakichś sześćdziesięciu stronach na nowo złapałam bakcyla i czytanie dalszej części powieści poszło mi jak z płatka. A co słuchać u Vic i Sheya? U nich jak zwykle się dzieje. Trudno narzekać na nudę, gdy ma się do czynienia z tą dwójką młodych ludzi, którym chyba obce jest słowo ,,spokój”. Odkąd Nate pojawił się w życiu Victorii, nic już nie jest takie samo jak przedtem. Dziewczyna nie może narzekać na brak atrakcji. Jej codzienność nie jest przewidywalna, ponieważ nigdy nie wiadomo, w którym momencie z jakiegoś kąta wyskoczy Shey i coś odstawi. Jest jeszcze ten mętlik, który chłopak powoduje w jej głowie. A wszystko przez sprzeczne uczucia, które w Vic budzi ten dwudziestolatek. Czy ktoś może nas jednocześnie pociągać i wydawać nam się odpychający? Owszem. Druga osoba może nam się podobać ze względu na swoją fizyczną atrakcyjność, a jednak budzić w nas niesmak swoim zachowaniem; możemy nie lubić go ze względu na jego charakter i/lub sposób bycia. Vic coś wie na ten temat. Nasza protagonistka chciałaby normalności, ale trudno o niej mówić, gdy Nathaniel Shey cały czas jest obecny w jej życiu. Dziewczyna zdaje sobie sprawę z tego, że powinna trzymać się z daleka od tego niewątpliwie przystojnego, ale denerwującego, bezczelnego, nieznośnego, mającego różnej maści problemy, zwiastującego kłopoty chłopaka, który nie słucha innych, i przy którym kręci się pełno szemranych osób. Wie, że Nate jest dla niej destrukcyjny, ale - parafrazując slogan reklamowy - wzniecili ogień, nad którym nie są w stanie zapanować. Pomiędzy głównymi bohaterami latają iskry. Coś ich do siebie przyciąga. Jest jakaś trudna do zdefiniowania chemia. Określenie ,,to skomplikowane” pasuje jak ulał do Nate’a i Vic. Z jednej strony się nie lubią, a z drugiej może jednak trochę tak, skoro spędzają ze sobą czas? Tylko czy przebywanie ze sobą jest aby na pewno zdrowe dla obojga? No i czy akceptowalne przez ludzi z ich otoczenia…? Przekomarzanki, spięcia, kłótnie, docinanie sobie nawzajem, wbijanie sobie szpil, wycinanie wzajemnych numerów i ogółem gra w przyciąganie i odpychanie - tego u nich nie brakuje. Czy kiedyś jednak wypracują swoją własną normalność? Czy wejdą na właściwą drogę, zanim zdarzy im się bolesny upadek albo doszczętnie spłoną w ogniu, który rozpalili? Przyznam, że w ogólnym rozrachunku moje wrażenia po lekturze drugiej części ,,Start a Fire” są minimalnie bardziej pozytywne niż te, które miałam po spotkaniu z pierwszą częścią. Relacja głównych bohaterów dalej jest w pewnych aspektach toksyczna i skomplikowana. Ale tutaj moim zdaniem historia się bardziej rozkręciła. I podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, tak i teraz świetnie mi się czytało o perypetiach Victorii. Victorii, która nawiasem mówiąc, w tej części trochę bardziej dała się lubić, a przede wszystkim zrozumieć. A co mogę powiedzieć o Nathanielu? Ma w sobie coś, co mnie do niego przyciąga. Intryguje mnie. Owszem, jest trochę toxic, jest na swój sposób pokręcony, ale ma też ludzką twarz. Nie jest taki znowu bezduszny, jak mogłoby wynikać z opisów Vic. Podoba mi się bardzo sposób, w jaki autorka napisała tę książkę. Trudno mi opisać słowami to, jak intensywnie odbieram twórczość P. S. Herytiery. Ja nie wiem, co ów książki w sobie maja, ale chyba się od nich uzależniłam. To doprawdy bardzo dziwne, wręcz niepokojące uczucie. Podobnie jak w poprzedniej części ,,Start a Fire”, tak i w ,,Rundzie drugiej” zamkniętych zostało mnóstwo skrajnie różnych emocji. Emocji, które momentami są tak silne, że aż trudne do zniesienia. W nowej książce P. S. Herytiery pojawił się też oczywiście sarkazm. Czytając niektóre fragmenty, można się było również pośmiać. Bywało też chwilami niebezpiecznie... W ,,Rundzie drugiej” pojawiały się też sceny ukazujące nastoletnią normalność, która obejmuje na przykład spotkania ze znajomymi, wspólne spędzanie czasu wolnego na różne sposoby, imprezy, itp. Podoba mi się to, że P. S. Herytiera mimo wszystko potrafiła też poruszyć raz na jakiś czas w niektórych rozmowach bohaterów istotne tematy, jak na przykład ten związany z niejaką Ashley i akceptacją dla stylu życia innych ludzi. Na plus zasługuje również to, że w kontynuacji ,,Start a Fire” mogłam dowiedzieć się nowych rzeczy. Jakich? Odkryjecie to, jeśli przeczytacie tę książkę. Ogółem w kontynuacji ,,Start a Fire” można odnaleźć to, co w poprzedniej części i jeszcze trochę więcej. Nowość od autorki znanej również pod pseudonimem PIZGACZ, to przede wszystkim tytuł dla czytelników cierpliwych z uwagi na: - zachowanie bohaterów, za które czasami miało się ochotę zdzielić ich w łeb; - gabaryty powieści (prawie siedemset dwadzieścia stron robi wrażenie). A jeśli już mowa o rozmiarach… Muszę przyznać, że poniekąd zgadzam się z tym, o czym można usłyszeć od czytelników mających już za sobą ,,Rundę drugą”. Mianowicie niektóre opisy faktycznie mogłyby zostać spokojnie skrócone, co korzystanie mogłoby wpłynąć na dynamikę powieści. Autorka chwilami za bardzo się rozpisywała na temat mało istotnych rzeczy. Mimo wszystko jednak bardzo polubiłam twórczość P. S. Herytiery, co raz jeszcze pragnę podkreślić. To totalnie moje klimaty! I już nie mogę się doczekać wieści na temat kolejnej książki autorki. Są takie powieści, które wiemy, że przeczytamy, zanim jeszcze premiera zostanie oficjalnie zapowiedziana. I takową jest dla mnie właśnie ,,Runda trzecia”. Oby nie trzeba było długo na nią czekać!
Recenzja: ZaBOOKowana.blog, Gireń Wioleta
Pierwsza część SAF niesamowicie mnie zaskoczyła, bo nie spodziewałam się, że może być to tak wciągająca lektura. Ponadto zadziwiająca był całkiem niezły język - korekta wypadła zdecydowanie na plus. "Runda Druga" to kontynuacja wydarzeń z pierwszej, z tymi samymi bohaterami, wzbogacona o większe zwrócenie uwagi na postaci drugoplanowe. Dalej jest dobrze, ale nie w niektórych momentach miałam wrażenie, że czytam zupełnie inną książkę. Opisy i korekta w tej książce zdecydowanie ciągną ją w dół. Po 100 stronach (a książka liczy sobie 700) miałam ochotę zacząć liczyć powtarzające się zwroty. Opisy, które często dotyczyły dokładnie tego samego były rozwleczone, a co za tym idzie często nic nie wnoszące do lektury, sprawiały że momentami miałam ochotę zacząć płakać nad tym jak obniżony został poziom pierwszej części. Rozumiem, że on ma piękne czarne oczy, ale czemu za każdym razem opis tego był niemalże taki sam i trwał około strony? Co do samej akcji to nie mam uwag, a nawet uważam za plus poruszenie kilku dość ważnych społecznie tematów. Nadaje to książce wymiar poważniejszy niż pozornie można sądzić. Ciekawe jest też zestawienie w książce dwóch płaszczyzn: zdrowej relacji oraz toksycznej i wyniszczającej. I niby jest to książka o nastolatkach, ale jak wiadomo takie relacje mogą nas spotkać na każdym etapie życia. Ogółem książkę polecam, jednak chyba bardziej przez wzgląd na pierwszą część, która moim zdaniem wypadła o niebo lepiej.
Recenzja: studyjulkaaa, Szatkowska Julia
Dziś mam dla was recenzję. Myśle, że wiele z was słyszało o tej książce, jedni więcej, drudzy mniej. Opnie na jej temat są bardzo podzielone. Ja osobiście polubiłam się z nią zaczynając ją czytać, a wcześniej historii Victorii nie znałam, bo nie czytałam saf na wattpadzie, skąd jest najbardziej znana. . Trylogia składa się z 3 części, w wersji papierowej wydane są 2 rundy, łączące się w 1 część. Historia opowiada o losach Victorii Clark - siedemnastoletniej dziewczyny mieszkającej w Culver City w Kalifornii. Dziewczyna poznaje starszego od siebie chłopaka - Nate, który w mieście znany się z udziału w nielegalnych walkach. Na początku ich relacja jest bardzo toksyczna, lecz z czasem jej toksyczność trochę się zmniejsza, ale nadal jest trudna. . Mnie osobiście ta historia w jakiś sposób urzekła, bardzo przyjemnie mi się ją czytało. To jak pięknie pokazane były przyjaźnie Victorii czy Nate’a. Trochę się pośmiałam, ale i w kilku momentach płakałam, ale chyba najbardziej w epilogu. . Ja książkę polecam znajomym i Wam też ją polecę, ale pamiętajcie aby mieć świadomość tego o czym opowiada, o toksycznej relacji, którą wiele osób może romantyzować. . Książkę oceniam na 5/5⭐ i czekam z niecierpliwością na kolejną rundę! . A Wy czytaliście? Albo macie w planach przeczytać? Koniecznie dajcie znać!💕
Recenzja: pingwinksiazkowy, Kopij Magdalena
Trylogia Hell jest naprawdę bardzo znana. Ja podchodziłam do niej sceptycznie głównie przez fanki, które momentami są naprawdę bardzo toksyczne. Oczywiście z ciekawości musiałam sięgnąć po pierwszy tom, którego recenzję możecie znaleźć na moim profilu. Wciągnął mnie on na tyle, że nie mogłam sobie odmówić przeczytania kolejnej części. „Start a fire. Runda druga” to książka, o której nie można powiedzieć by nie wciągała. Dosłownie trudno się od niej oderwać. Choć fabuła nie jest zbyt skomplikowana i w dużej mierze opiera się na kłótniach głównych bohaterów i opisach imprez czy też spotkań przyjaciół to jednak ta historia ma w sobie coś co mnie do niej przyciąga. Dalej podtrzymuję swoje zdanie na temat tej serii i tego, że pokazuje ona toksyczną relację. Bardzo mnie jednak cieszy, że autorka wiele razy podkreśla, że to co łączy Vic i Nathaniela jest toksyczne i złe. Mimo tego ta relacja jest na tyle specyficzna, że z zapartym tchem śledzę jej rozwój. W drugiej rundzie pojawiło się to czego brakowało mi w części pierwszej, a mam tutaj na myśli rozmowy (ale takie zwykłe a nie ciągłe kłótnie) pomiędzy Vic i Nathanielem. Widać, że bohaterowie małymi kroczkami zaczynają się poznawać i to mi się bardzo podoba. Styl autorki troszkę się poprawia w tej części i wydaje mi się jakby była ona lepiej napisana od swojej poprzedniczki. Jestem ciekawa jak zaprezentuje się w takim razie kolejna część. Dalej przeszkadza mi jednak troszkę to, że bohaterowie czasami wygłaszają bardzo doniosłe i patetyczne monologi wewnętrzne. Naprawdę ciężko mi uwierzyć w to, że nastolatkowie mają takie przemyślenia. Czekam oczywiście na kontynuację i na pewno po nią sięgnę. Mimo wad i pewnych aspektów, które mi w tej książce przeszkadzają. Ta seria naprawdę zaczyna mi się podobać i nie zdziwię się jak trafi do moich ulubionych. I naprawdę nie będę się tego wstydzić, bo nie jest to pierwsza słaba seria, która skradła kawałek mojego czytelniczego serca.
Recenzja: Zagubiona.w.slowach,
"Start a Fire. Runda Druga" to tak jakby druga połowa pierwszej części trylogii Hell. Czyli ciąg dalszy losów Victorii Clark i Nathaniela Shey'a. Po zakończeniu pierwszej rundy, które może nie było aż tak tragiczne (jak np. zakończenie drugiej rundy) to mimo tego zasiało ziarnko znaku zapytania oraz zaciekawienia; jak to wszystko potoczy się dalej? Mimo, że wiedziałam co będzie dalej to z niecierpliwością czekałam na tą rundę. Czekałam na tą całą akcję i te ikoniczne dla SAF fragmenty. I je też otrzymałam! Do tej pory gdy ktoś zadawał mi pytania: Jaka jest twoja ulubiona część Hell? Zawsze odpowiadałam, że "Start a Fire". Nie wiem dokładnie czym to było spowodowane. Może tym, że miałam do niej największy sentyment bo od niej to wszystko się zaczęło? A może przez to, że w SAF bohaterowie jeszcze byli tacy beztroscy i nie mieli tak poważnych problemów i przeciwności losów jak w BTH czy ETH? Ciężko stwierdzić, po prostu SAF było moim ulubieńcem. Teraz to troszkę uległo zmianie ale po przeczytaniu Rundy Drugiej przypomniałam sobie całą miłość jaką darzę tą część. W "Start a Fire. Runda Druga" można by powiedzieć "wreszcie" zaczęło się dziać i to grubo dziać. Bo o ile Rudna Pierwsza była takim wstępem i zalążkiem tego co miało nadejść, tak Druga Runda to już była jazda bez trzymanki. Tutaj dosłownie przeżywałam wszystkie możliwe emocje, zaczynając od radości, śmiechu przez stres, po płacz. Rollercoster emocjonalny zaliczony. Cudownie było do tego wszystkiego po raz kolejny powrócić i przeżywać na nowo wszystko z bohaterami. Ta książka to prawdziwa cegła. 716 stron czystego tekstu, opisów i przede wszystkim akcji. Opisów, które sporą część czytelników męczą i to jest jak najbardziej zrozumiałe. Jednakże mi o dziwo nie przeszkadzały bo jak już się wciągnęłam w czytanie to nawet nie zwracałam uwagę na ilość tego wszystkiego. W recenzji Rundy Pierwszej celowo nie odwołałam się do zachowania Nate'a i Vic bo stwierdziłam, że zrobię to jak będę już po przeczytaniu całego SAF. Teraz mogę śmiało napisać ile nerwów mi napsuł niejaki Nathaniel Shey swoim zachowaniem. Kasia odwaliła kawał dobrej roboty w kreacji tego nieczułego, toksycznego dupka. Jego zachowanie względem Vic zwłaszcza początkowe było nie do wytrzymania ale już w Rundzie Drugiej zauważyłam minimalne zmiany w jego zachowaniu, nie były może jakieś duże ale na pewno dużo lepsze niż w Rundzie Pierwszej. Nathaniel od samego początku jest ciężkim orzechem do zgryzienia. Dość ciężko mi się czytało taką wersję Nate'a gdy wiem jaką osobą jest w ETH i jak tam wygląda jego zachowanie, a wierzcie na słowo to jest dosłowne niebo a ziemia! Ale wracając do SAF, relacja Nate'a i Vic jest tak toksyczna i tak destrukcyjna, że momentami podczas czytania to aż boli. Victoria z zwykłej nastolatki ze zwykłymi problemami zmieniła się w dziewczynę, która była cieniem samej siebie. Chodziła znerwicowana, zestresowana, często płakała i to wszystko za sprawą bruneta o czarnych oczach. I mimo, że mieli też swoje "szczęśliwe" momenty, to ta relacja była strasznie wyniszczająca. Z czasem to wszystko chcący czy nie chcący zaczęło się przeradzać w pewną więź, niezwykle burzliwą ale więź. Mimo wszystko ja po raz kolejny przepadłam dla tej dwójki i dla całej reszty. Jestem pewna, że jeszcze nie raz będę wracała do "Start a Fire" bo ta część ma specjalne miejsce w moim sercu i raczej nic tego nie zmieni. Kultowe momenty SAF takie jak walki Nate'a (które swoją drogą ZAWSZE przyprawiają mnie o szybsze bicie serca oraz stres mimo, że wiem jak się potoczą) czy Las Vegas itp. sprawiają, że dosłownie czuję się jakbym wracała do miejsca, które znam i w którym czuję się dobrze. Zakończenie Rundy Drugiej pozostawia... pustkę. Tak, moi droczy pozostawia pustkę i ból serca. Pozostawia też uczucie po którym ciężko się pozbierać. I mimo, że wiedziałam co nastąpi i tak popadłam w stan otępienia tak jak za pierwszym razem. To właśnie robi ze mną ta historia, wywołuje emocje o jakie w normalnych sytuacjach bym siebie nie posądziła. Przeciska mnie dosłownie jak przez jakąś maszynę i pozostawia z pustką w głowie i z chęcią sięgnięcia po ciąg dalszy... "Start a Fire. Runda Druga" wywołało u mnie mnóstwo emocji zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. SAF jest jedną z tych książek, które jak już się zakorzenią w umyśle, tak już tam zostają. Po skończeniu Rundy Drugiej pewnie jeszcze przez spory czas będę myślała o całej tej części o tym wszystkim co się wydarzyło i o tym wszystkim co ma nadejść. Czekam z niecierpliwością na "Burn the Hell" a was zachęcam do zapoznania się z "Start a Fire" oraz historią a raczej początkiem historii (i upadku) Victorii Clark i Nathaniela Shey'a, może nóż widelec wam się spodoba?
Recenzja: moodziak (Twitter), Jakóbczyk Karolina
Tylko ten jeden raz. Wystarczy tylko jeden raz sięgnąć po "Start a fire. Runda druga", a gwarantuję, że nie będzie łatwo porzucić tę historię. Co najwyżej na moment, potrzebny, by odetchnąć od ciężaru relacji Victorii i Nate'a. Bo choć mieni się ona milionem barw, ta kolorowa fasada tylko przykrywa toksyczny płomyk, który na początku zaledwie się tli, ale z każdym dniem wznieca ogień, który wypala Victorię Clark od środka. Bo ile można oszukiwać samą siebie, że "przygoda", którą wniósł w jej życie Nathaniel jest warta pogardy i bólu, który ze sobą niesie? Historia Victorii i Nathaniela to niewątpliwie jedna z tych, które zawierają w sobie nie tylko więcej niż jedno, dwa, czy nawet trzy dna. Bo ta relacja zawiera w sobie tyle wymiarów, ile spojrzeń czytelników. Każdy zinterpretuje ją inaczej, bo każdy gdzie indziej odnajdzie cząstkę siebie. Ale także każdy gdzie indziej odnajdzie oskarżenie bądź zrozumienie względem działań bohaterów i zada sobie pytanie, czy aby na pewno charaktery są bezwzględnie dobre bądź złe? Skąd wziął się fenomen serii, która zaledwie się rozpoczęła, a już podbiła listy bestsellerów i serca czytelników? Myślę, że odpowiedź jest banalnie prosta. Autorka opisała słowami to, co nie sposób w słowach zmieścić. I stworzyła relację, która przyciąga i odpycha nie tylko samych bohaterów, ale również czytelników, którzy miotają się między fascynacją a nienawiścią wobec zdarzeń i charakterów. Bo relacja Victorii i Nathaniela w "Start a fire. Runda druga" to coś, czego nie poznał jeszcze żaden z nas. A ich historia dopiero się rozpoczyna.
Recenzja: Bookstagram.Kamsy, Misiuda Kamila
Kolejny tom tej zniewalającej historii zawitał do nas bardzo szybko po premierze pierwszej rundy. Przedstawia on dalsze losy bohaterów i pozwala lepiej ich poznać. Ten tom był spokojniejszy, jeśli chodzi akcje w książce. Jednakże nie zabrakło emocji, gdyż autorka zaserwowała nam jej całą gamę. W „Start a Fire. Runda druga” możemy dowiedzieć się więcej na temat przeszłości bohaterów. Ich opisy pomagają nam poznać i wgłębić się w uczucia postaci. Przytoczone przeżycia najlepszego przyjaciela Victorii pomogły nam uzmysłowić, co możemy stracić przez jedną niewłaściwą decyzję. Co warto wybrać i jakie konsekwencje na nas czekają, gdy dokonamy złego wyboru. Za to historia Mii (drugiej przyjaciółki Vic), pokazała nam, jak wielką siłę można mieć, jeśli dokonasz samozaparcia i zdecydujesz się walczyć z samym sobą. Choroba, z jaką zmagała się blondynka, była bardzo niebezpieczna dla jej zdrowia psychicznego, a także fizycznego. Dziewczyna po długiej drodze, w końcu „stanęła na nogi” i z pomocą przyjaciół wróciła na stare tory. Wzajemne wsparcie jakie ma ta trójka, jest czymś cudownym. Mogą na sobie polegać w każdej sprawie. W tej pozycji jest to pokazane na wiele sposobów. Wspólne momenty i sceny są wręcz magiczne i czytając książkę możemy wyczuć tę więź między bohaterami. Podoba więź jest pokazana pomiędzy Victorią a Theo. Bliźniaki w drugiej rundzie okazują sobie więcej uczuć i możemy dojrzeć w niej głębokość ich relacji. Przekomarzania i wzajemne pyskówki to ich codzienność, jednak są momenty, gdzie znajdziemy tą siostrzaną - braterską miłość. W tym tomie główny bohater jest pokazany z bardziej „ludzkiej” strony. Okazuje więcej emocji niż dotychczas i nie hamuje się już przy Victorii. Znajdą się momenty, w których jego postawa jest zimna i zdystansowana, chociaż jest ich o wiele mniej w porównaniu do pierwszego tomu. W tej części Shey odsłania kawałek swojej przeszłości i poznajemy jego osobę z innej strony. Widzimy go jako bezbronnego chłopca, który pragnął jedynie aprobaty ze strony swojego ojca. Jednak nie zapominajmy, iż trudne dzieciństwo nie usprawiedliwia jego zachowania. Toksyczność, jaka bije od tej dwójki, jest wręcz przytłaczająca. Chłopak rujnuje Victorię kawałek po kawałku. Ich relacja idzie w złym kierunki i żadne z nich nie jest w stanie powiedzieć „stop”. Brną w to dalej, nie zważając na konsekwencje. Nie dopuszczają do siebie, iż miedzy nimi buduje się coś zepsutego, uzależniającego i nieodwracalnie niszczącego. Zakończenie „Start a Fire” otworzyło nam oczy. Widzimy jasno jakie podejście mają do siebie głowni bohaterowie i jacy są dla siebie naprawdę. Obie strony oczekują od siebie czegoś kompletnie innego i to ich zgubiło. Niecierpliwie czekam na „Burn the Hell”, gdyż jestem ciekawa, co autorka nam zaserwuje w kolejnym tomie tej fantastycznej historii. Moja ocena to 9,5/10
Recenzja: Book Coffee Cake, Pieniążek Dominika
“Start a Fire. Runda druga” to dalsze losy nastoletnich bohaterów z małego miasteczka Culver City - Victorii Clark oraz Nathaniela Sheya. Poprzednia część zostawiła nas z małą “kraksą”, z którą Victoria będzie musiała się mierzyć. Tajemnice, które skrywa będą musiały wyjść na światło dzienne. Chris i Mia będą w ogromnym szoku na wieść, iż Victoria ma styczność z Sheyem. Mimo, iż dziewczyna postanowiła się od niego odciąć, ten wciąż powraca w jej myślach. Przypadkowe spotkania wcale jej przy tym nie pomagają, a ich wzajemna tolerancja za każdym razem zostaje wystawiona na próbę. Jednak wtedy pojawia się on i ma dla niego propozycję. Aby zapewnić jej wolność będzie musiał zawalczyć.. Roztrzaskane ciało można poskładać, jednak co zrobić z roztrzaskanym sercem? “ A jeśli coś ci się stanie, to po części będzie moja wina.. nie dam rady, Nate.” Z całą pewnością “Start a Fire. Runda druga” nie jest łatwą książką. Porusza wiele ważnych tematów, które na co dzień raczej pomijamy. Najważniejszym z nich są konsekwencje, które gonią nas za każdym razem, gdy musimy podjąć trudną decyzję. Z takimi konsekwencjami będzie musiała sobie poradzić zarówno Victoria jak i Nathaniel. Shey po raz kolejny stanie na jej drodze i mimo, że dziewczyna będzie się przed nim bronić to nic nie jest wstanie przekonać ją, aby o nim zapomniała. Ich relacja jest jeszcze bardziej toksyczna niż na początku ich znajomości. Tym razem jednak dziewczyna nie pozostaje mu dłużna i wielokrotnie sama wbija mu szpileczki. Z jednej strony mnie to cieszyło, jednak z drugiej strony gdzieś z tyłu głowy zapaliła mi się czerwona lampka, że być może to idzie w złym kierunku. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że mimo, iż w tej części pojawiło się więcej słownych przepychanek to jednak w tym starciu Shey wielokrotnie pokazał bardziej “ludzką” twarz. Niejednokrotnie zaskoczył mnie swoim zachowaniem. Poznajemy jego przeszłość, relację z ojcem, która nie była usłana różami. I być może powinnam go w tym momencie bronić, jednak wydaje mi się, że nic nie jest w stanie usprawiedliwić tej toksycznej relacji, która łączy Nate i Victorię. Budują relację, która oparta jest na złych wartościach i oboje będą musieli ponieść tego konsekwencje. Nawet nie wiedzą jak szybko.. Jednak nie myślcie sobie, że ta książka to tylko toksyczna relacja. Na drugim planie mamy Mię, która dzielnie radzi sobie ze swoją chorobą. Ma wokół siebie ludzi na których może polegać. To co najbardziej mnie rozczula w tej historii, to właśnie przyjaźń pomiędzy Victorią, Mią i Chrisem. Myślę, że to najlepsza odskocznia od trudnej relacji między Clark a Sheyem. “ (...) nikogo nie obchodzi to, czy ktoś sprawi ci przykrość. Ludzi nie interesuje to, jak się czujesz. Dopóki przynosisz im jakąkolwiek korzyść, będą udawać, że im zależy, ale tak naprawdę mają to gdzieś..” Osobiście to na co zwróciłam szczególną uwagę w porównaniu z rundą pierwszą to wyostrzony humor w drugiej odsłonie. Mamy znacznie więcej momentów, przez które możemy szczerze uśmiechnąć się od uch do ucha. I jest to kolejna fajna odskocznia, ponieważ na moment możemy zapomnieć o relacji pomiędzy Victorią i Nathanielem. Myślę, że jest to przemyślany zabieg autorki, która chce nam dać odpocząć od tej napiętej relacji pomiędzy nimi. Wielokrotnie podczas czytania śmiałam się głośno i z pewnością przepychanki słowne w tym temacie to jedne z moich ulubionych momentów tej historii. Połowę tych scen miałam jeszcze przed oczami później przy zwykłych domowych czynnością. W moim odczuciu największym atutem tej książki jest fakt, że potrafi ona przykuć uwagę czytelnika. I być może toksyczna relacja pomiędzy głównymi bohaterami nie jest najprzyjemniejszą rzeczą do czytania, jednak uważam, że tak jak inne historie potrafi wzbudzić rollercoaster emocji u czytelnika. Od śmiechu, poprzez złość po płacz. Z pewnością wiele osób wstrzymało oddech czytając ostatnie strony SAF (w sumie ja również), ale oprócz poddenerwowania czułam podniecenie na myśl co będzie później. Jeśli mam być z Wami całkowicie szczera to muszę przyznać, że już nie mogę doczekać się kolejnej części - Burn the Hell. Początek tej historii to jeden z moich ulubionych momentów w całej tej serii (tak uwielbiam czytać takie smutne momenty). Nie zmieniłam zdania (od momentu recenzji SAF. Runda Pierwsza) nadal uważam, że nie jest to książka dla każdego. Aczkolwiek, ja lubię takie tematy. Skomplikowane relacje, tajemnicze powiązania, złamane obietnice i lekka nuta relacji hate - love. Myślę, że tak w skrócie można opisać tą historię. Jest ona specyficzna i z pewnością jedyna taka na rynku. Ja osobiście jak najbardziej Wam ją polecam, myślę, że osoby, które lubią takie mroczne klimaty jak najbardziej odnajdą się w tej historii. “ (...) znajdziesz kogoś, dla kogo to ty będziesz najważniejszy. Tak działa życie. Będzie bolało. Być może długo, ale nie ma innej drogi. Musi boleć, żebyś potem docenił szczęście. A po takim czymś, gdy go już znajdziesz, będziesz doceniał je podwójnie.”
Recenzja: Skryta Książka, Drąg Anna
Dzisiaj troszkę o „Start a fire. Runda druga” czyli książce, która okazała się być zaskakująco dobrą kontynuacją. Przyznam szczerze, że spodziewałam się tego przez fakt, iż polubiłam się już z Rundą pierwszą. Warto wspomnieć o tym, że z saf miałam do czynienia pierwszy raz na papierze. Nie znałam wcześniej tej historii oraz nie czytałam jej na Wattpadzie. Doskonale rozumiem zwolenników i przeciwników tych książek. Sama należę do osób, które widzą plusy i minusy. W dzisiejszym poście postaram się skupić tylko na pozytywach - ale nie zrozumcie mnie źle, ta książka nie jest bez wad. 5 powodów dla których warto sięgnąć po Rundę drugą: 1. Niesamowicie wciągająca i rozbudowana fabuła - co tu dużo mówić.. dla mnie była to bardzo dobra rozrywka. Niczego więcej nie oczekiwałam od tej książki. Wydarzenia opisane na kartach tej lektury były dużo ciekawsze od Rundy pierwszej. 2. Kreacja bohaterów - autorka w bardzo dogłębny sposób analizuje i opisuje postaci oraz ich przemyślenia. Momentami mamy wrażenie, że znamy ich lepiej niż siebie samych. 3. Napięcie między Vic a Nate’m - nie popieram w najmniejszym stopniu tej toksycznej relacji, ale jedno muszę przyznać.. ta chemia i to wręcz elektryzujące napięcie sprawiło, że nie mogłam odłożyć tej książki. Byłam niezwykle ciekawa co stanie się między tą dwójką. 4. Problemy bohaterów - mamy poruszony tutaj nie tylko wątek wyżej wspomnianej „toksycznej relacji”, ale również temat związany z zaburzeniami odżywienia i problemami z narkotykami. 5. Nieoczywiste zakończenie - które swoją drogą sprawiło, że czekam z niecierpliwością na kolejny tom.
Recenzja: zapiski-ksiazkoholiczki.blogspot.com, Julita Sobolewska
Długo czekałam na kontynuację "Start a fire". Ponieważ, ze względu na dużą objętość książka musiała został podzielona na dwie części. Sam fakt, że ten tom ma aż 720 stron mówi dużo. Generalnie jest to trylogia ale ze względu na dużą ilość stron każda z części została podzielona na dwa tomy. W efekcie mamy aż sześć tomów! Gdy zaczynałam czytać tom pierwszy spotkałam się z mieszanymi ocenami od skrajnie negatywnych bo te bardzo pozytywne. Bardzo mało było takich ocen pośrodku. Fakt książka opisuje bardzo toksyczna relację między głównymi bohaterami, która w realnym świecie nie miałaby prawa mieć miejsca. Przez co dla czytelnika staje się tak kusząca. Chociaż są to książki bardzo grube czyta się je w ekspresowym tempie. Jest to duży plus książek napisanych lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem. Fakt, nie brakuje tutaj zwrotów akcji, namiętnych scen jak i tych, które mimowolnie wywołują uśmiech na ustach. Autorka idealnie porusza się w gatunku new adult. Główna bohaterka powoli przechodzi wewnętrzną metamorfozę. Zaczyna się buntować i myśleć o tym jak ona sama chciałaby przeżyć życie. Dochodzi do wniosku, że nikt za nią życia nie przeżyje. Mimo ciągłych obietnic przed samą sobą, że to ostatni raz to i tak ciągle ulega mrocznemu urokowi Nathaniela. Chociaż wie, że ona nic dla niego nie znaczy to lgnie do niego jak ćma do światła. Mimo świadomości, że może spłonąć. W tym tomie można odnieść wrażenie, że ich relacja wchodzi na wyższy poziom tylko co z tego wyniknie czy przetrwa burzę, która wisi w powietrzu i niedługo się rozpęta. Jeśli ktoś oczekuje, że w tym tomie wszystko się wyjaśni i będą żyli długo i szczęśliwie to jest w ogromnym błędzie. Będą pojawiać się kolejne niejasności, które spowodują całkowicie inny przebieg fabuły. Tak samo jak poprzedni tom przeczytałam w ekspresowym tempie. To już sama w sobie dobra recenzja skoro dla książki zarywa się noc. I przez to wszystko mam książkowego kaca i mam nadzieję, że editio red wyda dość szybko kolejny tom z resztą nie tylko kolejny ale cały cykl do końca. Chociaż w odczuciu wielu osób autorka promuje toksyczne relacje międzyludzkie to są w ogromnym błędzie. To tak jakby sądzić autora thrillera czy horroru, przez pryzmat tego co pisze. Brzmi śmiesznie. Prawda? Książka to przede wszystkim fikcja, która ma zapewnić czytelnikowi świetna przygodę i oderwanie od rzeczywistości. Kasi to się udało i świat, który stworzyła wciągnął mnie i czuję się uzależniona.
Recenzja: 1001 Romansów , Jurga Karolina
🔥"Kim byliśmy? Prawda była taka, że byliśmy po prostu ludźmi z dużą liczbą błędów na koncie i miejscem zarezerwowanym w samym środku piekła"🔥 Start a fire runda druga pozytywnie mnie zaskoczyła! Choć pierwszy tom wydawał się ciekawy, mimo mojej niechęci do głównej bohaterki, która według mnie wypadła na mocno niestabilną psychicznie. Zachowania Wiktorii i sposób w jaki traktowała ludzi, był okropny. W rundzie drugiej natomiast wypadła w zdecydowanie lepszej formie. Mogłam ją lepiej zrozumieć, przez co łatwiej było brnąć przez długie opisy jej odczuć. Jedyna niezmienną rzeczą łącząca rundę pierwszą i drugą jest moja sympatia do Nathaniela. Mimo tego, że jako postać, która ma być wykreowana na "toksyczna" wcale taki nie był. W moim odczuciu wyrażenie " zimny i bezduszny " niestety nie sprawi, że bohater się taki stanie. Potrzeba czegoś więcej. Shey tym czasem z każdą stroną zaczynał pokazywać ludzką twarz i to, że jest zainteresowany Wiktorią na więcej sposobów niż byłyby w stanie sam przyznać. Nie zabrakło też zabawnych opisów niektórych sytuacji, gdzie Shey ostro oberwał, na przykład WAZONEM, co prawie rozbawiło mnie do łez. Zdecydowanie podobał mi fakt, jak naturalnie toczyła się ich relacja, i fakt, że dowiadujemy się nowych rzeczy o Nathanielu. Podsumowując całość, muszę napisać, że książka wypadła naprawdę fajnie. Zapewne za jakiś czas z przyjemnością do niej wrócę.
Ze względu na strukturę książki nie zamieszczono spisu treści.