W obronie tego, co moje. Miasteczko Benevolence
- Autor:
- Lucy Score
- Promocja
- Promocja
- Promocja
- Wydawnictwo:
- Editio Red
- Ocena:
-
- Stron:
- 400
- Czas nagrania:
- 13 godz. 47 min.
- Czyta:
- Kamila Brodacka
- Druk:
- oprawa miękka
- Dostępny format:
- Dostępne formaty:
-
PDF
ePub
Mobi
- Dostępny format:
- Audiobook mp3
Opis książki: W obronie tego, co moje. Miasteczko Benevolence
Czytaj fragment »W Benevolence nie było wielu mężczyzn, którzy mogliby mu dorównać. Lincoln Reed, komendant straży pożarnej, był nieludzko odważny. Potrafił zachować zimną krew w każdej, nawet najdramatyczniejszej sytuacji. Był bohaterem: kiedyś postanowił, że nim będzie, i został do tej roli świetnie wyszkolony. Wiele osób zawdzięczało mu życie. Jakby tego było mało, Lincoln był umięśnionym przystojniakiem i nigdy nie miał najmniejszych problemów z zaciągnięciem wybranej kobiety do łóżka. Chyba że była to Mackenzie O'Neil, atrakcyjna pani doktor z blizną na twarzy...
Mackenzie O'Neil rozpoczęła karierę medyczną od latania na pole bitwy i wyciągania stamtąd rannych żołnierzy. Była chirurgiem traumatologiem, przyzwyczaiła się do codziennego balansowania na cienkiej linii oddzielającej życie od śmierci. W Benevolence zatrudniła się w pogotowiu lotniczym, pracowała jako lekarka i równocześnie starała się dojść do równowagi. Potrzebna jej była kuracja. Normalne życie. Więcej snu. Trochę jogi i zajęć w ogródku. Na pewno nie potrzebowała kolejnych emocjonalnych pożarów. Ani miłosnych rozterek z powodu przystojnego strażaka, którego poznała podczas akcji ratowniczej.
W niewielkim Benevolence tliły się małe i większe namiętności. Nawet między sąsiadami. A przedziwnym zbiegiem okoliczności Mack i Linc mieszkali obok siebie. On od początku wiedział, że są dla siebie stworzeni, że między nimi może zapłonąć uczucie. Ona nie miała o tym pojęcia. Po wszystkim, co przeszła, nie była gotowa na poważniejszy związek. Odrobina niezobowiązującego seksu, owszem ― ale nic więcej. Cienie przeszłości w każdej chwili mogły odnaleźć drogę do jej duszy i... powrócić.
I zniszczyć wszystko.
Jak kochać i nie spłonąć?
Książka dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.
O autorze książki
Lucy Score wychowała się w Pensylwanii, gdzie wiodła spokojne, wiejskie życie wśród rozbudzających wyobraźnię książek. Dziś jest autorką bestsellerów Amazona i Wall Street Journal. Pisze współczesne komedie romantyczne, które dotychczas przetłumaczono na kilkanaście języków.
Jak przyznała w jednym z wywiadów: pełnoetatową pisarką została w 2015 roku, wcześniej zajmowała się planowaniem imprez czy roznoszeniem gazet. - Mam ścisłą rutynę, która pomaga mi w pisaniu. Barykaduję się w biurze, wyciągam słuchawki, ustawiam playlistę do pisania i minutnik na dwadzieścia pięć minut. Nie wolno mi robić nic poza pisaniem przez ten czas, chyba że dom się zapali... Powtarzam tę czynność, dopóki nie osiągnę dziennego limitu słów. Albo dopóki pan Lucy (mąż) nie wyrwie mi klawiatury z rąk - śmieje się.
Lucy Score uwielbia gotowanie (jest w tym naprawdę dobra!), spływy kajakowe i ogniska z przyjaciółmi. Nie stroni też od Netflixa, a jej ulubionymi programami są te historyczne i naukowe. Często ogląda również powtórki dokumentalnego serialu Cops, który przedstawia pracę służb mundurowych. A jeśli ma chwilę oddechu, to z kubkiem kawy w ręce czyta kolejną książkę o miłości i szczęściu.
Najpopularniejsze serie Lucy Score: Miasteczko Benevolence, którego pierwszą częścią jest Dziewczyna na niby, a kolejnymi: Nareszcie moja i W obronie tego, co moje; Tajemnicze miasteczko Bootleg Springs (Whiskey Chaser, Sidecar Crush, Moonshine Kiss, Bourbon Bliss, Gin Fling, Highball Rush); Riley Thorn (Riley Thorn i martwy sąsiad).
Inne tytuły to: To, co zostaje w nas na zawsze, By a Thread. Komedia (nie)romantyczna, Rock Bottom Girl
Więcej o Autorce: lucyscore.net
Najczęściej kupowane razem
Najczęściej kupowane razem
Najczęściej kupowane razem
Oceny i opinie klientów: W obronie tego, co moje. Miasteczko Benevolence Lucy Score (1) Weryfikacja opinii następuję na podstawie historii zamówień na koncie Użytkownika umieszczającego opinię. Użytkownik mógł otrzymać punkty za opublikowanie opinii uprawniające do uzyskania rabatu w ramach Programu Punktowego.
6.0
- 1 (0)
- 2 (0)
- 3 (0)
- 4 (0)
- 5 (0)
- 6 (1)
-
Opinia: Agnieszka, Opinia dodana: 2023-08-01
Jesteśmy tacy sami. Ziarnka w korcu maku. Praktycznie czytamy sobie w myślach. Lucy Score - W obronie tego, co moje. To trzeci tom serii "Miasteczko Benevolence". Nawet bez znajomości poprzednich części śmiało można przeczytać tę książkę, ponieważ każda z nich to odrębna całość. Ale z pewnością wielbiciele twórczości Lucy Score (w tym, oczywiście, również ja), nie odmówią sobie przyjemności poznania całości. Benevolence, w którym podejmuje pracę odważna lekarka, skradło od początku moje serce. Podobnie jak przystojny komendant straży pożarnej. Może i jego zawód polega na gaszeniu pożarów, ale za to z całą pewnością wznieca je w niejednym kobiecym sercu. Ten mężczyzna to wymarzony ideał. Czy są gdzieś jeszcze takie egzemplarze? Jeśli tak, to poproszę o jeden na wyłączność. Ale niestety, to Mackenzie O'Neil wpadła mu w oko. Teraz musi tylko przekonać ją do tego, że są dla siebie stworzeni. Jestem pod ogromnym wrażeniem uroku tej historii. Począwszy od pięknej okładki podoba mi się w niej wszystko. Ta specyficzna i niepowtarzalna atmosfera małego miasteczka, gdzie ludzie wszystko o sobie wiedzą, ale jednocześnie mogą na siebie nawzajem liczyć w każdej sytuacji sprawia, że mam ochotę przenieść się tam choćby dziś. I to na stałe, a nie tylko na tych kilka godzin, które zajęła mi lektura. Mam nadzieję, że i wy dacie się zaprosić do spędzenia cudownego czasu w towarzystwie mieszkańców Benevolence. Ogromnie polecam.
Recenzje książki: W obronie tego, co moje. Miasteczko Benevolence (59)
-
Recenzja: aggieczyta, Szejnig Agata
Zdecydowanie jest to najlepszy tom z serii miasteczka Benevolence! Uważam go za swój ulubiony z całej trylogii i mam nadzieję, że Wam również spodoba się tak bardzo, jak mnie! Lucy Score potrafi pisać tak, że po prostu wciąga człowieka i ciężko jest odłożyć książkę!
-
Recenzja: Dusza_ksiazkoholiczki, Kamińska Amelia
Po książkę sięgnęłam głównie dlatego, że czytałam poprzednie tomy i chciałam zobaczyć dalsze losy bohaterów miasteczka. Historia opowiada o Mackenzie i Lincolnie. Kobieta jest panią doktor a bohater natomiast jest strażakiem czy to nie genialne połączenie? Tak samo jak w przypadku poprzednich książka całkiem mi się spodobała, ale nie do końca była czymś, czego oczekiwałam. Była całkiem przyjemna w czytaniu jednak mimo wszystko czegoś mi w niej brakowało. Autorka historii moim zdaniem bardzo fajnie ją opisała a przede wszystkim ma bardzo fajne i jak dla mnie przyjemne pióro. Jeśli jesteście ciekawi historii pani doktor i strażaka oraz tego co wyniknie z tego połączenia to polecam wam przeczytać a może zakochacie się w tej historii!🫶🏻
-
Recenzja: zaczytana.book, Bandyk Barbara
🔥OPINIA🔥 -- „- Gdybym chciał się za tobą uganiać z większym uporem, to jak najlepiej to zrobić? - zapytał, kładąc zdrową rękę na klamce. - Mam przeczucie, że znajdziesz sposób - zawyrokowała”. „W obronie tego, co moje” to najlepszy tom z serii Miasteczko Benevolence! Cóż poradzić, że mam słabość do strażaków, a każdy wątek medyczny w książce mnie po prostu kupuje! ♥ Było to słodkie i urocze, lekkie i zabawne, zabarwione dramatami i trudną przeszłością - czyli w skrócie połączenie wszystkiego, co składa się na znakomity romans! Lincoln na pierwszy rzut oka wydaje się kobieciarzem, a może po prostu tego się po nim spodziewamy? Ale nic bardziej mylnego, to czuły, troskliwy i pełen determinacji mężczyzna, który nie boi się podjąć walki o to, co dla niego ważne. A prawda jest taka, że ważna stała się dla niego pewna odważna lekarka, która imponowała mu na każdym kroku. Oni po prostu zostali dla siebie stworzeni! I przekonywałam się o tym w każdym rozdziale i każdej sytuacji, w której ta dwójka grała główne skrzypce. Żałuję, że tak długo zwlekałam z przeczytaniem tej historii, bo była prawdziwą ucztą dla moich zmysłów. Pokochacie ten duet, gwarantuję Wam to! 😊
-
Recenzja: po_drugiej_stronie_ksiazki, Chorążak Kamila
Linc jako dowódca straży pożarnej potrafi zachować zimną krew w każdej sytuacji, jest też niezaprzeczalnym podrywaczem i mało która kobieta jest w stanie ulec jego czarowi i aparycji. Udaje się to doktor Mackenzie, kobiecie, która dorównuje komendantowi odwagą, niebezpiecznym zawodem, a także zachowaniem jeśli chodzi o jedno nocne przygody. Odważna pani doktor przyjmuje nową pracę w miejscowej przychodni, przede wszystkim aby dojść do równowagi sama ze sobą. Gdy jednak odkrywa, że jej nowym sąsiadem jest przystojny strażak już wie, że wynikną z tego same kłopoty... "W obronie tego co moje" to trzecia część cyklu "Miasteczko Benevolence", można ją czytać jako osobną historię, ponieważ każda część jest o innych bohaterach, jednak przewijają się tutaj osoby z pierwszego i drugiego tomu, więc warto się z nimi zapoznać wcześniej :) z ręką na sercu przyznaję, że jest to moja ulubiona część całej serii! Pomimo małej czcionki, co jest niestety zabójcze, czytało mi się ją świetnie, co prawda wspomagałam się ebookiem na Legimi, tudzież lektura praktycznie przeleciała mi przez palce. Świetny małomiasteczkowy klimat, gdzie wszyscy się znają, wszystko o sobie wiedzą ma coś takiego, co mocno mnie przyciąga. Do tego dwoje opornych bohaterów, którzy są dla siebie stworzeni, jednak muszą pokonać jakieś przeszkody po drodze, zmienić swoje nastawienie, rozliczyć się z przeszłością aby zacząć normalnie funkcjonować. Plus pełno fajnego humoru, gorących scen, wzruszających momentów, chwil grozy, miłości i szczęścia było dla mnie jest super połączeniem i bardzo polecam!
-
Recenzja: Lalka1, Surowska Sylwia
Książka to trzeci tom serii miasteczko Benevolence. Poprzednie tomy czytałam niedawno i było dobre dlatego z przyjemnością sięgnęłam po ten. Czy przypadł mi do gustu? Czy był tak samo emocjonujący jak poprzednie? Mackenzie to lekarka, która w wojsku zajmuje się ratowaniem żołnierzy z pola walki. Adrenalina, jaka czuje podczas lotu śmigłowcem i ratowaniu rannych jest dla niej czymś, co daje jej zadowolenie. Ale przyszedł taki punkt zwrotny i mysi znaleźć równowagę. Podejmuje decyzje o odejściu z wojska i zatrudnia się w lotniczym pogotowiu oraz w przychodni w Benevolence. Te 6 miesięcy, mają dać jej wytchnienie, uspokoić i pomóc w podjęciu decyzji co dalej. Powrót do wojska? Rezygnacja całkowita? A może coś innego? W miasteczku musi się zmierzyć z czymś, do czego nie jest przyzwyczajona. Do relacji z ludźmi, że pacjenci nie są anonimowi. Mieszkańcy także pokażą swój urok małomiasteczkowej społeczności. Tu także spotka na swojej drodze kogoś, która stanie się dla niej czymś więcej. Czy dr Mack odnajdzie równowagę? A może odkryje w sobie coś więcej? Czy pokona demony przeszłości? Linc to komendant straży pożarnej. Ma opinię flirciarza i łamacza damskich serc ale prawda jest zupełnie inna. Już raz kogoś pokochał i choć to młodzieńcze uczucie zaważyło na jego życiu. Od tamtej pory skupia się na pracy, która kocha a związki dla niego nie istnieją. Tak jest bezpieczniej, gdy się nie zaangażuje. Kiedy na jego drodze staje doctor Marzenie wszystko się zmienia. Linc robi wszystko by zdobyć jej uwagę a z czasem i serce. Czy mu się to uda? Co stanie mu na drodze? Czy jego reputacja podrywacza jest prawdziwa? Fabuła książki jest dobrze napisana. Duża dawka humoru, emocji, dobrej zabawy, przyjaźni i miłości, które są w stanie pokonać wszystko. Mack to osoba, która stąpa twardo po ziemi. Jej życie nie było łatwe ale nigdy się nie poddała. Walczy do końca o siebie ale przeszłość ciąży jej najbardziej. Nie jest w stanie podzielić się nią z nikim i zanim odkryje, że zwierzenie się osobom, które ja kochają to najlepsze co może zrobić inie trochę czasu. Musi zrozumieć, że zaufanie to bardzo ważna kwestia w relacjach międzyludzkich. Tylko że Mack nigdy nie umiała nawiązać bliższej relacji. Zawsze wolała dystans. Linc to ciepły i otwarty mężczyzna ale ma swoje tajemnice, o których nikomu nie mówi. Mamy tu jego zupełnie inny obraz, bo w poprzednich częściach był bardziej pokazany jako ten, który lubi mieszać. Jednak tu skradnie serce niejednej czytelniczki. Historia jest bardzo emocjonalna i chyba najlepsza w cyklu. Pełna emocji i skomplikowanej relacji między głównymi bohaterami. Dodatkowo autorka rozszerzyła nam obraz Benevolence. Poznaliśmy urok mieszkańców, doszło nam kilku nowych bohaterów i są też ci z poprzednich. Całość tworzy piękną historię, która się czyta z przyjemnością. Dodatkowym atutem jest to, że relacja między Mack a Lincem mimo skomplikowania jest najbardziej klarowna. Od początku kibicowałam im. No i całość zamknięta przez Iskierkę, która to wg mnie grała pierwsze skrzypce w historii. Historia obfituje także w dramatyczne sceny. Zwłaszcza zakończenie mocne i pełne emocji. Epilog jak zawsze idealnie zwieńcza historię i wywołuje w nas dużą dawkę uśmiechu. Polecam każda części z osobna i choć duży plus za to, że nie musimy czytać poprzednich, by się połapać w następnej części, mimo to wszystkie trzy tworzą swoista całość. Polecam
-
Recenzja: zaczytana_matka96, Krawczak Paulina
„𝙾𝚍 𝚙𝚘𝚌𝚣ą𝚝𝚔𝚞 𝚠𝚒𝚎𝚍𝚣𝚒𝚊ł, ż𝚎 𝙼𝚊𝚌𝚔𝚎𝚗𝚣𝚒𝚎 𝙾'𝙽𝚎𝚒𝚕 𝚛𝚘𝚣𝚝𝚛𝚣𝚊𝚜𝚔𝚊 𝚓𝚎𝚐𝚘 𝚜𝚎𝚛𝚌𝚎 𝚗𝚊 𝚝𝚢𝚜𝚒ą𝚌 𝚔𝚊𝚠𝚊ł𝚔ó𝚠. 𝙰 𝚙𝚘𝚝𝚎𝚖 𝚏𝚊𝚔𝚝𝚢𝚌𝚣𝚗𝚒𝚎 𝚝𝚘 𝚣𝚛𝚘𝚋𝚒ł𝚊, 𝚝𝚢𝚕𝚔𝚘 𝚘𝚗 𝚋𝚢ł 𝚒𝚍𝚒𝚘𝚝ą, 𝚔𝚝ó𝚛𝚎𝚐𝚘 𝚝𝚘 𝚣𝚊𝚜𝚔𝚘𝚌𝚣𝚢ł𝚘.." Lincoln Reed jest komendantem straży pożarnej. Słynie on z tego, że nie jest stały w sowich uczuciach. Jednak wszytko ulega zmianie gdy na jego drodze staje nowa Pani doktor. Mackenzie która wcześniej pracowała jako lekarka która lata na pole bitwy by ratować życie żołnierzy. Kobieta chce w miasteczku zaznać spokoju, bo ciągle zmaga się z traumami z przeszłości. Jaki los czeka tą dwójkę? „𝙿𝚊𝚖𝚒ę𝚝𝚊𝚓𝚌𝚒𝚎 𝚠𝚜𝚣𝚢𝚜𝚝𝚔𝚘, 𝚌𝚘 𝚖𝚊𝚖𝚢, 𝚝𝚘 𝚝𝚊 𝚌𝚑𝚠𝚒𝚕𝚊 𝚘𝚋𝚎𝚌𝚗𝚊 𝚒 𝚝𝚢𝚕𝚔𝚘 𝚘𝚍 𝚗𝚊𝚜 𝚣𝚊𝚕𝚎ż𝚢, 𝚌𝚣𝚢 𝚠 𝚙𝚎ł𝚗𝚒 𝚓ą 𝚠𝚢𝚔𝚘𝚛𝚣𝚢𝚜𝚝𝚊𝚖𝚢." "W Obronie Tego, Co Moje" jest to trzeci , a zarazem ostatni tom serii Miasteczko Benevolence. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że cały ten cykl wywołał na mnie ogromne wrażenie i myślę, że każdy powinien poznać go przeczytać. Fabuła rozwija się bardzo dynamicznie, tak aby czytelnik nie mógł oderwać się od lektury. Całą tą książkę czytałam z zapartym tchem oraz z wielką ciekawością śledziłam losy bohaterów ten powieści. Lincoln i Mackenzie zostali barwnie wykreowani, dostarczyli mi ogromną dawkę dzięki sowim charakterom. Ich relacja rozwijała się w swoim tempie, jest naprawdę pięknie i realnie opisana. Muszę przyznać, że ten tom podobał mi się najbardziej Pokochałam tą dwójkę i szkoda mi się z nimi rozstawać. Jestem totalnie zauroczona całą tą historią. Z wielkim żalem kończę tą serię bo uwielbiam klimat jaki autorka stworzyła w całej tej serii. A jeśli wy jeszcze nie poznaliście tego wspaniałego cyklu to radzę wam jak najszybciej to nadrobić. Polecam! 🩷
-
Recenzja: Recenzje, Woźnicka Zuzanna
Jest to historia ukazująca walkę z cieniami przeszłości Ukazany jest tu Linc - komendant straży pożarnej, który ma opinię flirciarza oraz Mackenzie - kobieta nie bojąca się niczego oprócz ustatkowania. Pewnego dnia Linc Reed bierze udział w akcji ratunkowej. Ratuje wraz ze świerzakiem mężczyznę z płonącego auta. Podczas tej akcji ratunkowej poznaje kobietę Marzenie, która pracuje w lotniczym pogotowiu ratunkowym. Postanawia ją zdobyć za wszelką cenę. Mack wpada strażak w oko lecz postanawia mieć z nim ulotna relacje. Okazuje się że są sąsiadami. Zbliżają się do siebie. Dodatkowo mamy zapewniony dreszczyk emocji. Dziewczyna ma bardzo przykra przeszłość która się za nią ciągnie. Matka jest alkoholiczka, siostra zaś ma jej za źle śmierć jej chłopaka który zginął z przedawkowania. Mamy tu również ukazana historię iskierki a dokladniej labradora Linca który jednoczył wszystkich ludzi których napotkała. Reasumując jest tu ukazana nietypowa historia dwójki osób zmagających się z przeszłością a takze stawiająca życie czyjeś nad swoje.
-
Recenzja: Zalezna_od_ksiazki, Świerc Wiktoria
Lincoln jest miejscowym bohaterem. Jako strażak uratował wiele osób. Dodatkowo jest bardzo przystojny i nigdy nie miał problemu z uwodzeniem kobiet. Problem pojawił się, kiedy do miasteczka wprowadza się doktor Mackenzie O’Neil. Kobieta potrzebuje zmienić swoje naładowane adrenaliną życie na coś spokojniejszego, a napalony mężczyzna jest ostatnią rzeczą o której marzy. Ta część podobała mi się najbardziej. Pełna śmiesznych momentów, poważnych rozważań i decyzji. Autorka tym razem wprowadziła sporo dynamiki, jednak nie ma co się dziwić patrząc na zawody, które wykonują główni bohaterowie. Główni bohaterowie są bardzo charakterni, wiedzą czego chcą od życia. Mówią wprost co myślą i nie przejmują się zbędnymi komentarzami. Bardzo polubiłam Mack, kobieta pewna siebie, twardo stąpającą po ziemi, ale ma też tą wrażliwą stronę. Choć z początku zamknięta w sobie, z czasem miło było obserwować jej zmiany. Linc z kolei skradł moje serce. Mimo, że w poprzednich częściach był wykreowany na dupka i babiarza, wcale się taki nie okazał. To były jedynie pozory. Autorka świetnie poprowadziła tą historię. Pokazała słabe i mocne strony bohaterów. Nie bała się pokazać ich różnych obliczy. W tej książce byłam zaskakiwana raz za razem. Pokazanie pracy strażaka i lekarza od zaplecza okazało się być dla mnie niesamowicie interesujące. Z kolei wątek psa był najlepszym jaki mógł się pojawić. Pokochałam to miasteczko, jego mieszkańców i styl ich życia. Zazdroszczę każdemu, kto żyje w takim pięknym i pełnym ciepła miejscu. Niestety przyszedł czas pożegnania z tą serią, do której na pewno jeszcze wrócę. 🍂Ocena: 10/10 🍂
-
Recenzja: agnieszka_b_mua_book, Bąkowska Agnieszka
🩺Mackenzie O'Neil już jako kilkuletnia dziewczynka postanowiła zostać lekarzem. Kobiecie nie jest obcy SOR, ale to było za mało. Postanowiła wkroczyć w szeregi wojskowe i na misjach ratować rannych żołnierzy. Na jednej z nich uratowała Aldo. Nie pozwoliła dokonać mu żywota w helikopterze na jej zmianie. Mackenzie postanowiła zrobić sobie przerwę od misji wojskowych. Trafia do miasteczka Benevolence, gdzie ma zastąpić przez pół roku lekarza rodzinnego. Dodatkowo ma dyżurować w pogotowiu lotniczym. Pół roku powinno jej starczyć, aby móc odzyskać równowagę i ruszyć dalej. Czy Mackenzie O'Neil odnajdzie się w roli lekarza rodzinnego⁉️ 🚒Lincoln Reed komendant straży pożarnej w Benevolence. Dobrze zbudowany, wytatuowany, dla niejednej z kobiet może być mokrym snem. Lincoln lubi płeć piękną i flirt nie jest mu obcy. Ostatnio jednak stwierdza, że potrzebuje czegoś innego, ale póki, co skupia się na swojej jedynej dziewczynce, która potrafi być urocza, a zarazem nabroić. W trakcie nieoczekiwanej akcji ratowniczej poznaje Panią doktor Marzenie... 🚑🚒Kolejny tom z serii „Miasteczko Benevolence”. Autorka kolejny raz opisuje męskiego bohatera, tym razem ze służb ratowniczych, jaką jest straż pożarna oraz kobietę, która również działa w służbach jako lekarz. Główni bohaterowie Mackenzie oraz Lincoln skradli moje serce. Oboje oddani swojej pracy pełni empatii z silnymi charakterami. @scorelucy zdecydowanie większą uwagę poświęciła kobiecie, która po traumatycznym dzieciństwie oraz z racji wykonywanego zawodu pogubiła się i próbuje odnaleźć siebie i swoje miejsce na ziemi. W książce pojawia się jeszcze jeden cichy i ważny bohater, który poruszy niejedno serce. „W obronie tego, co moje” to nie tylko romans typu slow burn, ale również budowanie relacji międzyludzkich oraz przedstawienie demonów, z którymi potrafią się borykać nasi główni bohaterowie, którzy często potrafią narażać swoje życie, wypełniając swoje obowiązki. a historia zdecydowanie skradła moje serce i jest moją ulubioną częścią z cyklu „Miasteczko Benevolence”. Polecam.
-
Recenzja: bookove_, Świerczek Klaudia
Kocham książki Lucy Score i odkąd przeczytałam jej pierwszą książkę, to teraz sięgam po każdą pozycję od niej i żadna mnie nie zawodzi, a wręcz przeciwnie -kazda kradnie moje serce. Tak samo było z serią „Miasteczko Benevolence”, którego „W obronie tego co moje” jest trzecim tomem. Głównym motywem przez który jej książki są wspaniałe i klimatyczne, to fakt, że akcja osadzona jest w małych miasteczkach. Każdy się zna, każdy wie o wszystkim, ale małe miasteczko ma swój urok. Ludzie sobie pomagają i są bardzo sympatyczni. Uwielbiam bohaterów, całą fabułę i styl pisania autorki, a ta seria, to kolejna seria, która podbiła moje serce. Mamy tutaj opisane problemy, z którymi zmagają się bohaterowie i to jak sobie z nimi radzą. Poprowadzenie akcji przez Lucy było świetne, opisane ich uczucia oraz emocje i to jak z każdą stroną coraz bardziej się do siebie zbliżają. A ich relacja była cudowna, było czuć te wszystkie uczucia przez strony i uwielbiałam czytać o tym jak się rozwijają. Lincoln Reed jest komendantem straży pożarnej, odważny, przystojny i przychodzący każdemu na ratunek. Mackanzie O’Neil była chirurgiem traumatologiem, a podczas pewnej akcji poznaje Lincolna, jej sąsiada! Mack nie miała zamiaru wchodzić w związek, w przeciwieństwie do Lincolna. Przez straszne wydarzenia z przeszłości bała się, że znów wrócą i wszystko zniszczą, ale czy Linc mimo tego skradnie jej serce? Uwielbiam fabułę, bohaterów i wszystko co działo się w tej powieści. Bardzo się wciągnęłam i podczas czytania towarzyszyło mi dużo emocji. Dodatkowym autem książki było przedstawienie związku pomiędzy lekarką a strażakiem, bardzo ciężkimi zawodami, które wymagają dużo czasu i poświęcenia, więc czy znajdzie się jakiś czas na miłość? Trudna przeszłość, ciężkie zawody, demony przeszłości. Czy miłość pokona je wszystkie? Wróćmy jeszcze do bohaterów, uważam że byli świetnie wykreowani, a tak właściwie to poznaliśmy już ich w poprzednich tomach, a teraz dowiedzieliśmy się zakończenia historii par z tamtych tomów. Wszystko jest tak świetnie przedstawione i dopracowane, że jestem pod wrażeniem! Ciężko mi stwierdzić, ale chyba ten tom był najlepszy ze wszystkich.
-
Recenzja: złotowłosa i książki, Agnieszka Rowka
Mackenzie O'Neil rozpoczęła karierę lekarza na polu bitwy. Ratowała żołnierzy na linii frontu. Lecz teraz przyszła pora na zmiany. Dlatego też zatrudniła się w małym miasteczku Benevolence w pogotowiu lotniczym. To miało jej pomóc wrócić do równowagi. Totalnie nie miała w planie natomiast rozterek, których powodem stał się przystojny komendant straży pożarnej. Na domiar złego byli swoimi sąsiadami. Lincoln Reed. Wszyscy w miasteczku bardzo dobrze go znają i szanują. Ten człowiek nie raz przechodził samego siebie w ratowaniu innych. A jego postura, wygląd oraz charakter ułatwiały mu kontakty z płcią przeciwną, co skutkowało tym, że nie musiał się zbytnio starać aby jakaś kobieta znalazła się w jego łóżku. I nagle przy jednej wspólnej akcji straży pożarnej i lekarzy wszystko się zmienia. Co przed laty spotkało Mack? Dlaczego nie szuka związków? Co się jej przytrafi? Co zrobi Lincoln? Czy zdobędzie serce lekarki? Czy może okaże się być to porażką? Seria "Miasteczko Benevolence" urzeka sielskością i raduje bohaterstwem. Zarówno lekarze, jak o strażacy tutaj zostali bardzo dobrze poprowadzeni. Z przyjemnością obserwowałam ich w akcji. W swoim żywiole. W pasji, która napędza ich życiem. W tej części mamy samego komendanta straży pożarnej i lekarkę po powrocie z misji. Już w tym momencie wiedziałam, że to będzie coś więcej niż słodka historia romantyczna. I miałam rację. Biorąc pod lupę przeszłość głównej bohaterki czytelnik wpada w sam środek koszmaru. Wydarzeń, które powodują, że rodzą się mordercze instynkty a cierpliwość jedzie dosłownie na oparach. To było ogromnie przejmujące. Chwilami frustrujące z bezsilności, jak również dostarczające mnóstwo adrenaliny w chwilach, gdy akcja nabierała rozpędu stawiając wszystko na szali. Powstawał jeden wielki znak zapytania o finał tychże wstrząsających wydarzeń. Sami bohaterowie zostali bardzo dobrze wykreowani. Lincoln swoją charyzmą zarażał optymizmem i dawał nadzieję. Świetnie mi się śledziło jego poczynania a mój entuzjazm rósł w miarę przekręcania kartek. Mack natomiast jak już wspomniałam, była postacią bardziej złożoną. Ona budziła instynkt opiekuńczy. To silna i waleczna kobieta ale pogubiona. Czytając jej postępowanie ma się ochotę ją ochronić i pomóc w walce z demonami. Sympatyczna postać. Całe miasteczko i jego mentalność kolejny raz zalało moje serce ciepłymi uczuciami. Opiekuńczość mieszkańców była wzruszająca. Może chwilami przytłaczająca ale tak właśnie jest, gdy bezinteresowność łączy się z nadmierną troską. Troszkę może to denerwować ale na dłuższą metę okazuje się zbawienne. Uwielbiam osobiście takie klimaty. Ogromnie cieszę się z tego, że poznani wcześniej bohaterowie i tutaj mieli poważne role. Polubiłam ich i świetnie, że mogłam ich dalej obserwować jak rozwija się relacja między nimi. Dlatego też uważam, że znajomość poprzednich części jest obowiązkowa mimo iż każdy z tomów omawia osobną historię. Och, kolejny raz zostałam usatysfakcjonowana. Autorka ponownie zapewniła mi rozrywkę na najwyższym poziomie serwując pełną paletę emocji. Ogromnie wciągnęła mnie ta książka. Autorka ma niezwykle przyjemny i delikatny styl z jednoczesną intensywnością poważniejszych kwestii. Jedyną wadą w tej książce jest dla mnie natomiast mała czcionka. Powieść jest obszerna i w zupełności rozumiem taki zabieg, bo dając większą automatycznie z czterystu stronic mogłoby się zrobić pięćset a to już byłoby uciążliwe, aby utrzymać w dłoniach taką cegiełkę. Polecam
-
Recenzja: Mazia89, Kostuń Marzena
Miałe miasteczko Bevelonce miało być dla doktor Mackenzie ratunkiem. Dotychczas pracowała jako chirurg traumatolog na misjach jednak postanowiła odciąć się od ciągłego życia w adrenalinie. Przez pół roku miała pracować jako lekarz rodzinny . To miejsce miało ją wyciszyć. Nie chciała nic więcej poza spokojnym życiem w małym miasteczku. Jej życie skomplikowało się gdy na jej drodze pojawił się przystojny strażak Linc Reed. Ich pierwsze spotkanie podczas akcji ratowniczej było początkiem ich wspólnej historii. Choć Linc był komendantem straży pożarnej i gasił pożary to również je wzniecał w sercach kobiet. To mężczyzna idealny, silny , przystojny i charyzmatyczny. Mało kto mógłby się mu oprzeć. Już podczas pierwszego spotkania wiedział, że chce zdobyć Mack . Teraz musiał ją przekonać do siebie, a to wcale nie było takie proste. Mack nie mając dobrych wzorców nie chciała pchać się w związki , ale pomiędzy tą dwójką od początku było mnóstwo chemii. To już trzeci tom powieści Lucy Score z serii Miasteczko Bevelonce. Tym razem poznajmy losy Mack i Link'a, którego poznałam już we wcześniejszych tomach. Akcja toczy się parę lat później. Fani tej serii dowiedzą się jak się potoczyły dalsze losy ich ulubieńców . Główni bohaterowie to bardzo silne osobistości, które na co dzień zajmują się ratowaniem życia. Mam wrażenie, że nie da się ich nie lubić .Bardzo podobało mi się przedstawienie procedur medycznych jak i strażackich. Dzięki temu mogłam dowiedzieć się czegoś więcej. Z wielką przyjemnością obserwowałam wzajemną grę uczuć pomiędzy głównymi bohaterami, którzy przyciągali się niczym magnes. Akcja jest trochę przewidywalna i muszę przyznać, że książka nie była dla mnie tak emocjonujące jak pierwsza część. Co nie zmienia faktu, że również bardzo mi się podobała. Jestem przekonana, że fani Lucy Score będą zadowoleni 🙂
-
Recenzja: Książkowe Love, Pitura Natalia
„Pamiętajcie wszystko, co mamy, to chwila obecna i tylko od nas zależy, czy w pełni ją wykorzystamy.” Jak miło powrócić do miasteczka Benevolence, wczuć się w klimat i spotkać z jego mieszkańcami. Tym razem na pierwszy plan wchodzi komendant straży pożarnej Lincoln i Mackenzie, która właśnie zatrudniła się w pogotowiu lotniczym. Wiele ich łączy ratują życie poświęcają się, są bohaterami, chociaż za takich się nie uważają, a nawet los chciał, żeby zamieszkali obok siebie. Linc od początku wiedział, że między nimi może być coś więcej, ale nie Mack, ona po tym wszystkim co przeszła nie była gotowa na prawdziwy związek. Cienie przeszłości w każdej chwili mogły odnaleźć drogę do jej duszy... . Ostatnio coraz częściej tutaj przewija się nazwisko Lucy Score i jak dobrze, bo swoim pisaniem potrafi przenieść w świat, który wykreowała. Ja przy jej książkach zawsze wypoczywam, a zarazem przeżywam, bo bohaterowie powieści nigdy łatwo nie mają. A to sprawia, że nie da się nudzić, tylko odkrywać pomału co za chwilę może się wydarzyć. A teraz pomyślcie strażak i lekarka, i to nie tak, że to tylko zawód w tle, ale możemy uczestniczyć w ich pracy. Już praktycznie od pierwszych stron jesteśmy w akcji ratowniczej, ta książka na pewno nie jest pisana na kolanie na szybko tylko autorka zrobiła dobry research. A wiecie, że dopracowane i przemyślane historie cenie sobie najbardziej. Dlatego jeśli szukacie romansu, który posiada jakąś głębię, akcji przyprawiających o szybsze bicie serca i bohaterów, co nie narzekają, ale próbują stawiać czoła wyzwaniom, starają się uporać z przeszłością. No to „W obronie tego, co moje” jest dla was, ale nie tylko ta część, bo ja oczywiście polecam wszystkie trzy tomy.
-
Recenzja: kaktus_love_book, Kwiatkowska Kornelia
Benevolence to miasteczko, gdzie ludzie żyją jak jedna wielka rodzina, oczywiście z małymi wyjątkami, ale te zdarzają się wszędzie. Lincoln był lokalnym bohaterem, komendantem straży pożarnej i ogniście gorącym singlem, któremu coraz bardziej zaczyna podobać się nowa pani doktor. Mackenzie jest lekarzem chirurgiem, ratownikiem, niedawno przybyła do miasteczka, próbuje się zaaklimatyzować i nauczyć nowego życia. Choć nigdy nie czuła się nigdzie jak w domu, to właśnie Benevolence z każdym dniem staje się jej wymarzonym miejscem na ziemi. Niestety nim naprawdę poczuje się tutaj jak w domu, czekają ją, Lincolna oraz społeczność pewne przykre wydarzenia, którym nie będą w stanie zapobiec, ale będą niezwykle potrzebne, choć drastyczne i bardzo bolesne, nieuniknione. Kolejna para ma szansę na miłość i wymarzony happyend. Lincoln choć wydawał się ideałem mężczyzny, silny, przystojny, z sercem na dłoni, do tej pory nie potrafił się ustatkować, źle lokował uczucia. Wszystko zmienia się wraz z pojawieniem się na horyzoncie Mackenzie. Bardzo podobna do niego, niosąca pomoc każdego dnia, potrafiąca jak nikt zrozumieć miłość do pracy, która jest jednocześnie ogromną pasją, rzucająca się na ratunek zawsze kiedy w jej pobliżu jest ona potrzeba, wielokrotnie udowadniając swoją wartość, bohaterskość, ryzykując życiem za każdym razem i to nie tylko swoim. Byli niczym bogowie, ciche anioły, w ich rękach spoczywało zawsze ludzkie życie. Mac skradła serce Lincolna i lokalnych mieszkańców, niestety jest tajemniczą zagadką, którą jemu będzie ciężko rozwikłać. Miłość wisi w powietrzu, wydają się dla siebie stworzeni. Zamknięta na pomoc Mac stara się samodzielnie poradzić z problemami i dręczącymi ją demonami przeszłości, które nie chcą odejść, zawsze depcząc po piętach, piętnując, wzbudzając wyrzuty sumienia, nie pozwalając zapomnieć. Na szczęście trafiła do miejsca, gdzie bohaterowie drzemią prawie w każdym z mieszkańców, zawsze gotowi wyruszyć na pomoc, która będzie niezwykle potrzebna. Doskonała książka z wątkiem miłosnym, ogromnie obciążonymi zawodami jakimi są praca strażaka i lekarza, problemami mniejszymi lub większymi, walką z uzależnieniem i strachem. Doskonała na każdą chwilę, skradając serce, radując duszę, udowadnia, że miłość ma różne oblicza i nie zawsze wygląda tak samo, jednak każdy na nią zasługuje. Kolejny wspaniały tom serii, którą grzech nie poznać. Brawo.
-
Recenzja: vive_les_livres, Salagierska Zuzanna
Ten tom zdecydowanie stoi na równi z pierwszym, drugi czytało mi się średnio i w pewnym momencie cały ten slow burn strasznie mnie nudził. Dlatego lekko się obawiałam W obronie tego co moje, ale na szczęście nie doszło do rozczarowania. Moim pierwszym zaskoczeniem był odstęp czasowy między pierwszym i drugim tomem a trzecim. W obronie tego co moje jest dobre kilka lat do przodu. Linc jest komendantem straży pożarnej, a Mack jest lekarką oraz chirurgiem traumatologiem. Ta historia była naprawdę genialna. Autorka wrzucała nas dosłownie w akcje i miałam wrażenie, jakbym była tuż obok i obserwowała wypadek. To wszystko sprawiało, że emocje rosły ponad jakąkolwiek skale. Dużo opisów i właśnie to mi się podobało, że autorka nie potraktowała ich zawodów po macoszemu. Poza tym genialnie wykreowała głównych bohaterów. Ona otoczyła się grubymi i wysokimi murami, przez które ciężko się przedostać, ale tego działania podejmuje się właśnie nasz komendant. Uparty i nie do zdarcia walczy o Doktor Marzenie. Pragnie stworzyć z nią coś trwałego. Chemia między nimi była, ogromna i przyciągnie. Im więcej stron było za mną tym bardziej widziałam jak oni do siebie pasują. Napięcie rosło z każdym kolejnym ich spotkaniem aż w końcu wszystko wybuchło. Podobało mi się również to jak Lucy poprowadziła ich relacje. Była dynamiczna, ale wszystko między nimi było takie intensywne i dokładne. Uważam, że ich znajomość była świetnie dopracowana. Dodatkowo mamy wplecione wspomnienia, które wyjaśniają nam pewne zachowania i dają szerszy obraz na czyny bohaterów. A do tego pikantne sceny, które potrafią rozpalić. Naprawdę nie mogłam się oderwać i aż żal mi było się rozstawać z bohaterami. I jest idealna na letnie wieczory. Dajcie znać, czy macie w planach.
-
Recenzja: zielony_kot, Hinz Magda
Jest to kolejny tom z serii “Miasteczko Benevolence”, autorstwa Lucy Score. Tym razem głównymi bohaterami są Linc Reed oraz Mackenzie O’Neil . Linc to nieustraszony strażak, komendant miejscowej straży pożarnej. To bohater, któremu wiele osób zawdzięcza życie. Mało tego, jest przystojniakiem, który nigdy nie miał problemów z zaciągnięciem wybranej kobiety do łóżka. Los na jego drodze stawia atrakcyjną lekarkę Mackenzie, z którą nie jest tak łatwo, jak z innymi. Mac jest utalentowanym chirurgiem traumatologiem, przyzwyczajona do codziennego balansowania na cienkiej linii oddzielającej życie od śmierci, ratując życie żołnierzom. Przeniosła się do Benevolence, zatrudniając jako lekarka, aby odzyskać równowagę i spokój po przeżyciach z pola bitwy. Potrzebowała normalnego życia i spokoju a nie kolejnych emocjonalnych zawirowań, zwłaszcza miłosnych. Linc od samego początku był pewien, że są dla siebie stworzeni. Mac nie jest gotowa na poważny związek i nie chce się angażować emocjonalnie, boi się, że dopadną ją demony przeszłości. Co z tego wyniknie? Przeczytajcie i przekonajcie się sami! W mojej ocenie jest to lekka książka, która sprawdzi się podczas relaksu na plaży, w domu czy w zaciszu ogrodu, podczas urlopu. Podobnie, jak w przypadku “Dziewczyny na niby”, tej samej autorki, w wielu momentach brakowało mi akcji czy dramatów, przez co robiło się nieco nudnawo. Jednak uważam, że książka napisana jest naprawdę dobrze, dlatego na pewno znajdzie swoich zwolenników. Lucy Score daje nam nie tylko romans, ale także historię, która pokazuje nam jak wygląda praca ludzi, którzy każdego dnia ratują życie innych. Historię o radzeniu sobie z przeszłością, odkrywaniu siebie, szukaniu szczęścia i stawianiu czoła wyzwaniom. Historia ta wzrusza, bawi i zaskakuje jednocześnie. Jeśli macie ochotę na lekki, nieprzytłaczający romans, a dodatkowo lubicie klimaty małych miasteczek i skomplikowanych relacji, połączonych z romansami, to koniecznie przeczytajcie tą książkę.
-
Recenzja: @nasturcja_czyta, Adryan Anastasiya
Przychodzę dziś do was z trzecią częścią serii Miasteczko Benevolence pt. "W obronie tego, co moje". Ta seria autorstwa Lucy Score ma w sobie coś magicznego i przyciągającego. Nie wiem czy to tytułowa życzliwość mieszkańców miasteczka, czy ta idealna bańka, którą stworzyła autorka, a może i jedno, i drugie sprawiło, że chciałam tam wrócić. I uważam ten powrót za bardzo udany. Nieustraszony strażak, którego mieliśmy okazję poznać w poprzednich częściach i odważna lekarka pogotowia - Linc i Mack - oto bohaterowie tej historii. On nie planował związku. Spotykał się z kobietami dla rozrywki, aż spotkał tę jedną, dla której odważył się przewrócić świat do góry nogami. Tylko czy ona oczekuje poważnego związku? Czy jest w stanie zdradzić komuś własne sekrety i zaufać? Mamy tu do czynienia z naprawdę silnymi charakterami, z ludźmi oddanymi swojej pasji i powołaniu, dla których niebezpieczeństwo i walka o ludzkie życie to chleb powszedni. Ale nie ma bohaterów idealnych, każdy ma swoje mroczne strony i zmaga się z własnymi demonami... W tej książce pojawia się jeszcze jeden bohater, równie ważny, który nadaje tej historii zupełnie inny wymiar, ale odkrycie tego bohatera zostawiam już wam. Odczułam, że jest on bliski autorce, co potwierdziło posłowie. Warto było czekać na tę część, chyba najbardziej emocjonalną ze wszystkich, która była tak wciągająca, że dosłownie czytała się sama. Bonusem było spotkanie z bohaterami, poznanymi już wcześniej i śledzenie ich losów. Świadomość, że im się udało i nadal są szczęśliwi powodowała, że serce rosło. Tak już jest z tymi idealnymi romansami. Kochani, pomimo przewidywalności i bajkowości, ogromnie wam polecam tę książkę (i całą serię). Przekazuje wartości uniwersalne i ponadczasowe i zawsze stawia człowieka na pierwszym miejscu. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji poznać twórczości Lucy Score, macie co najmniej trzy pozycje do nadrobienia, ale uważajcie, grozi uzależnieniem, jak to było w moim przypadku.
-
Recenzja: yoloczytam, Sapritonow Justyna
"W obronie tego, co moje" - Lucy Score w swoim trzecim tomie cyklu "Miasteczko Benevolence" kontynuuje magiczne opowieści o życiu i miłości w urokliwym miasteczku. Tym razem skupia się na komendancie straży pożarnej, Lincu Reedzie, oraz utalentowanej lekarce i chirurgu traumatolog, Mackenzie O’Neil. To historia, która łączy w sobie trudy przeszłości, odwagę w stawianiu czoła wyzwaniom oraz poszukiwanie prawdziwego szczęścia. Lincoln Reed, bohater znany z wcześniejszych tomów, otrzymuje swoją szansę na miłość. Jego spotkanie z Mackenzie od razu porusza struny jego serca, a wkrótce postanawia, że ona ma być jego żoną. Lucy Score zdolnie posługuje się lekkim i przyjemnym piórem, które sprawia, że strony jej książek przewracają się niezwykle płynnie. Posiada umiejętność poruszania ważnych tematów, które skłaniają do refleksji, dodaje historii głębokości i emocji. Autorka udowadnia, że potrafi tworzyć opowieści pełne życia, relacji i namiętności, od których trudno się oderwać. W miasteczku Benevolence, gdzie rozgrywa się większość akcji, widać, że emocje są wszędzie, a autorka zręcznie balansuje pomiędzy różnymi namiętnościami, tworząc wartką i wciągającą narrację. To nie tylko romans, ale także historia o samoodkrywaniu się i radzeniu sobie z przeszłością. Lucy Score subtelnie pokazuje emocjonalne tło bohaterów, ukazując ich wewnętrzne konflikty i pragnienia. Główni bohaterowie, których serca wypełnia troska o innych, walczą z wewnętrznymi demonami i odważnie dążą do lepszej przyszłości, stali się mi bardzo bliscy. Odkrywanie ich historii i śledzenie ich rozwoju było satysfakcjonujące i emocjonujące. Autorka przeniosła mnie do historii, która wzrusza, zaskakuje i wywołuje uśmiech. Jeśli jesteś miłośnikiem małych miasteczek, skomplikowanych relacji i emocjonujących romansów, ta książka jest dla Ciebie. Gorąco polecam tę lekturę każdemu, kto pragnie odnaleźć się w pełnych emocji i inspirujących historiach.
-
Recenzja: Instagram.com/zaczytana_opisana, Aleksandra Kuszczak
"W obronie tego, co moje" to trzeci tom cyklu Miasteczko Benevolence. Dwie poprzednie części bardzo mi się podobały, więc nie mogłam doczekać się lektury kolejnej. Tutaj również się nie zawiodłam. Autorce kolejny raz udało się mnie zaskoczyć, a czas spędzony z bohaterami okazał się naprawdę bardzo przyjemny. Lucy Score ma niezwykle lekkie i przyjemne pióro co sprawia, że przez jej książki się płynie i nim się obejrzymy przewracamy ostatnią stronę. Podoba mi się to, że autorka w swoich książkach zawsze porusza jakiś temat, który skłania nas do przemyśleń i wywołuje sporo emocji. Historia lekarki i strażaka skradła moje serce. Bardzo polubiłam tą dwójkę i to ich przekomarzanie się ze sobą. Od samego początku ich relacja jest taka naturalna. Dopiero się poznali, a miałam wrażenie jakby znali się już ładne parę lat i byli ze sobą naprawdę blisko. Oboje mają swoje demony, z którymi wciąż walczą. Nie można jednak zaprzeczyć, że ich do siebie ciągnie i coraz trudniej im się opierać. Chemia i pożądanie z każdym dniem tylko przybierają na sile i nastaje moment, kiedy stają się niemożliwe do zignorowania. "W obronie tego, co moje" to pochłaniająca, emocjonująca historia, w której ciągle coś się dzieje. Podczas lektury towarzyszy nam mnóstwo skrajnych emocji. Książka o rodzinie, miłości, przyjaźni, demonach przeszłości. Historia, która pokazuje jak trudno uporać się z niektórymi wydarzeniami i ruszyć dalej. Jak spotkanie w naszym życiu tej jednej wyjątkowej osoby wszystko zmienia. Jak trudno zaufać i odpuścić. Jak ciężko ciągle opierać się uczuciom jakie wyzwala w nas druga osoba. Lektura o dokonywaniu wyborów, walce o własne szczęście i podejmowaniu ryzyka. Książka, która wzrusza, zaskakuje i wywołuje uśmiech. Gorąco polecam! Zresztą jak wszystkie tomy z serii.
-
Recenzja: reading_with_flowers, Storek Ewelina
Nawet nie wiecie jak się cieszyłam, że mogłam ponownie wrócić do miasteczka Benevolence i jego mieszkancow. Uwielbiam takie klimatyczne, małomiasteczkowe historie - a w wypadku tej serii bardzo polubiłam jego mieszkancow. Jak wiadomo w takich małych aglomeracjach plotki i wszelkie informacje pędzą z prędkością światła, jednak tutaj przede wszystkim rzuca się w oczy wzajemna pomoc i troska mieszkancow. Tym razem mamy okazję lepiej poznać komendanta straży pożarnej- Lincolna Reed, który słynie z odwagi, męskosci, troski, ale i tego, że szybko zmienia obiekt swoich westchnień. Jego zachowanie zmienia się w momencie kiedy jego wzrok spotyka się z nową miejscową lekarką - Mackenzie O'neil, ktora wcześniej pracowała latając na pole bitwy, ratując żołnierzy i to właśnie ona pomogła znanemu z drugiego tomu Aldo Moretta. Teraz jednak pragnie spokoju, odnalezienia swojego miejsca, i choć poczatkowo Benevolence ją przytłacza tak jednak szybko miejscowi przekonują ją do siebie i sprawiają, że staje się jedną z nich. Niestety "doktorka Marzenie" wciąż zmaga się z traumami przeszłości, które ciążą jej i sprawiają, że nie potrafi tak po prostu spokojnie żyć, wchodzić w relacje oraz stworzyć związku. Czy jednak komendantowi uda się przekonać do siebie kobietę, a może po raz pierwszy czeka go zawód? Choć sama w sobie historia jest przewidywalna, tak ma w sobie wiele uroku. Myślę, że to co tutaj jest największym atutem to research jakie dokonała autorka jeśli chodzi o zawody bohaterów. Z ogromnym zainteresowaniem czytałam o pracy komendanta straży, który niejednokrotnie ryzykował własnym życiem uparcie wchodząc w ogień, aby nieść pomoc. Fascynowała mnie jego zimna krew w sytuacjach trudnych. Podobało mi się jak autorka przedstawiła pracę lekarki medycznej, która nie tylko w przychodni niednokrotnie kierowała się nie tylko rozumem, wiedzą i sercem, ale i jej postawa jako osoby pracującej w lotnictwie medycznym, gdzie również z niezwykłym opanowaniem oraz szybkością podejmowała odpowiednie decyzje. Te wątki odnoszące się do zawodów bohaterów ogromnie mnie intrygowały. Podobało mi się również to jak po raz kolejny zawładnęli moim sercem mieszkańcy Benevolence, ich gotowość i zjednoczenie sil w trudnych chwilach. Bardzo mnie wzruszała ta ich zgodność. Na plus są też wątki związane z przeszłością lekarki, to jak wielkie serce i nadzieję żywiła do ludzi, którzy zadali jej wiele cierpienia. To, co mi tutaj zgrzytalo to chwilami trochę monotonnie było i brakowało mi dopracowania relacji, dialogow między bohaterami, takiego stopniowego budowania ich zażyłości, niemniej jednak patrząc całościowo było to fajna, wciągająca historia, jednak jeśli chodzi o tę serie to dalej drugi tom jest moim ulubieńcem. "W obronie tego, co moje" to historia, w której poza iskrami między bohaterami nie brakuje napięcia, stresu związanego z ich pracą. Romans i rozgrzewające sceny przeplatają się z strachem, rozwagą i sytuacjami, które wymagają opanowania. Strażak i lekarką medyczna w wypadki tej historii okazały się świetnym połączeniem, a ja z przyjemnością spędziłam z nią czas. Cenna lekcja z tej książki: czasem to zupełnie obce osoby, które stające na naszej drodze są nam rodziną, zaś z osobami które łącza nas więzy krwi, a które nie mają oporu, aby zadawać bol najlepiej jest za jednym zamachem przeciąć toksyczną relacje i pozwolić sobie na wolność i szczęście.
-
Recenzja: Snow_Lily_Books, Butkowska Anna
Pewny siebie, opiekuńczy strażak i szukająca adrenaliny, nowa w mieście doktorka? Czy to może się udać? Wracamy do Benevolance, tym razem po to, by towarzyszyć znanemu nam z poprzednich tomów komendantowi straży pożarnej, flirciażowi jakich mało, Lincowi Reedowi. Jednak jak się okazuje pozory mogą mylić. A za twardą maską potrafi kryć się człowiek o złotym sercu. Linc pragnie pomagać ludziom, troszczy się o swoją dziewczynkę, czyli najlepszego psa na świecie, zajmuje się dziećmi sióstr, pomaga Lucowi w trenowaniu miejscowej drużyny młodzików, i pragnie znaleźć tą jedyną. Czy tą jedyną może się okazać pani doktor z ciężką przeszłością? Mack właśnie przyjechała do małego miasteczka by zacząć spokojną pracę, zupełnie inną od dotychczasowej walki o życie pacjentów. Jednak nie potrafi całkiem żyć bez tej adrenaliny i chęci pomocy. Postanawia jednak że praca tutaj będzie przejściowym etapem dobrym na wyciszenie się. Tak się jednak może nie stać, bo już pierwszego dnia wpada podczas akcji ratunkowej na szarmanckiego Szpanera w postaci Linca. Ale co jeśli to właśnie taki Szpaner będzie w stanie zapewnić jej spokój? Historia ta jak i poprzednie części dostarcza czytelnikowi wielu emocji, od szczęścia, spokoju, przez niepokój, smutek aż po strach, nadzieję i ekscytację. Oczywiście nie może zabraknąć znanych nam już bohaterów jako idealnego dopełnienia historii. Każdy z byłych i obecnych głównych bohaterów wprowadza do historii specyficzną dynamikę, a razem tworzą coś niesamowitego, dzięki nim można się poczuć jak w gronie wielkiej kochającej się rodziny. Mimo, że nie każdy miał łatwy start. Nie zapominajmy też o scenach erotycznych, bo i one występują w książce, jednak tak samo jak w "Nareszcie moja" tak i w "W obronie tego co moje" są one nieco bardziej stonowane, nie pojawiają się tak szybko i często jak w przypadku pierwszej części.
-
Recenzja: Magiapapieru_, Wróbel-Malicka Paulina
„W obronie tego co moje” Lucy Score To druga książka autorki którą czytałam i kolejny raz jestem zachwycona. Jest to 3 tom z serii „Miasteczko Benevolence” jednakże każda książka jest historią innych bohaterów i nie trzeba znać poprzedniej części. Ten tom to wzruszająca historia Mackenzie i Lincolna. Mack przyjechała do miasteczka w ramach zastępstwa w przychodni. Wcześniej pracowała na froncie i uznała, że tak będzie lepiej dla jej zdrowia. Nie chce się rownież angażować emocjonalnie w żadne związki. Linc natomiast, to komendant straży pożarnej i niezły czaruś. Gdy Mack i Linc spotykają się po raz pierwszy, Linc postanawia, że Mack zostanie jego żoną. Gdy para zaczyna się spotykać, a Mack jest coraz bliższa rezygnacji ze swoich postanowień odzywa się jej ciemna przeszłość. Dziewczyna zamyka sie w sobie i odsuwa od Linca. Zarówno Mack jak i Linc to osoby z silnymi charakterami i ogromnym poczuciem humoru. Rozmowy między nimi za każdym razem powodowały mój wybuch śmiechu. Uwielbiam gdy w książce oprócz poruszania trudnych tematów, jest duża dawka humoru. Muszę to napisać. Jest to przecudowna i wzruszająca książka. Chociaż bardzo rzadko płacze na książkach, to na tej ryczałam nieustannie. Zarówno ze wzruszenia, jak i ze smutku. Zdecydowanie autorka pisze takie książki jakie lubię czytać. Trudne i wzruszające ale zawsze wskazują światełko w tunelu i drogę wyjścia. Daję tej książce 5/5!
-
Recenzja: monika_czyta, Smagała Monika
Małe miasteczka takie jak Benevolence maja to do siebie, że każdy, każdego zna. W przypadku osób, które pełnią ważną funkcje w lokalnym społeczeństwie zainteresowanie wśród ludzi rośnie. Tak wiec każdy zna miejscowego bohatera Lincolna Reed’a, który pełni funkcje komendanta straży pożarnej, który niejednokrotnie uratował ludziom życie. Mężczyzna poza byciem lokalnym bohaterem jest również niesamowicie przystojny, jednak z jakiegoś względu wciąż pozostaje sam. Mackenzie O’Neil służyła w wojsku jako chirurg traumatolog. Okoliczności zmuszają lekarkę do porzucenia służby w wojsku i rozpoczęcia zupełnie nowej ścieżki kariery. Kobieta trafia do Benevolence, gdzie ma podjąć prace w lotniczym pogotowiu oraz w okolicznej przychodni jako lekarz rodzinny. Podczas jednej z akcji ścieżki Lincolna oraz Mackenzie się przecinają. Uroda kobiety zapiera dech w piersi komendanta, który postanawia zdobyć serce ślicznej lekarki. Niestety Mackenzie zmaga się z demonami przeszłości i nie interesują ją żadne bliskie relacje. Czy urok osobisty Lincolna sprawi, że Mackenzie zmieni zdanie i postanowi pozostać w małym miasteczku na dłużej? Uważam, że ostatni tom serii jest zdecydowanie najlepszy. Poprzednie części bardzo mi się podobały, jednak czytając „W obronie tego co moje” moje serce szybciej zabiło. Być może spowodowane było to faktem, że Lincoln niejednokrotnie narażał swoje życie dla innych, lub zwyczajnie okazał się dobrym facetem o którym marzy niejedna kobieta. Na docenienie zasługuje również fakt, że autorka stopniowo potoczyła relacje pomiędzy bohaterami, czyli bardzo realistycznie. Nie obyło się bez momentów wzruszenia, jednak to zasługa posłowia i tego co napisała tam autorka. Być może to tylko ja jestem taką beksą, jednak prawdziwa historia Iskierki niesamowicie mnie wzruszyła. Zachęcam do lektury wszystkich tomów.
-
Recenzja: Subiektywnie_skomentowane, Persanowska Angelika
To już ostatni tom Miasteczka Benevolence. Poznajemy w nim Linca i Mack, dwójkę nieustraszonych mundurowych. Kurczę, co to była za historia! Czytałam ją z zapartym tchem. Te wszystkie akcje straży pożarnej i pogotowia lotniczego wywoływały u mnie ciarki. W dodatku zwroty akcji, które wymyśliła autorka nie pozwalały oderwać się od fabuły. Jeśli czytaliście poprzednie tomy i Wam się podobały, to ten pokochacie równie mocno. Lincoln występował już wcześniej, ale oprócz tego, że bym strażakiem i miejscowym podrywaczem to mało o nim wiadomo. Mackenzie jest nowa w miasteczku i na pozór kompletnie do niego nie pasuje. Co się zmieni? Tego musicie się dowiedzieć sami. Wierzcie mi, nie pożałujecie. Wydaje mi się, że ten tom był mimo wszystko trochę spokojniejszy niż poprzednie części. Głównie dlatego, że przeszłość bohaterów była w większości za nimi. Problemy, które musieli przepracować nie były aż tak emocjonujące, jak w przypadku poprzednich par. Tu autorka nadrabiała wspomnianymi już akcjami ratowania życia i zdrowia, którymi bohaterowie zajmowali się na co dzień. Ciesze się, że mogłam wrócić do Benevolence. Szkoda, że to był ostatni raz 😔 polubiłam to miasteczko i ludzi. Fajnie było zajrzeć do bohaterów poprzednich części i zobaczyć co u nich. Bardzo Wam polecam całą serię opowiadającą o Miasteczku Benevolence. To są piękne historie 😍
-
Recenzja: despite_your_books, Mordal Daria
Było to moje kolejne spotkanie z twórczością Lucy Score. Ciężko mi oceniać tę pozycję, ponieważ zawierała świetne i wciągające momenty, ale także gorsze, z którymi się męczyłam. Początek bardzo mi się spodobał i zrobił nadzieję. Historia jest momentami przewidująca. Bardzo spodobał mi się pomysł dotyczący zawodów głównych bohaterów. On jest strażakiem, ona-lekarzem. Razem ratują ludzi, co tworzy cudowny wątek. Opisy medyczne też mnie zaciekawiły, chociaż zazwyczaj za nimi nie przepadam. Myślę, że książka znajdzie swoich fanów. Lekka pozycja, idealna, aby poczytać w ogrodzie. Oczekiwałam od niej czegoś lepszego. Jest też nie do końca dla mnie, ale będę o niej pamiętać. Podsumowując, polecam, jeśli lubicie takie klimaty.
-
Recenzja: studyjulkaaa, Szatkowska Julia
jeśli jesteście ze mną tutaj, już trochę dłużej na pewno kojarzycie, że uwielbiam ksiązki Lucy i jest to zdecydowanie jedna z moich ulubionych zagranicznych autorek i nie żadnej jej książki, której po prostu bym nie lubiła. seria miasteczko Benevolence już od pierwszego tomu miała całe moje serce, dlatego tym bardziej nie mogłam doczekać się i kolejnych tomów! każda z trzech książek tego cyklu wyróznia się czymś innym, każda jest inna, każda tak samo wyjątkowa. przedstawia różnych bohaterów, ale łączy ich jedno, mieszkają w Benevolence, małym miasteczku, w którym znależli się przypadkiem, lub żyją w nim od urodzenia. w tej części na głównym planie mamy strażaka Linka, którego mieliśmy okazję poznać już we wcześniejszych książkach i Mackenzie, która sprowadza się do miasta na zastępstwo obecnego lekarza. również i tym razem bohaterowie mierzą się z wieloma przeciwnościami losu, ich droga do wspólnego szczęścia nie jest prosta. Mackenzie cały czas dopadają wątpliwości i trudne przeżycia z przeszłości, a za to nas strażak jest jej bardzo oddany i gotowy poczekać, tyle aby Doktor Marzenie została jego żoną. w książkach Lucy, każdy znajdzie coś dla siebie. większość na pewno polubi się z jej stylem pisania i tym jak kreuje swoich bohaterów. na pewno spodoba się też czytelnikom fakt, że w książkach bohaterowie z danej serii się przeplatają i możemy też i poznać ich dalsze losy i dowiedzieć się co wydarzyło się dalej, co zdecydowanie dodaje klimatu tym historiom! dodatkowo świetny małomiasteczkowy klimat, każdy z każdym się zna, a ludzie się jednoczą do pomocy czy podziękowań! zdecydowanie "W obronie tego, co moje" jest moją ulubioną częścią tego cyklu, choć każda książka miała w sobie naprawdę wiele fajnego! ciężko rozstawać mi się z bohaterami, bo całosć była naprawdę świetna i nie chce się jej kończyć! moja ocena 5/5
-
Recenzja: wiecej_niz_ksiazki, Pompa Pamela
Kolejna książka z serii Miasteczko Benevolence okazała się być jeszcze lepszą niż jej poprzedniczki. Linca mieliśmy okazję poznać już we wcześniejszych tomach, ale dopiero tutaj możemy zobaczyć jaki on jest naprawdę. Jestem pozytywnie zaskoczona jego postacią. Nie spodziewałam się,że jest on taki kochany! On naprawdę skradł moje serce już od pierwszych stron. I na dodatek jest komendantem straży pożarnej? Czujecie ten ogień? Mack przyjeżdża do miasta z zamiarem znalezienia spokoju. Jej życie od zawsze było chaotyczne i pełne emocji, ponieważ pracowała jako chirurg i ratowała życie żołnierzom podczas misji. W miasteczku Benevolence dostała posadę lekarza rodzinnego. Jest lekka różnica, prawda? Uwielbiam moment, w którym dziewczyna zderza się z rzeczywistością i wpada w pułapkę życia towarzyskiego z mieszkańcami miasteczka. On jest strażakiem, ona jest lekarzem, okazuje się,że ich zawody są bardzo ze sobą powiązane. Bardzo podobało mi się to,że autorka opisała wiele akcji, w których mogli wykazać się nasi bohaterowie. Wizyty lekarskie, wypadki, pożary, a nawet akcje medyczne na miejscu wypadku - to było coś niesamowitego. Zwłaszcza przy jednej scenie byłam maksymalnie poruszona. Dzięki temu czułam,że nie jest to zwyczajny romans, w którym są tylko opisy randek i wielkich uniesień. Ale tego również nie zabrakło! Pomiędzy bohaterami już od samego początku pojawiła się chemia. A to wszystko przez Linca i jego urocze, ale lekko prowokacyjne zachowanie. Przyznajmy szczerze, Mack nie potrafiła się mu oprzeć. I najbardziej podobało mi się to,że najpierw utworzyła się pomiędzy nimi nić przyjaźni, a dopiero później odważyli się na coś więcej. Dodam jeszcze tylko,że są sąsiadami! Dramatyczne momenty również były, muszą być akcje, które przyspieszą akcje naszych serc. Powiem tylko tyle: dziewczyna nie miała lekko w życiu. I muszę jeszcze wspomnieć o Iskierce. Czyli cudownej psinie, która była wierną towarzyszką Linca i zdecydowanie była promyczkiem tej historii.
-
Recenzja: Tiktok, Ołów Maja
"W obronie tego co moje" Lucy Score, czyli trzecia część z serii Miasteczko Benevolence. Opowiada ona historię kolejnych z przyjaciół Harper i Luca z pierwszej części. Tutaj poznajemy komendanta straży pożarnej, Lincolna Reeda i panią doktor Mackenzie O'Nail, która swoją karierę medyczną rozpoczęła od pracy na polu bitwy, ale teraz postanowiła zmienić swoje życie i się "ustatkować". Książka pokazuje nam wiele sytuacji, które mogą nam się przydarzyć w życiu codziennym, a nie zawsze będziemy wiedzieć jak sie zachować. Dzięki dużej ilości rozdziałów z perspektywy doktor O'Nail, można dowiedzieć się więcej o objawach i czasem sposobach leczenia niektórych chorób. Z drugiej strony dzięki perspektywie komendanta możemy dowiedzieć się jak należy zachować się podczas wypadku lub pożaru. Jak na razie najbardziej z tej serii spodobała mi się historia Harper i Luca, chodź ta też nie jest zła. Ogólnie jeśli ktoś czytał już poprzednie części, na pewno się nie zawiedzie. A jeśli ktoś nie miał jeszcze możliwości poznania tej serii to bardzo polecam zaznajomić się z nią. Na pewno się nie zawiedziecie.
-
Recenzja: katherinethebookworm.blogspot.com, Katarzyna Górka
Czasem pasującą do nas połówkę, możemy spotkać w niecodziennych okolicznościach. Możemy zetknąć się z nią w sytuacji, która nie sprzyja nawiązywaniu znajomości, ponieważ w grę wchodzą działania mające na celu ratowanie ludzkiego życia. Nie oznacza to jednak, że nie można zwrócić uwagi na siebie nawzajem. A od tego już - jeśli los sprzyja - prosta droga do późniejszego wpadania na siebie. A to może dodatkowo ułatwić fakt mieszkania po sąsiedzku… Przedmiotem mojego dzisiejszego wywodu, jest najnowsza wydana w Polsce książka pióra Lucy Score, czyli ,,W obronie tego, co moje” (org. ”Protecting What's Mine”). Jest to trzeci tom serii Miasteczko Benevolence, w którym - jak wskazuje nazwa - mamy do czynienia z motywem małego miasteczka, a także z motywem sąsiadów. Poznajemy w tej powieści historię dwojga przedstawicieli służb ratunkowych, których drogi przecięły się po raz pierwszy, gdy oboje byli w pracy… Głównym bohaterem ,,W obronie tego, co moje”, jest Lincoln Reed, komendant lokalnej straży pożarnej. Mężczyzna jest typem flirciarza i macho. Jest pewny siebie, aczkowiek skromny, jeśli chodzi o kwestie związane z jego pracą i ratowaniem ludzkiego życia. Linc jest jednym z tych ludzi, którzy widząc niebezpieczeństwo, odważnie ruszają na ratunek poszkodowanym. Jest bohaterem, który nie waha się podjąć ryzyko w słusznej sprawie. Jak wtedy, gdy po raz pierwszy przecięły się jego drogi z Mackenzie O’Neil, piękną, mającą swoje tajemnice, nie potrafiącą przejść obojętnie obok kogoś, kto potrzebuje pomocy lekarką, która właśnie sprowadziła się do Benevolence i jak się później okazało, zamieszkała tuż obok niego. Moje poprzednie spotkania z serią Miasteczko Benevolence nie przebiegły idealnie. ,,Dziewczyna na niby” i ,,Nareszcie moja” nie wprawiły mnie w zachwyt. Zwłaszcza drugi tom był tym, do którego miałam kilka ,,ale”. Do ,,W obronie tego, co moje” podeszłam z lekką obawą przed powtórką z rozrywki, ale paradoksalnie z ciekawością tego, co przyniesie mi następna historia miłosna, rozgrywająca się w miasteczku Benevolence. Okazuje się, że w przypadku niektórych serii zastosowanie znajduje zasada ,,do trzech razy sztuka”. W moim przypadku dopiero po przeczytaniu trzeciej powieści z serii Miasteczko Benevolence, mogę mówić o prawdziwej satysfakcji. Muszę przyznać, że pierwszy rozdział tej książki był czymś, co rozpaliło we mnie iskrę zainteresowania oraz obudziło nadzieję na ciekawą, pełną emocji historię. Serce biło mi szybciej, gdy śledziłam rozwój wydarzeń. Autorka wrzuciła mnie w samo centrum zdarzeń i pozwoliła z bardzo bliskiej odległości przyglądać się nieustraszonemu i zdeterminowanemu Lincowi. Już te dwa początkowe rozdziały książki, wiele mi o nim powiedziałby. I spowodowały, że zaczęłam przychylnie parzyć na ,,W obronie tego, co moje”. W tych początkowych rozdziałach było życie. Były emocje - niepewność, obawa, napięcie pomieszane z ciekawością, jak się to zakończy, co się jeszcze stanie. I choć później bywały momenty, że robiło się mdło, to jednak częściej zdarzały się momenty, gdy czułam naprawdę wiele. I to mi się podoba, bo ja lubię czuć czytając. W omawianej właśnie powieści, podoba mi się przede wszystkim to, jakie zawody Lucy Score wybrała dla Lincolna i Mac. Brakowało mi na polskim rynku, zdominowanym przez historie o władczych miliarderach, mafiosach i młodocianych bad boyach, książek, w których w rolach głównych obsadzeni zostali bohaterowie dnia codziennego, których praca polega na działaniach związanych z ratowaniem ludzkiego życia. Lucy Score właśnie na nich ustawiła focus w ,,W obronie tego, co moje”. Autorka pokazuje tutaj czytelnikowi, jak ważna - ale też i niebezpieczna - bywa praca strażaków. I jak odpowiedzialna jest praca lekarzy. Na podstawie tej historii można wysnuć wniosek, że nie są to zawody dla egoistów, tchórzy i ludzi, którzy nie mają w sobie za grosz empatii i chęci do niesienia pomocy w sytuacjach kryzysowych. Kolejną rzeczą, która przemawia na korzyść trzeciego tomu Miasteczko Benevolence, jest to, że mam słabość do Linca. Owszem, czasem mnie wkurzał, gdy wchodził w tryb macho. Ale przecież nasi partnerzy, narzeczeni, mężowie, też czasem uruchamiają w sobie coś takiego i też niekiedy jest to denerwujące, ale nie na tyle, aby tę drugą osobę całkiem znielubić, prawda? Podoba mi się charakter Lincolna, jego miłość do zwierząt oraz gotowość do niesienia pomocy i do chronienia tych, na których mu zależy. Jest kochanym facetem, który zaimponował mi już na samym starcie, podczas wydarzeń, które śledziłam w napięciu w początkowych rozdziałach. A jeśli chodzi o Mackenzie, to byłam ciekawa jej osoby. Chciałam dowiedzieć się, jaka jest jej historia, jakie tajemnice skrywa i co przywiodło ją do Benevolence. W powieści pt. ,,W obronie tego, co moje”, podobały mi się również początki relacji bohaterów. Były luźne, bez napinki. Czasem bywało zabawnie, jak się obserwowało ich interakcje, a innym razem uroczo. W ogóle to powiem Wam, że Linc i Mac dobrali się jak w korcu maku. Oboje czasem potrzebowali skoków adrenaliny. I oboje byli gotowi nieść pomoc ludziom w potrzebie. Plusami są też dla mnie w tej książce klimat małego miasteczka, motyw sąsiadów oraz rodzinna atmosfera panująca w remizie strażackiej. ,,W obronie tego, co moje” to spokojny, uroczy, wzruszający, ciut spicy, chwilami zabawny, romantyczny małomiasteczkowy romans. Nie jest to dzieło wybitne, ale mi przypadła do gustu historia, którą tej konkretnej parze postaci zgotowała autorka. I nawet narracja trzecioosobowa, na myśl o której krzywię się zazwyczaj jak po wypiciu soku z cytryny, nie sprawiła, że źle mi się czytało tę powieść i nie wpłynęła znacząco na mój odbiór tej opowieści. Moim zdaniem ,,W obronie tego, co moje”, to jak do tej pory najlepsza część serii Miasteczko Benevolence.
-
Recenzja: everlessss, Sikora Kaja
Macie takie autorki, których książki bierzecie w ciemno? Ja mam takich kilka, a jedną z nich jest Lucy Score. Królowa małomiasteczkowych romansów spowodowała, że nie chciałam kończyć książki Książka swoją premierę miała 18 lipca, a ja przychodzę do was z recenzją tego cudeńka ,,Jesteśmy tacy sami. Ziarnka w korcu maku. Praktycznie czytamy sobie w myślach.’’ Historia miasteczka Benevolence jest jedną z moich ulubionych małomiasteczkowych historii. Każda z nich chwyciła mnie za serce i spowodowała, że wielokrotnie wracam do niej myślami. ,,W obronie tego co moje’’ poznajemy historię Lincolna Reeda. Komendanta straży pożarnej w Benevolence. Jest nazywany przez mieszkańców bohaterem, każdy go uwielbia, a najbardziej jego pieska Iskierkę. Mackenzie O’Neil poznał na jednej z akcji ratunkowych i przepadł. Facet co nie angażuje się w związki całkowicie zakochał się w pani chirurg. Mieli wiele wspólnego, oboje rozumieli jak cienka granica jest między życiem, a śmiercią. Jednak los bywa przewrotny!! Mackenzie musząc zwolnić tępo pracy, przeprowadziła się na pół roku do Benevolence, aby pracować w miasteczkowej klinice. To nie koniec niespodzianek, bo jak się okazuje Lincoln i Mackenzie są sąsiadami, a on zrobi wszystko, aby serce doktor marzenie należało do niego. Powiem wam, że nie chciałam kończyć tej książki. Tak bardzo zżyłam się z bohaterami, że nie byłam w stanie zakończyć swojej przygody z miasteczkiem Benevolence. Sama chciałabym tam zamieszkać. To jak oni się znają, nie ma tajemnic i zgrzytów, każdy się o siebie troszczy jest czymś pięknym. Najbardziej jestem wdzięczna autorce za to, że w każdej z części byliśmy w stanie poznać historie innych bohaterów. ,,W obronie tego co moje’’ mamy przeskok czasowy. Od akcji w ,,Nareszcie moja’’ moja kilka lat i poznajemy również co się działo u Aldo i Glorii oraz Harper i Luke’a. Uwielbiam cię za to Lucy!! Wielokrotnie popłakałam się właśnie na tych momentach. Widząc jak doświadczyli swojego happy end było czymś pięknym. Nie mam nic złego do powiedzenia o tej książce. Totalnie przepadłam dla Lincolna i jego uroku. Seksowny strażak? Say no more. Jego relacje z dziećmi to najpiękniejsze co czytałam. Opiekuńczy, śmieszny, a co najważniejsze chęć zostania tatą. Wiedział, że Mackenzie nie chce przywiązania, nie chce tego co on, ale to go nie odstraszyło. Coś go ciągnęło do niej i został z nią w najtrudniejszych chwilach. Mackenzie wiedziała, że wpadła jak śliwka w kompot. Deklarując Lincolnowi, że nie chce związku nie spodziewała się, że się w nim zakocha. Wewnętrzna walka z demonami powodowała, że bała się wyznać mu uczucia, ale jak już to zrobiła, to był najpiękniejszy moment w całej książce. Zamykając książkę po skończeniu czułam pustkę. Pożegnania nie są najłatwiejsze, a chęć przeczytania książki od nowa była ode mnie silniejsza. Zdecydowanie kocham tę serię i wiem, że niedługo przeczytam ją od nowa 5/5⭐ 3/5🌶
-
Recenzja: unspecial_amazingbooks , Łojko Katarzyna
Było to moje kolejne spotkanie z autorką i należało ono również do udanych. Lubię wracać do mieszkańców miasteczka Benevolence i czytać historie o kolejnych bohaterach. Między Lincolnem, a Mackenzie chemie było czuć od początku. Mimo, że cała historia jest mocno przewidywalna, bardzo przyjemnie mi się ją czytało. Polecam!
-
Recenzja: upolowane, Dudek Agnieszka
📖 Jesteśmy tacy sami. Ziarnka w korcu maku. Praktycznie czytamy sobie w myślach. 📖 Lucy Score - W obronie tego, co moje. To trzeci tom serii "Miasteczko Benevolence". Nawet bez znajomości poprzednich części śmiało można przeczytać tę książkę, ponieważ każda z nich to odrębna całość. Ale z pewnością wielbiciele twórczości Lucy Score (w tym, oczywiście, również ja), nie odmówią sobie przyjemności poznania całości. Benevolence, w którym podejmuje pracę odważna lekarka, skradło od początku moje serce. Podobnie jak przystojny komendant straży pożarnej. Może i jego zawód polega na gaszeniu pożarów, ale za to z całą pewnością wznieca je w niejednym kobiecym sercu. Ten mężczyzna to wymarzony ideał. Czy są gdzieś jeszcze takie egzemplarze? Jeśli tak, to poproszę o jeden na wyłączność. Ale niestety, to Mackenzie O'Neil wpadła mu w oko. Teraz musi tylko przekonać ją do tego, że są dla siebie stworzeni. Jestem pod ogromnym wrażeniem uroku tej historii. Począwszy od pięknej okładki podoba mi się w niej wszystko. Ta specyficzna i niepowtarzalna atmosfera małego miasteczka, gdzie ludzie wszystko o sobie wiedzą, ale jednocześnie mogą na siebie nawzajem liczyć w każdej sytuacji sprawia, że mam ochotę przenieść się tam choćby dziś. I to na stałe, a nie tylko na tych kilka godzin, które zajęła mi lektura. Mam nadzieję, że i wy dacie się zaprosić do spędzenia cudownego czasu w towarzystwie mieszkańców Benevolence. Ogromnie polecam.
-
Recenzja: ubranewslowa , Kochańska Aleksandra
książki Lucy Score mogę brać w ciemno. ma ona dar do przyciągania czytelników, natomiast jej historie są proste, a jednocześnie nietuzinkowe. "w obronie, tego co moje" to małomiasteczkowy romans, który chwyta za serce. autorka nie pozwala nam się nudzić. wprowadza wiele zamieszania w fabułę i to jak to połączyła wszystko ze sobą jest piękne. uwielbiam klimat jaki niosą za sobą małe miasteczka. społeczność od której bije życzliwość i gotowość niesienia pomocy oraz sympatia z jaką podchodzą do nowych mieszkańców to coś co bardzo dobrze mi się to czyta. chemia między bohaterami była wyczuwalna od pierwszego spojrzenia, a ich znajomość bywała burzliwa. mężczyzna, który w końcu pragnie się ustatkować i kobieta, która nie chce plątać się w żaden związek. połączenie tej dwójki było ciekawym zestawieniem charakterów i dostarczyło książce masę humoru. postać Mackenzie skrywa wiele tajemnic. jej dzieciństwo nie było usłane różami, a największej krzywdy doznała w domu rodzinnym. wszystko co ją spotkało zarówno w dzieciństwie jak i na wojnie gdzie służyła pomocą medyczną ukształtowało jej charakter. to zamknięta w sobie kobieta, która nie chce dopuścić do siebie nikogo. przez brak dobrych wzorców nie chce wchodzić w relacje romantyczne z mężczyznami i nie marzy o założeniu rodziny. w miasteczku Benevolence jej mury zaczynają się kruszyć. urzekło mnie to, że jednym z bohaterów tej książki został czworonóg. Iskierka wniosła bardzo wiele w fabułę,a jej obecność sprawiła mi wiele radości. w książkach brakuje mi takich właśnie bohaterów. "w obronie, tego co moje" to książka, która dostarczyła mi wielu emocji. historia Mack i Linca wzrusza do łez, a postać Iskierki dostarczyła mi wiele radości!
-
Recenzja: bookaholic.in.me, Leszczak Joanna
Życie jest ulotne. Wystarczy kilka chwil, by zostało przerwane lub zmieniło się nie do poznania. A najlepiej zdają sobie z tego sprawę ludzie, którzy na co dzień stykają się z tą cienką linią łączącą życie i śmierć. Personel medyczny, strażacy, policjanci i wiele innych osób, które wybiera te jakże potrzebne, ale i zmieniające myślenie i postrzeganie wszystkiego zawody, niejednokrotnie poświęca swoje losy prywatne, by ratować innych. Ale przecież oni też zasługują na wszystko, co najlepsze od życia, prawda? Mackenzie jest niezwykle doświadczonym lekarzem. Była na misji, ratowała ludzi w najróżniejszych warunkach i także w najróżniejszych warunkach przebywała. Nieustanna adrenalina, niepewność wydarzeń i trudne okoliczności napędzały jej codzienność. W ramach rozrywki, raz na jakiś czas wybierała się na wakacje z dala od wszystkiego lub wikłała się w nic nie znaczącą relację. Nie dla niej związki, nie dla niej stateczność, nie dla niej spokojnie życie. A jednak znalazła się w Benevolence, niejako z własnego wyboru. Na szczęście ten pobyt ma swoją datę końcową. Linc jest komendantem miejscowej straży pożarnej. Idealny wujek, znośny brat, świetny szef, lubiany przez wszystkich mieszkańców. Do tego nieprzejednany flirciarz, który swoim urokiem osobistym jest w stanie oczarować każdą kobietę - i skrzętnie z tego korzysta. Nie wstydzi się swojej historii randkowej, jednak nigdy nie myślał o ustatkowaniu się. Dopiero niedawno, nieproszone spostrzeżenia wdarły się do jego głowy. Lecz na ten moment ma ukochaną pracę, najcudowniejszego psa pod słońcem, kawalerskie mieszkanie i tyle musi mu wystarczyć. „W obronie tego, co moje” to zdecydowanie najlepszy tom serii, który zabiera nas ponownie do urokliwego miasteczka Benevolence. Lucy Score wykazała się naprawdę ogromnym researchem, fundując nam w tej pozycji mnóstwo odniesień do pracy lekarza i strażaka oraz pokazując nam ich pracę od kuchni - to było naprawdę doskonałe. Ten motyw niesamowicie urozmaicił lekturę i sprawił, że była wręcz nieodkładalna. A za jego sprawą genialnie zostało ukazane jak kruche jest ludzkie życie i jak trudno pogodzić się z czyjąś śmiercią. Oczywiście znajdziemy tu też hołd dla niewielkich miasteczek i ich społeczności ukazujący ich specyfikę, ale i niecodzienną miłość, szacunek i opieką, jaką darzą się mieszkańcy. Romans tu przedstawiony nie uniknie problemów, lecz także zaangażuje równie mocno, jak inne wątki prezentowane w powieści, nie przytłaczając czytelnika namiętnością, a raczej stawiając na dojrzałe ukazanie miłości - choć naznaczonej przeszłymi doświadczeniami i strachem. Wielbiciele serii znajdą tu też wzmianki o bohaterach z poprzednich części, natomiast ich nieznajomość nie przysporzy żadnych kłopotów we wciągnięciu się w fabułę. To perfekcyjna propozycja dla szukających romansu z przemyślaną fabułą. poruszającego istotne tematy i bezbłędnie napisanego. A wisienką na torcie jest wątek Iskierki, cudownego psa, który roztopi każde serce! Polecam.
-
Recenzja: Majowe czytanie, Świdrak Weronika
Miasteczko Benelovence. Seria, która podbiła moje serce na równi z samą autorką. Jeśli kiedykolwiek mieliście do czynienia z książkami autorki, zapewne wiecie, że bohaterowie kreowani przez Score mają to do siebie, że w przeszłości przeszli naprawdę wiele. Pierwszy tom dosadnie to udowodnił, postać Harper była tak poturbowana przez życie, że gdybym miała opisać po kolei wszelkie katastrofy, brakłoby mi doby. Cieszy mnie to, że Linc jako postać drugoplanowa poprzedniej historii doczekała się własnego momentu. Jako człowiek zdecydowanie zasłużył. Bohater świetnie dopracowany i bardzo charyzmatyczny. Wbrew przywdziewaniu maski oddanego, odważnego i wiecznie uśmiechniętego, za zamkniętymi drzwiami jego wrażliwość i niskie poczucie wartości przeważało szalę. Mackenzie nie zwróciła za to za bardzo mojej uwagi, była taka... zwykła? Akcja się toczyła, ja przywiązywałam uwagę do Lincola, a Mack gdzieś tam była, bo musiała być. Tej historii nie brakuje momentów uniesień i namiętności, jak i stron, z których ból i smutek można zbierać garściami. Widać tutaj czym tak naprawdę powinno być wsparcie i poświęcenie. Nie będę rozpisywała się zbytnio na temat stylu pisania autorki, bo sami dobrze wiecie, że wręcz go uwielbiam. Przez książki Lucy się płynie, a nie kroczy. Tutaj akcja przeważa wasze oczekiwania. Spicy sceny są smaczne i w 100% adekwatne do okoliczności. Na dodatek zaznaczę, że autorkę cechuję również to, że zawsze robi ogromny research, a wszelkie dodatkowe informacje, którymi nas raczy, są adekwatne i oparte na faktach.
-
Recenzja: Instagram, Kamyszek Dominika
Uwielbiam tę serię, naprawdę. Pierwszy tom był cudowny, drugi świetny, choć miał wady, a trzeci zdecydowanie dotrzymuje im kroku. Powiem szczerze, że byłam przekonana, że to dylogia, więc skakałam z radości, widząc, że jest kolejny tom. Po cichu liczę, że Benevolence nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa 💜 Mackenzie jest lekarką polową, która teraz w ramach odpoczynku od wojny w Afganistanie osiadła na pół roku w małym miasteczku, gdzie służy w pogotowiu lotniczym i prowadzi gabinet lekarza rodzinnego. Lincoln to komendant lokalnej straży pożarnej, kobieciarz, który nigdy nie planował się ustatkować. Dopóki podczas jednej akcji ratunkowej nie poznaje Mack... U Lucy Score charakterystycznym motywem jest to, że jej bohaterowie mają spory bagaż traumatycznych doświadczeń. W tym przypadku, w porównaniu do dwóch pierwszych tomów, nie jest tak źle - Mack, mimo lat spędzonych na misjach w Afganistanie, nie ma PTSD, a „jedynie” pewne niedostosowanie społeczne, ma problemy z empatią i kontaktami z pacjentami. Linc to facet niemal idealny, w sumie nie wiem, czy trochę nie za bardzo. Od samego początku widać, że ci dwoje pasują do siebie jak dwie połówki całości, ale Mack nie jest do tego przekonana. Obserwowanie jej powolnej zmiany nastawienia to świetna przygoda - Lucy Score potrafi opisywać takie relacje 💜 To samo można powiedzieć o budowaniu napięcia i podgrzewaniu atmosfery, bo niektóre sceny są naprawdę gorące! Słodyczy tej historii dodaje Iskierka - ukochany labrador Linca, zwłaszcza gdy przeczytamy historię pierwowzoru tego psiaka, załączoną na końcu książki. Chusteczki niezbędne! Bardzo polecam i liczę, że będę miała jeszcze okazję wrócić do Benevolence 💜
-
Recenzja: pierwsza.ostatnia.strona, Wdowikowska Paula
Moi drodzy, oficjalnie staje się fanką książek Lucy Score i w najbliższym czasie przeczytam wszystkie, które wyszły spod jej pióra. Czy długopisu, albo klawiatury. Jak przeczytam już wszystkie jej książki, to wtedy będę wiedzieć, czy mój obecny zachwyt jest zasłużony. Bo w chwili obecnej jestem zachwycona historia, ktora stworzyła. Kolejny raz przenosimy się do miasteczka Benevolence, tym razem poznając nieco bliżej zabójczo przystojnego strażaka Lincolna Reeda oraz Mackenzie O'Neil, zwaną również doktor Marzenie Ona nie szuka nowych przygód, chce zaznac odrobiny spokoju, z kolei komendant Linc znany jest ze swoich miłosnych podbojów. Czytając książkę śledzimy rozwój wydarzeń, ale spokojnie, nie zawsze będzie cukierkowo, bo Lucy Score lubi wplatać trudne historie, które rzutują na życie naszych bohaterów. Spotykamy bohaterów poprzednich części, ale nie szkodzi, jeśli nie czytaliśmy ich wcześniej, spokojnie można nadrobić później 😉 moje serce topiło się, gdy czytałam jak Linc nazywa dr Marzenie swoją przyszłą żoną po jakiejś godzinie od poznania 😄 facet potrafi postawić na swoim 😉 Nie wiem czy to pora roku tak na mnie wpływa, że mam ochotę na właśnie takie książki i takie historie. Polecam Wam na leniwe wakacyjne dni, ale również na te deszczowe, spędzone pod kocykiem. ❤️
-
Recenzja: adiwdrodze, Witkowska Sylwia
"W obronie tego co moje" Wydawnictwo @editio.red to moje drugie spotkanie z piórem autorki Lucy Score. Przy poprzedniej bawiłam się świetnie - przy tej także. Tym razem śledzimy losy. Linca i Mackenzie. On jest komendantem straży pożarnej, przystojny, rodzinny, pomocny, odważny i oddany pracy, kocha też zwierzęta. Ona nieustraszona pani doktor, która wróciła z frontu, szuka wytchnienia w lokalnej przychodni, jednak to typ kobiety, która kocha adrenalinę więc pełni dyżur także w pogotowiu lotniczym. Podczas pierwszej poważnej akcji, na miejscu karambolu spotyka Linca. Od tego momentu ich losy, będą się przeplatać. Czy zasadnicza pani doktor da się usidlić? Jakie tajemnice skrywa? Kto i dlaczego zagraża kobiecie? Przekonajcie się sami! Jeśli szukacie książki na weekend lub na jeden wieczór to ta sprawdzi się idealnie. Lekko napisana-sprawia, że pochłania się ją jednym tchem.
-
Recenzja: liliowestrony, Dutkiewicz Zuzanna
3/5 Mackenzie O'Neil rozpoczęła karierę medyczną od latania na pole bitwy i wyciągania stamtąd rannych żołnierzy. Przeprowadzka do Benevolence miała pomóc jej wrócić do równowagi. Potrzebna jej była kuracja i normalne życie. To tam poznaje przystojnego Lincolna Reeda, komendanta straży pożarnej, który dla wielu był bohaterem. Od kiedy ją zobaczył wiedział, że są dla siebie stworzeni jednak po tym co Mackenzie przeszła, nie była gotowa na poważny związek. Autorka napisała prawdziwą historię, gdzie główni bohaterowie miewają swoje wzloty i upadki, walczą ze swoimi demonami. Ja osobiście mam jednak dosyć mieszane odczucia. Na początku ciężko było mi się za nią zabrać i tak naprawdę dopiero od połowy pociągnęła mnie za sobą aż do końca. Z jednej strony było bardzo dobrze, bo jednak emocje bohaterów były wyczuwalne, podrywy Lincolna to było złoto i bardzo podobały mi się sceny z akcjami ratunkowymi, zostały w dobry sposób przedstawione i czytając je czułam się jakbym oglądała film o lekarzach 😍 Z drugiej niestety się zawiodłam bo w wielu sytuacjach nie wywarło we mnie aż tak głębokich emocji. Czegoś mi brakowało. Książkę zdecydowanie warto przeczytać, przede wszystkim dlatego, że można z niej wiele wynieść i będzie idealna na wieczorny relaks. Na pewno nada się dla osób, które potrzebują czegoś lekkiego.
-
Recenzja: a_angelika31, Owczarek Angelika
Mackenzie to wspaniała i pracowita kobieta, niestety dźwiga bagaż nieprzyjemnych doświadczeń, które wydarzyły się w jej dzieciństwie. Lekarka pragnęła zaznać stabilizacji, spokoju i pomimo tego co przeszła, pragnęła pomagać innym. Jednak praca w wojsku to nie było to. Pomaganie żołnierzom zamieniła na pogotowie lotnicze oraz prace w przychodni. By uciec od przeszłości przyjeżdża do małego miasteczka Benevolence. Tam poznaje wiele ludzi którzy w miasteczku traktują się jak jedna wielka rodzina, kobieta nie przywykła do takiego tłoku, momentami czuje się osaczona i jeszcze jest on. Nieziemsko przystojny, komendant straży pożarnej który zdecydowanie zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia nie będzie ułatwiał jej życia, a szczególnie zniweczy plany o stabilizacji. Nie pomaga też fakt że mieszka obok tego przystojniaka. A ze to małe miasteczko na każdym kroku będzie go spotykać, a takie gesty jak wysłanie jej kwiatów, czy pomoc jej przy chorej nodze, jeszcze bardziej pogrąży kobietę. Pojawi się też ona, Iskierka która zawładnie sercem bohaterki. Praca lekarki nie będzie taka łatwa jak jej się wydawało na początku, a przypadkowe akcje chwilami będą naprawdę niebezpieczne. Czy kobieta zostanie w miasteczku?? Czy przeszłość zapomni o kobiecie?? Co będzie ją łączyć z przystojnym strażakiem?? Autorka zadbała o to by czytelnik czół się komfortowo podczas czytania tej pozycji, dodała bardzo szczegółowe opisy akcji, ale także pokazuje nam dokładnie jak wyglada zawód lekarki jak i przystojnego strażaka. Emocje będą towarzyszyć, aż do samego końca jestem tego pewna. Miasteczko w którym żyją bohaterowie ma swój urok, dzięki czemu lektura była przyjemna i lekka. Jeśli szukacie czegoś co was wciągnie od pierwszych stron to już nie musicie szukać, ta pozycja jest idealna dla was. Książka to nie tylko romans i miłość, momentami będzie zabawnie, ale też bardzo groźnie. W tych wpadkach każdy szczegół dopieszczony jest w każdy możliwy sposób, i na najwyższym poziomie. Staranność i rzetelność to zdecydowanie klucz do sukcesu, a autorka wykorzystała potencjał do granic możliwości. Dzięki temu książka ma tą glebie której brakuje wielu książkom. Jedynie gubiłam się przy ilości imion, było ich zbyt dużo i niektóre bardzo podobne do siebie. Jednak niektórym czytelnikom może to się bardzo podobać.
-
Recenzja: Zaczytana Archiwistka Bookstagram, Paulina Kamieniecka
„Jak kochać i nie spłonąć?” „W obronie tego, co moje” autorstwa Lucy Score to już trzecia część serii Miasteczko Benevolence, w której autorka poza ognistymi romansami przygotowała dla nas cykl powieści, w których porusza przyziemne problemy. Przyznam, że z każdą kolejną książką tej autorki przekonuję się do jej twórczości coraz bardziej - zakochałam się w piórze Score oraz jej poczuciu humoru, który po pewnym czasie staje się bardzo zaraźliwy. Tym razem autorka przygotowała dla nas postać niestraszonego strażaka - Lincolna Reeda, któremu nie był straszny nawet największy pożar. Jest to również mężczyzna, które ma duże powodzenie u płci przeciwnej - no proszę Was, kto byłby w stanie odmówić tak przystojnemu oraz umięśnionemu facetowi jak on? Niestety lub stety los stawia przed nim Mackenzie O’Neil - atrakcyjną panią doktor z blizną na twarzy oraz kobietę, która ratowała życie żołnierzom. Mackenzie pragnie odpoczynku od wspomnień z pola bitwy. Potrzebna jej była kuracja. Normalne życie. Więcej snu. Trochę jogi zajęć w ogródku, a jedyne, o czym marzyła to spotkanie na swojej drodze mężczyznę, który spowoduje u niej niejeden emocjonalny pożar. On od początku wiedział, że są dla siebie stworzeni, że między nimi może zapłonąć uczucie. Ona nie miała o tym pojęcia. Po wszystkim, co przeszła, nie była gotowa na poważniejszy związek. Odrobina niezobowiązującego seksu, owszem ― ale nic więcej. Cienie przeszłości w każdej chwili mogły odnaleźć drogę do jej duszy i… powrócić. I zniszczyć wszystko. Lucy Score jest jedną z tych autorek, po której książki uwielbiam sięgać po ciężkim dniu w pracy, czy to na uczelni. Czemu? Ta kobieta tworzy tak lekkie historie, które pozwalają mi na pełen relaks oraz chociaż na chwilę oderwać się od nudnej i szarej rzeczywistości. Czy tylko ja po zapoznaniu się z zarysem fabuły tej książki sądziłam, że autorka przygotowała dla mnie typowy schemat romansu, w którym kobieta na samym początku odpycha swojego adoratora, a później (jak gdyby nigdy nic) ląduje w jego ramionach oraz żyją długo i szczęśliwie? Możecie odetchnąć z ulgą, ponieważ Lucy Score pod przykrywką lekkiego romansu przygotowała dla nas historię, która pokazuje nam od „środka”, jak wygląda praca ludzi, którzy każdego dnia walczą o życie innych. Jeśli chodzi o naszych bohaterów, to moją ulubienicą jest bez wątpienia Mack, która od samego początku była dla mnie pewną zagadką. Od samego początku czułam, że pod maską silnej i niezależnej kobiety ukrywa się zraniona przez życie dziewczynka, jednak kiedy poznałam historię tej dziewczyny... po prostu zabrakło mi słów, a moje serce w pewnym momencie rozpadło się na tysiąc małych kawałków, a na policzkach pojawiły się pojedyncze łzy. Skoro jest to romans, warto odpowiedzieć kilka słów o relacji, która połączyła naszego przystojnego strażaka oraz atrakcyjną panią doktor, prawda? Autorka po raz kolejny przedstawia nam relację z przekroju tych prawdziwych - chemia, która pojawiła się pomiędzy Lincolnem, a Mackenzie w pełni mnie kupiła. Wręcz kibicowałam im od samego początku i z wielką niecierpliwością wyczekiwałam momentu, aż tych oboje wyznają sobie nawzajem, co do siebie czują. Czy książkę polecam? Jeśli obawiasz się, że nie możesz przeczytać tego tytułu, ponieważ nie znasz dwóch poprzednich tomów Miasteczka Benevolence („Dziewczyna na niby” oraz „Nareszcie moja”) nic straconego, ponieważ każda z tych historii możesz czytać osobno. Jednak w przyszłości radzę Wam zaopatrzyć się w poprzednie tomy, ponieważ dzięki nim będziecie mogli poznać bliżej innych mieszkańców tego urokliwego miasteczka.
-
Recenzja: Ur.szulka, Maciejna Ula
Piąta książka od Lucy Score w tym roku, ale to nie koniec, wypatrzyłam kolejną w zapowiedziach wydawniczych. Tym razem wracamy do miasteczka Benevolence. Tak uwielbiam małomiasteczkowe historie od Lucy Score. Małe miasteczka mają swój niepowtarzalny urok i niepowtarzalnych bohaterów. Pora na historie Lincolna Reeda komendanta straży pożarnej i Mackenzie O’Neil która objęła stanowisko lekarza rodzinnego. Sama pragnęła odzyskać spokój psychiczny. Gdy podczas jednej z akcji poznaje przystojnego strażaka, który zapragnie zdobyć jej serce wszystko się komplikuje. „Przez niego zaczęła chcieć rzeczy, których nie powinna była chcieć. Przez niego poczuła rzeczy, których nie powinna była czuć. Lincoln Reed był czarującym, dobrze zbudowanym, seksownym zakłóceniem jej planów.” W tej książce nie zabraknie emocji, autorka potrafi zafundować prawdziwy wachlarz emocji dla czytelnika. Według mnie to najlepsza część z całej serii. Wzruszyła, rozbawiła i została na dłużej ze mną. Jeśli lubicie małomiasteczkowy klimat i wyrazistych bohaterów których poturbował los. To twórczość Lucy Score będzie dla was idealna .
-
Recenzja: Snieznooka, Wróblewska Agata
Książki Lucy Score bardzo mi się spodobały, od jakiegoś czasu lubię po nie sięgać i kiedy tylko mam okazję zaczytuję się w nich wiedząc, że dostarczą mi wiele emocji. „W obronie tego, co moje” to trzeci tom cyklu Miasteczko Benevolence, mam nadzieję, że udało Wam się sięgnąć po książki, których akcja rozgrywa się w tym uroczym miasteczku. Mam wrażenie, że ma ono swój urok i chętnie sama zamieszkałabym w takim magicznym miejscu. Lucy Score potrafi pisać różnorodne historie, nawet, jeśli są częścią jednego cyklu potrafią być zaskakujące. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby czytać je osobno, jednak czekają Was spotkania z tak ciekawymi bohaterami, że zachęcam do ich poznania. Głównym bohaterem książki autorstwa Lucy Score pod tytułem „W obronie tego, co moje” jest Lincoln Reed pełniący role komendanta straży pożarnej w Benevolence. To wyjątkowy człowiek jest odważny i potrafi zachować zimną krew w nawet najbardziej niebezpiecznej sytuacji. Jego oddanie pracy, rodzinie i miastu ma kluczowe znaczenie dla jego charakteru. Zawsze chciał być bohaterem, tak się też stało, uratował wielu ludzi, jest atrakcyjnym człowiekiem i nigdy nie stronił od kobiet. Mackenzie O’Neil jest niezwykłą kobietą, swoją pracę rozpoczęła, jako pilot, latała na niebezpieczne rejony, gdzie trwał konflikt zbrojny, aby zabrać stamtąd rannych żołnierzy. Jest chirurgiem traumatologiem, a w miasteczku Benevolence zatrudniła się w pogotowiu lotniczym. Chciała zwolnić nieco tempo i poukładać sobie wszystko, Mack przeszła wiele w swoim życiu, a mimo to nadal chciała pomagać innym. Potrzebowała stabilizacji, spokoju, a nie komplikacji za sprawą pewnego gorącego strażaka. Dla Lincolna to było jasne, że jego sąsiadka jest osobą, z którą mogłoby narodzić się coś więcej, tylko czy pozwolą sobie na to? „W obronie tego, co moje” to jedna z tych opowieści, które potrafią zawładnąć czytelnikiem emocjami. Jeśli szukacie historii, która wciąga od początku do końca, to jest to książka dla was. To idealne połączenie kilku motywów, takich jak społeczność, miłość, codziennych bohaterów i pokonywania przeciwności losu. Kiedy już zaczniesz czytać, zostaniesz przyklejony do krzesła, zapominając o istnieniu otaczającego Cię świata. Tak to było ze mną i mam wrażenie, że wielu czytelników zareaguje na powieść w ten właśnie sposób. Ona znalazła się na najgorszym rozdrożu, stała w obliczu wypalenia, co w jej zawodzie jest to nie do zaakceptowania. Nie przypuszczała, że w najbliższej okolicy pojawi się ktoś taki, jak on. Odżywiają się nawzajem energią, a ich chemia jest wybuchowa. On nigdy nie sądził, że się zakocha i zostanie mężczyzną jednej kobiety, ale pragnie spełnić swoje marzenie o byciu z nią. Wzajemne pożądanie będzie w stanie rozpalić nie jeden pożar. „W obronie tego, co moje” to także humor i sceny wywołujące uśmiech na twarzy, są tutaj także bardzo poważne tematy, które autorka porusza z wielką wrażliwością i starannością. Sceny, w których Mack i Linc decydują się obnażyć swoje dusze, są bardzo emocjonalne. Lincoln i Mack wydają się być przeciwieństwami, ale mają ze sobą wiele wspólnego i idealnie do siebie pasują. Kochają się, ufają i szanują się nawzajem, a obserwowanie postępów w ich związku stanowiło piękną lekturę.
-
Recenzja: In_love_with_reading_books, Waldon Magdalena
„Przez niego zaczęła chcieć rzeczy, których nie powinna była chcieć. Przez niego poczuła rzeczy, których nie powinna była czuć. Lincoln Reed był czarującym, dobrze zbudowanym, seksownym zakłóceniem jej planów.” Ta książka jest po prostu cudowna! Piękna, emocjonalna, zachwycająca. Ale cofnijmy się do początku. Mackenzie O’Neil zmuszona jest zmienić swoje życie. Rezygnuje z posady lekarki w ratownictwie lotniczym dla Gwardii Narodowej i zaszywa się małym Benevolence, gdzie pełnić ma praktykę lekarską w przychodni rodzinnej, a wolny czas spędzać na dyżurach w miejscowym pogotowiu lotniczym. To miał być tylko chwilowy przystanek, zmiana pędu życia na kilka miesięcy. Czas na ogarnięcie własnych spraw i realizowanie nowego planu na życie. Mack nie przewidziała jednak, że w tym małym miasteczku brak zaangażowania nie wchodzi w rachubę. Nie sadziła również, że pojawi się w jej życiu ktoś, kto wywróci je do góry nogami. Lincoln Reed pełni funkcję komendanta miejscowego oddziału straży pożarnej. Znany jest jako miejscowy kobieciarz, który oferuje dobrą zabawę i unika zobowiązań. Nie przypuszczał, że ta jedna akcja sprawi, że się zakocha. Kiedy tylko spojrzał na nową lekarkę pogotowia lotniczego, wiedział, że już przepadł. Nie było dla niego odwrotu. Zdeterminowany jest zdobyć to, czego pragnie… Zacznę od tego, że uwielbiam chemię, jaką Lucy Score wykreowała między głównymi bohaterami. Uzależnia od pierwszego ich spotkania, bo nacechowana jest humorem i pazurem, który uwielbiam. Od samego początku serwuje potyczki słowne, które z każdym kolejnym kontaktem potęgują napięcie między nimi. Nie zliczę, ile razy wybuchałam śmiechem nie tylko ze względu na próby przebicia się Linka przez mury ochronne, jakimi otoczyła się Mack, ale przez także przez ten rodzinny i małomiasteczkowy klimat, który wprost ubóstwiam. Autorka naprawdę wybornie kreuje otoczenie, bliskich i przyjaciół, którzy fantastycznie dopełniają opowieść. Cudownie było także dowiedzieć się, co słychać u bohaterów pierwszych dwóch tomów oraz spotkać się z ulubionymi postaciami, które już wcześniej pokazały, że potrafią w sposób lekki i nienachalny urozmaicić na pozór prostą fabułę. Wracając jednak do Linka i Mack, kolejnym plusem kreacji ich relacji jest jej tempo. Już wspomniałam, że w pierwszym tomie w moim odczuciu było ono zbyt szybkie, przez co nie do końca potrafiłam wczuć się w związek Harper i Luke’a. Tutaj po raz kolejny (tak jak w drugim tomie) autorka postawiła na właściwy rozwój. Widzimy, że Mack mierzy się z wewnętrznymi demonami, które zabraniają jej jakiegokolwiek zaangażowania. Tak więc Link dostaje trudny orzech do zgryzienia, ale w swoim działaniu jest tak niesamowicie słodki, uroczy i pociągający, że dziwię się Mack, iż dała radę wytrzymać tak długo, nie ulegając jego czarowi. Wierzcie mi, uśmiech nie schodził mi z twarzy, bo to po prostu było boskie. Nic nie dzieje się między nimi za szybko, a gdy już dochodzi do czegoś więcej, to już zdążyliśmy się przekonać, że Lucy potrafi dać w palnik. Powiem krótko — jest hot! Powieści nie brakuje też momentów, które wywołają Wasze wzruszenie. Cudowna jest przede wszystkim przemiana Mack, która na początku nie chciała ani nie wiedziała, jak się zaangażować w życie mieszkańców. Obserwujemy, jak stopniowo wsiąka w Benevolence i choć nie zdaje sobie z tego sprawy, zaczyna czuć się jak w domu. Widzimy, jak rodzi się jej więź z mieszkańcami i to po prostu topiło moje serce. Musimy także trochę poczekać na moment, gdy zaczyna się otwierać, bo już na początku widzimy, że dźwiga ze sobą bagaż, tylko nie wiemy, jakiego typu. Dodaje to elementu tajemniczości, a czytelnik pragnie odkryć jej sekrety. Do tego dochodzi także kwestia Linka, który pod skorupą bawidamka, skrywa cudowne wnętrze i pragnienia, o których boi się mówić głośno w obawie przed zranieniem. Ten facet zwyczajnie i bez wysiłku podbił moje serce. Na ich przykładzie doskonale widzimy, że nie wszystkie blizny widoczne są gołym okiem. Na koniec jeszcze wspomnę o jednej sprawie. Jestem bardzo wrażliwa, jeśli chodzi o temat zwierząt. Tutaj dostajemy bohatera, a właściwie psią bohaterkę, która odgrywa niesamowicie ważną rolę w całej opowieści. Iskierka także podbiła moje serce, bo dla mnie była ona trzecim głównym bohaterem tej powieści. Kiedy jednak dotarłam do notki od autorki, zamieszczonej na końcu książki, popłakałam się i nie byłam w stanie przestać, bo okazało się, że pod postacią Iskierki umieściła cząstkę swojej własnej, pięknej i bolesnej historii. Po tym już nie miałam wątpliwości, że trafiłam na prawdziwą perłę. „W obronie tego, co moje” to mój absolutny faworyt, jeśli chodzi o serię „Miasteczko Benevolence”. Poprzednie dwa tomy podobały mi się, ale ten po prostu jest idealny. Zaserwował mi wspaniałą dawkę emocji. Śmiałam się i płakałam na zmianę, a po skończeniu powieści miałam ochotę, by od razu zacząć ją czytać od nowa. Samo to stanowi niezaprzeczalny fakt o tym, jak piękna jest historia, która skrywa się w tym niepozornym opakowaniu. Kocham tę powieść, wiem, że będę do niej wracać i bez wahania dodaję ją na listę moich najbardziej komfortowych książek. Nie będę Wam mówić, że polecam, bo to już chyba wiecie. Po prostu czytajcie to! ✶ Moja ocena: 10/10 ✶
-
Recenzja: agnban, Banasiak Agnieszka
📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚 "Nie jest powodem do wstydu, gdy człowiek nie wie, jak coś zrobić. Nie jest powodem do wstydu, gdy człowiek się uczy i próbuje. Wstyd nigdy nie działa motywująco." 📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚📚 "W obronie tego, co moje" to już trzecią część serii Miasteczko Benevolence autorstwa Lucy Store. Tym razem naszymi bohaterami są komendant straży pożarnej Lincoln Reed oraz lekarka Mackenzie O'Neil. Linc to miejscowy playboy, kobiety do niego lgną, tylko nie ta jedna, której pragnie. Od pierwszego spojrzenia wie, że chce spędzić z nią resztę życia. Czy uda mu się przekonać do siebie upartą panią doktor? Mac, musiała przystopować w życiu i wylądowała w Benevolence jako lekarz rodzinny. Zamieniła latanie nad polem bitwy i ratowanie rannych żołnierzy na spokojne życie w małym miasteczku. To miał być tylko półroczny przystanek, by dojść do równowagi. Nie planowała żadnych romansów, wręcz miała ich unikać. Ale uparty komendant staży pożarnej miał inne plany. Na dodatek okazali się sąsiadami. Czy Mac da się porwać uczuciu? Linc, w pracy zawsze odpowiedzialny specjalista, odważny, bycie strażakiem to jego powołanie. Pomoc ludziom to jego misja, nie ważne są koszty, liczy się tylko życie. W życiu prywatnym kobieciarz i flirciarz, ale wreszcie pragnie stabilizacji. Marzy, by być tym jedynym. Mac, boi się zobowiązań i uczuć. Wychowana w patologicznej rodzinie, nie miała nigdy wzorca do naśladowania. Teraz boi się, że nie wie, co to znaczy. Boi się zranić i być zraniona. Woli uciekać, bo tak zawsze robiła, ale kiedyś wreszcie musi nauczyć się walczyć o swoje. Czy wreszcie Linc, pomoże jej zawalczyć o siebie? Znowu wracamy do miasteczka Benevolence, gdzie każdy o każdym wie wszystko, a jak nie wie, to sobie dopowie. Pojawiają się postaci, których znamy z poprzednich części. Bardzo miło było do nich powrócić i dowiedzieć się o dalszych ich losach. Uwielbiam to miasteczko i jego mieszkańców 😁. Jaka to była cudowna książka. Tego było mi trzeba. Romansu, ale nie takiego banalnego, tylko realnego, gdzie postacie są prawdziwe, mają swoje wzloty i upadki, a nie są wyidealizowani. Ich relacja, nie jest idealna i bezproblemowa. Głęboko zakorzenione lęki i strach, będą stały im na drodze. Ale Linc, jak czegoś pragnie nie ma zamiaru, tak szybko się poddawać. Będzie walczył i chronił to, co należy do niego. Można powiedzieć, że trafił swój na swego😁😁😁. Oboje uparci, czasami wręcz głupio. Pasują do siebie idealnie😁. Do tego mamy przybliżone dwa bardzo niebezpieczne zawody, z którymi wiążę się wielkie ryzyko: strażak i lekarka wojskowa. Zupełnie inne, ale rządzące się podobna misją, by za wszelką cenę ocalić życie innym, nawet kosztem swojego zdrowia, albo nawet życia. Uwielbiam tą książkę, jest świetna. Bohaterowie skradli moje serducho i z zapartym tchem czytałam końcówkę, bo tam dopiero się dzieje. Jeżeli was zaciekawiłam, mam nadzieję, że tak, to zapraszam do lektury. Polecam❤️.
-
Recenzja: Instagram.com/karolinafig, Karolina Stachurska
Kocham Lucy Score ❤ ale to już wiecie, bo wspominałam o tym już kilka razy. Dzisiaj mam dla Was trzeci tom Miasteczka Benevolence i tym razem poznajemy nieziemsko przystojnego komendanta straży pożarnej Lincolna oraz panią doktor Mackenzie. On jest miejscowym playboyem i raczej żadna kobieta mu nie odmawia. No chyba, że sąsiadka z domu obok. Generalnie uwielbiam wracać do tego małomiasteczkowego klimatu, do tych bohaterów, ale też poznawać kolejnych. Już nie wiem, która część jest moją ulubioną 😅 kocham Lucy Score za to, że jej postaci nie są idealne. Mają zalety ale też cały wachlarz wad. Podejmują dobre decyzje, ale też całe mnóstwo tych złych. Dzięki temu jej książki tak do mnie trafiają. Razem z „W obronie tego, co moje” dostajemy cały pakiet emocji - ból, smutek, wzruszenie, nadzieję, radość, miłość, namiętność. Obie postaci, które tutaj spotykamy są silne, uparte, mają swoją przeszłość. Każde na swój sposób sobie z nią radzi z różnymi skutkami. Kiedy stają na swojej drodze, coś się między nimi rodzi, czy tego chcą czy nie. A później wszystko dzieje się we własnym tempie. „W obronie tego, co moje” skradło moje serce. Mam nadzieję, że Wasze również.
-
Recenzja: Tik tok , Kulenta Wiktoria
Kiedy zaczynałam tę książkę, byłam w lekkim zastoju czytelniczym, nie potrafiłam się za nią zabrać przez dobre dwa tygodnie. Dopiero kilka dni temu porządnie zabrałam się za przeczytanie tego i nie rozumiem samej siebie, dlaczego nie chciałam tego czytać. Przez całe czterysta stron tej historii nie było nic, co by mnie do tego zniechęcało nic, na co mogę narzekać, cała ta historia jest po prostu cudowna. W obronie tego co moje jest trzecią częścią z serii, nie mam jeszcze drugiej, ale to się sprowadza do plusów, bo każda z tych książek jest oddzielną historią o innych bohaterach, po prostu dzieje się w jednym uniwersum, w jednym mieście, są powiązania między bohaterami, ale nie trzeba czytać poprzednich części, żeby móc sięgnąć po tą, o ile ktoś nie boi się lekkich spoilerów z wcześniejszych części. Główny bohater, czyli Linc to moja miłość, mój jak na razie ulubiony książkowy mąż, to jak on kocha Mackenzie, jak się zachowuje i jakim jest słodziakiem, roztapia moje serce. Jakiś czas temu kiedy czytałam pierwszą część, oceniłam ją na cztery i pół gwiazdki, ale w tym momencie szczerze mówiąc, obniżyłabym tę ocenę o pół może i nawet całą gwiazdkę, bo nie można ich postawić na tym samym poziomie, ponieważ pierwsza część przy trzeciej chowa się kilkanaście metrów pod ziemią. Zapoznawanie się z tą historią jest naprawdę bardzo przyjemne, szybkie i po prostu płynie się przez to, nie zauważa się kiedy to leci, a kiedy przychodzi koniec, można poczuć nawet taką pustkę, ja ją teraz czuje i nie wiem, jak sobie w tym momencie poradzę, czytając inną książkę. Dodatkowo jest tutaj załączona historia prawdziwej Iskierki. Iskierka jest psem głównego bohatera, ale istniała ona naprawdę i jej historia jest opisana tez na samym końcu książki. Prawdę mówiąc, popłakałam się, rzadko kiedy to robię, ale jednak było to na tyle wzruszające, że nie mogłam wytrzymać. Ogólnie rzecz biorąc same plusy, zero minusów proszę kupować i nawet się nie zastanawiać a moja ocena to pięć na pięć gwiazdek.
-
Recenzja: booknixi, Bajsert Jagoda
Wiecie co jest wspaniałe w dobrej literaturze? To, że potrafi wykrzesać z człowieka choćby najmniejsze emocje, potrafi zaangażować go w pełni, rozkochać i złamać mu serce. Właśnie tą dobrą literaturą jest "W obronie tego co moje" Poznając Lincolna Reeda, w dwóch poprzednich częściach, w życiu nie powiedziałabym, że ten podrywacz skrywa w sobie tak pięknego człowieka. Był dla mnie totalnym zaskoczeniem jednak tą odsłoną fascynował mnie w pełni. Jego błyskotliwość, dobroć, oddanie. Ten mężczyzna o ogromnym sercu, które było otwarte dla przyjaźni, współpracowników, sąsiadów czy obcych ludzi. Jednak nie potrafiło otworzyć się pod względem milosci. Z drugiej strony była wspaniała doktor Mackenzie O'Neil. Kobieta okropnie skrzywdzona przez osoby, które powinny być dla niej oparciem. Jej waleczność, oddanie swojej pracy i siła były wspaniałe. Czarowały człowieka i przyciągały go do niej. Choć kryła w sobie lęk społeczny, stawiała mu czoła i pokazywała sobie, że nie wszyscy ludzie są źli. Nie mogę nie wspomnieć o jednym z najważniejszych, dla mnie, bohaterów tej książki - Iskierki. Ta psina miała moje serce już od samego początku, rozpływałam się, gdy tylko brała udział w wydarzeniach. Zarówno fikcyjna Iskra jak i ta prawdziwa opisana na kilku stronach, na końcu książki, ogrzały moje serce. I choć obudziły rany z września, w którym straciłam moją Nusię, mimo rozlania litrów łez, zostaną w mojej pamięci na zawsze i ciesze się, że miałam możliwość poznać je obie 🥹 Ta pozycja nie jest tylko o miłości, małym miasteczku, zwierzątkach. Przede wszystkim pokazuje jak ciężka i odpowiedzialną pracę wykonują służby ratunkowe. Jak często stoją przed wizją protokołu, którego muszą się trzymać a ratowaniem życia. Przepiękna historia, którą koniecznie musicie przeczytać! 🥹💕
-
Recenzja: Mol_nad_molami, Czajkowska Sylwia
Komendant straży pożarnej, zadziorna doktor Mackenzie i tajemnice z przeszłości, które mogą, zniszczy wiele... _________ "W obronie tego, co moje" to już trzeci tom cyklu "Miasteczko Benevolence" autorstwa Lucy Score. Tom, który według mnie jest najlepszy z tej trójki. Romans w służbach mundurowych, a w roli głównej komendant straży pożarnej, wspaniała doktor Mackenzie i cudowna psina 🐶 ISKIERKA. 🥹 Znajdziecie tu ciekawe wzmianki z życia zawodowego głównych bohaterów. Opisy różnych przypadków medycznych, jak i akcje ratujące życie. (Opisane w ciekawy sposób) Autorka w tym tomie nie szczędzi nam emocji! Trudna przeszłość Mackenzie od samego początku wprowadza sporą dawkę tajemniczości. Przez co bardzo chciałam dowiedzieć się, co takiego ukrywa. 🫣 Duży plus za wzmianki z życia bohaterów poprzednich tomów. Fajnie było dowiedzieć się co u nich. 🤗 Lincoln to świetna postać polubiłam się z nim już od pierwszych stron. To właśnie w #wobronietegocomoje poznajemy go z tej lepszej strony. Książkę czyta się szybko i przyjemnie!
-
Recenzja: love.s.books, Bort Sylwia
Mackenzie trafia do miasteczka Benevolence gdzie ma pracować jako pediatra i raz w tygodniu w pogotowiu lotniczym. Już pierwszego dnia trafia na przystojnego komendanta straży pożarnej Lincolna. Jak zakończy się ich spotkanie? Co spotkało ją w życiu? Czy ktoś taki jak Lincoln potrafi zmienić swój styl życia? "W obronie tego co moje" to trzeci tom serii "Miasteczko Benevolence". Tym razem bliżej możemy poznać Lincolna. Od samego początku jego postać daje się polubić. Jest odważny, nie boi się ryzyka gdy w grę wchodzi czyjeś życie, ale też jest bardzo oddany. Mack jest kobietą, która nie miała lekkiego życia. Jej przeszłość cały czas wisi nad nią. Plusem książki jest powrót do postaci z poprzednich części. Fajnie było zobaczyć, jak wiele się u nich zmieniło. Autorka w książce pokazuje, jak świetna jest społeczność w tak małej miejscowości. Jak ludzie potrafią być ze sobą, blisko i się wspierać. Autorka ma ciekawy styl pisania. Postacie, które tworzy, od samego początku dają się polubić. Kolejna historia, przy której świetnie spędziłam czas. Polecam.
-
Recenzja: lonley.books , Nietubyć Julia
Miałam do tej książki bardzo wysokie oczekiwania, ponieważ bardzo lubię tą serie jak i samą autorkę. Co mogę powiedzieć, zawiodłam się. Zacznijmy o tego że dostać ciężko przez nią przebrnęłam, nie wiem dlaczego. Poprzednie dwa tomy dosłownie pochłonęłam. Fabuła sama w sobie nie jest jakoś bardzo zła, ale opis danych scen i to, że totalnie gubiłam się w tej książce już, nie. Mimo, że ja osobiście uwielbiam styl Lucy Score to ta książka miała słaby styl. Opisy niektórych scen były nie do zrozumienia. Tak naprawdę od jakieś sto piędziesiatej stronie zaczęłam się wciągać ale to i tak nie pomogło. W O B R O N I E T E G O C O M O J E wprowadziła mnie w zastoj czytelniczy i przez nią nie mogłam czytać przez dwa tygodnie, a skończyłam ją po długim czasie. Z całego serca liczę na to, że następne tomy serii "Miasteczko Benevolence" będą lepsze od tego tomu.
-
Recenzja: todomkimiejsce, Dybał Dominika
W obronie tego, co moje" to trzeci tom z cyklu "Miasteczko Benevolence". To również zbiorowisko moich ulubionych motywów (brakło mi tylko różnicy wieku, ale nie można mieć wszystkiego). To też w niewielkim stopniu pozycja przypominająca mi jedną z lepszych książek minionego półrocza: "To nie może się udać". Mack, wycofana emocjonalnie kobieta, która jest przystosowana do pracy na najwyższych obrotach, w zagrożeniu życia, trafia do małego miasteczka, gdzie będzie pełniła rolę lekarza rodzinnego. Pewnie większość z was czytała poprzednie części tej serii, więc wiecie jak wyglądają struktury społeczne w Benevolence, wszyscy się znają, wszyscy pomagają, dosłownie skaczą za sobą w ogień. A skoro o żywiole mowa, to w naszej nowej Doktorce niemal od pierwszego wejrzenia zakochuje się naczelny kobieciarz, komendant straży pożarnej, Lincoln Reed. Mackenzie jest tam tylko na pół roku, nie chce się angażować emocjonalnie, co z tego wyniknie? Przekonacie się czytając. Gwarantuję wam, że przepadniecie. Ta książka to nie tylko romans, gdzie główna bohaterka z początku odpycha swojego amanta i jasno mówi mu, że nie nadaje się do związku. Ale to przede wszystkim obraz kobiety, która została niesamowicie boleśnie doświadczona przez los, która największej krzywdy wcale nie zaznała na wojnie, tylko w domu rodzinnym. Serce krajało mi się, gdy przy każdym kolejnym rozdziale dostawałam coraz to nowsze urywki z przeszłości Mack, każde jej zachowanie, słabość miała swoje podłoże w przeszłości. Na całe szczęście los w końcu się do niej uśmiechnął. Już w poprzednich częściach można było przekonać się, że nie ma lepszego miejsca do lizania ran i nowego startu w życiu niż miasteczko Benevolence i wspaniali ludzie tam mieszkający. W tej recenzji niesamowicie faworyzuję Mack, ale Linc zasługuje na wyróżnienie, kapitan podrywacz staje na wysokości zadania i kradnie nie tylko serce głównej bohaterki, ale i moje! A na deser Iskierka, cudowna psina. Kocham zwierzęta w książkach! Znów ohy i ahy o książce, ale co ja mogę. Mnie kupiła.
-
Recenzja: @do_zaczytania, Winczewska Anna
"Strach był żywym stworzeniem, które rozdzierało go pazurami od środka, próbując się wydostać." W tak małym miasteczku jakim było Benevolence, każdy znał każdego, również komendanta straży pożarnej Lincolna Reeda. Mimo iż prywatnie znany był jako podrywacz i kobieciarz, tak w pracy nie miał sobie równych. Każdej akcji oddawał 100% siebie, by nieść pomoc i ratować życie. Mackenzie O'Neil jest chirurgiem traumatologiem, miała za sobą niejedną misję wojskową i niejednego uratowanego żołnierza. Przyjazd do Benevolence miał być odskocznią od ryzykownego życia na froncie. By zaznać choć odrobinę normalności podejmuje pracę w lotniczym pogotowiu oraz w przychodni rodzinnej. Podczas jednego wyjazdu do wypadku poznaje Linca. Oboje mają się ku sobie, z tą różnicą, iż Mackenzie nie jest zainteresowana związkiem na stałe. Czy lekarka da szansę rodzącemu się uczuciu? I jak kochać, by nie spłonąć? Jestem totalnie zachwycona tą serią, miasteczkiem Benevolence i jego mieszkańcami. Mimo, iż wiadomości, czy to dobre czy złe, docierają do każdego tu z prędkością światła, to uwielbiam klimat temu towarzyszący. Pomoc i wdzięczność mieszkańców bywa wzruszająca. Z pewnością ci co czytali poprzednie części dobrze znają zarówno Linca i jego konflikt z Lukiem, jak i panią doktor O'Neil. Jeżeli nie to koniecznie nadrabiajcie. Zachwycą was tu nie tylko postacie ale i wydarzenia z życie lekarza i strażaka. Ich codzienny trud i ryzyko jakie podejmują oraz pojawiające się traumy. Polecam wam z całego serca ♥️.
-
Recenzja: TikTok, Andrzejczyk Angelika
No i mamy kolejny tom z tej cudownej serii o małym miasteczku Benevolence. Lincoln Reed - komendant straży pożarnej, zachowujący zimną krew w każdej sytuacji. Bohater, któremu wiele osób zawdzięczało życie. Ideał faceta, odważny, przystojny i umięśniony. Nie ma problemu z dziewczynami, bo same do niego lecą. Lecz zaintrygowała go niejaka Mackenzie… Mackenzie O’Neil - karierę medyczną rozpoczęła od pól bitwy. Ratowała tam rannych żołnierzy. Chirurg traumatolog to ciężka praca, w której często cienka nitka oddziela życie od śmierci. W Benevolence Mackenzie zatrudniła się w pogotowiu lotniczym. Potrzebowała kuracji i na pewno nie chciała rozterek miłosnych wywołanych przez przystojnego strażaka. On - wiedział, że są dla siebie stworzeni Ona - nie miała o tym pojęcia i nie była gotowa na związek. Uwielbiam tą serie. Jest ona tak przyjemna do czytania. Bardzo polubiłam główną bohaterkę tego tomu, która przez swoją przeszłość wprowadza kroplę tajemniczości do całej fabuły. Poznajemy tu postać kobiety głęboko skrzywdzonej przez los. I mimo tego, że pracowała na polach bitwy i widziała tam cierpienie, to i tak największe piętno na jej psychice pozostawił dom rodzinny. A wzmianki z życia bohaterów z wcześniejszych tomów, tak mnie ucieszyły. Miło było usłyszeć jak im się wiedzie. Co ja mogę wam więcej powiedzieć, przeczytajcie, a przepadniecie w tej serii.
-
Recenzja: www.tiktok.com/@martha_with_books__, Zawada Marta
Gdy dostalam ta ksiazke, to nie wiedzialam czego mam sie po niej spodziewac. Tutaj akurat mialam bardzo pozytywne zaskoczenie. Ale po kolei… Po pierwsze podobalo mi sie ze glowna bohaterka nie daje siba pomiatac, jak to czasami bywa. Dziewczyna byla bardzo powerfull, jesli mozna tak to nazwać. Za to glowny bohater byl totalnym crushem. Naprawde. Zakochalam sie w nim, oraz w „przezwisku” nadanym przez niego dla O’Neli-Marzenie. TO BYLO TAKIE KOCHANE Ksiazka bardzo mi sie podobala i uwazam, ze jest to pozycja godna uwagi.
-
Recenzja: ksiazka_w_sercu, Kokoszka Karolina
Mackenzie przybyła do małego miasteczka tylko na jakiś czas na zastępstwo jako lekarz rodzinny. Jak się okazuje w małym miasteczku bardzo dużo się dzieje i pracy jest ogrom. Przy pewniej akcji ratowniczej poznaje przystojnego strażaka. Oboje są sobą zauroczeni i pragną siebie na wzajem, lecz Mackenzie nie potrafi się zaangażować gdyż demony przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Czy Mackenzie zostanie w miasteczku? Jakie uczucie połączy Linca i Mackenzie? Jaki tajemnice skrywa bohaterka? Kontynuacja serii Miasteczko Benevolence, tym razem tom poświęcony jest lekarce i strażakowi. Oczywiście nie zabrakło bohaterów z poprzednich tomów, aczkolwiek jeśli ktoś nie czytał poprzednich części również dobrze odnajdzie się w historii. Zabawna i jednocześnie urocza historia, którą czyta się błyskawicznie. Znajdziecie w historii również traumy i problemy rodzinne, które są trudnym tematem dla bohaterki, ale jej siła i upór jest naprawdę godna podziwu. Wspaniale ukazane są więzy rodzinne i przyjaźń, co by się nie działo najbliżsi zawsze mogą na siebie liczyć. Świetna seria, którą serdecznie wam polecam.
-
Recenzja: Recenzjeemocjamipisane, Raszka Izabela
Drogi Czytelniku... Na wstępie muszę zaznaczyć, że jest to książka skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury, ponieważ zawiera między innymi wulgarne słownictwo i sceny erotyczne. Odwaga? Będzie. Strażak? Jest. Lekarka? Obecna. Bycie bohaterem? Jasne. Trauma? Niestety... Trudne dzieciństwo? Uhum... Bohater i ofiara? Nie inaczej. Pragnienie szczęścia i spokoju? Oczywiście. Strach? Obecny. Przemoc? Cóż... Niebezpieczeństwo? Znajdzie się. Emocje? Jasne, i to sporo. Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Lucy Score pod tytułem „W obronie tego, co moje”. Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury książki. Jest to trzeci tom cyklu Miasteczko Benevolence. Wspaniale było ponownie przenieść się do świata Lincolna, Mackenzie, Broody'ego, Sally, Kelly, Zane'a, Harry'ego, Trish, Aldo, Christy, Beccy, Brysona, Samanthy, Kinley, Harper, Avy, Cadie, Glorii, Sophie, Charliego, Lucji, Avery, Russella, Freidy, Skylar, Tuesday, Abnera, Andrei, Wendy, Tony'ego, Luke'a, Ty, Broody'ego, Ellen, Violet, Dottie, psiaka Iskierki i innych. Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze. Już odpowiadam. Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący. Czy kogoś polubiłam? Tak, Mackenzie. Za odwagę i bycie sobą. Jeśli chodzi o resztę, cóż... Jak w przypadku poprzednich tomów, każdy mnie czymś zarówno zniechęcał jak i przyciągał. Ale ciii, nie zdradzę już nic więcej. Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to jest prawdziwy rollercoaster, emocjonalny oczywiście, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się dość szybko, cały czas coś się dzieje. Autorka serwuje nam emocje naprawdę sporymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Mackenzie. Po trzecie, emocje. Gwarantuję Wam, że tak, jak w pierwszym i drugim tomie ich nie zabraknie, od smutku, strachu i gniewu do szczęścia i śmiechu (chociaż tych było zdecydowanie za mało). Leci za to oczywiście plusik. Po czwarte, styl. Autorka pisze lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu i tę książkę czyta się naprawdę szybko (zdecydowanie zbyt szybko, szkoda, że książka nie miała jeszcze tak ze sto stron...) i łatwo i przyjemnie. Daję za to kolejnego plusa. Po piąte, sceny erotyczne. Po raz trzeci są napisane w sam ram, na poziomie i rozpalają zmysły, nie są zbyt wulgarne. Powieść, tak jak wcześniejsze tomy, jest lekką lekturą do poduszki. Opowieść pokazuje, że czasami zamiast spokoju i próby osiągania równowagi lepsze jest 'wzniecanie kolejnych pożarów' by osiągnąć szczęście. Książka, tak jak poprzednie tomy, praktycznie czyta się sama. Historia wciąga (i tę'łyknęłam' ją niemal na raz) i sprawia, że chce się być częścią życia (choć momentami naprawdę niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniego zdania, przynajmniej w tym tomie. Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę. Fajnie spędzilam czas podczas lektury tego tomu. :) Ogólna ocena - 5/6. :) POLECAM, POLECAM, POLECAM. Warto po nią sięgnąć.
-
Recenzja: Basik_z_ksiazka_na_kolanach , Wolniewicz Barbara
Komendanta Straży Pożarnej w Benevolence poznaliśmy już wcześniej l. Od samego początku Lincoln Reed jest barwną postacią. Nieziemsko przystojny strażak z dobrą gadką. Niewiele kobiet poyrafi mu sie oprzeć, z czego Linc korzysta. Nikogo jednak nie oszukuje i nie daje nadziei na "żyli dlugo i szczęśliwie". Doktor Mackenzie O'Neil przez lata sluzyla w wojsku jako lekarz lotniczego PR. Jej życie to ciągła adrenalina i praca w zagrożeniu. Niestety, jej stan zdrowia, wymusił na niej pewne zmiany. Tym sposobem piękna lekarka zostaje lekarzem rodzinnym w Benevolence. Oczywiście, nadap bierze dyżury w lotniczym pogotowiu ratunkowym. Właśnie ja jednej z takich akcji spotyka strażaka- bohatera. Szybko orientuje się, że Linc jest ulubieńcem mieszkańców. Mężczyzna ma piękne i dobre serce. Ale ma też łatkę. kobieciarza. Mack, chcąc zmienić swojw życie, stara się trzymać go na odległość. Mężczyzna wytrwale jednak zabiega o względy młodej lekarki. Od samego początku wyczuł, że jest to kobieta inna niz wszystkie, które spotkał do tej pory. Niestety, każde z nich posiada bagaż doświadczeń życiowych. To kim są, jest wypadkową tego co przeżyli. Czy dwoje tak doświadczonych ludzi będzie potrafiło się zaangażować? . Choć moje serce bije dla żołnierzy to TEN strażak zdecydowanie najbardziej trafił w moje gusta. Trzeci tom serii o małym miasteczku Benevolence jest swoistym uzupełnieniem pozostalych dwoch historii choć mozna je czytać osobno i niekoniecznie w kolejności(choc to wielw ułatwi). Mamy tu dobrze znany schemat mężczyzny kiedyś zranionego, który nie chce więcej cierpieć. Bohaterka damska, jest twardą babką, z trudnym zapleczem. Ona tez nie upatruje w sobie kandydatki do małżeństwa i domku z białym płotkiem. Historia ich relacji jest fascynująca. Serce rośnie kiedy jestes świadkiem jak pokonują kolejne wewnętrzne mury. To obraz idealnie nie idealnego uczucia, ktorego podstawą jest odwaga komunikacja. Bo trzeba wielkiej odwagi aby ponownie zaufać i pozwolić sobie na oddanie części kontroli. Nie zabraknie też kłótni i niedomówień... Dialogi są ogromną siłą tej książki. Poczucie humoru, dowcip i empatia. Świetnie mi się czytało tą historię i bardzo gorąco ją Wam polecam. Daje przekonanie, ze ta prawdziwa miłość istnieje i pokona trudności!
-
Recenzja: paulaczyta, Ciulak Paula
ak kochać i nie spłonąć? Znacie serie Miasteczko Benevolence? Mi bardzo przypadła do gustu jak i lekki styl autorki. W tej serii można by powiedzieć mamy romans mundurowych, komendanci straży pożarnej i lekarka. Można się więc spodziewać, że będzie ogniście. Lincoln jest w miasteczku bohaterem. Nie dość, że jest odważny i przystojny, to umie zachwiać zimą krew w najgorszych sytuacjach, dzięki czemu wiele osób zawdzięcza mu życie. Dzięki temu wszystkiemu nie mógł też narzekać na powodzenie u kobiet. Poza jedną. Poza Mackenzie. Kobieta wyciągała rannych żołnierzy z pola bitwy, była chirurgiem, a w Benevolence zatrudniła się w pogotowiu lotniczym i pracowała jako lekarka. Robiła co mogła aby ratować życie, przyzwyczajona do balansowania pomiędzy nim a śmiercią. Skupiała się na pracy, i może trochę na spokoju, który na pewno by się jej przydał. Ale nie uczucia, nie miłości, nie tego zdecydowanie nie chciała A jednak los postawił tych dwóch, ratujących ludzkie życie ludzi na swojej drodze. A oni mieszkali bardzo blisko siebie. I choć on był gotowy i pewny, że są dla siebie stworzeni, jej obawy z przeszłości nie pozwalały na nic więcej. Miała na sobie blizny zarówno widoczne jak i metaforyczne i bała się że przeszłość wróci. Nie chciała się zaangażować w związek, jednak czy da się wygrać z uczuciem? Piękna, emocjonalna historia. Ludzcy bohaterowie, krótszy ratują innych, ale kto uratuje ich? Nawet oni mają trudne przeszłości czy problemy z zaufaniem. Czy pokonają to co ich ogranicza i otworzą się na uczucia? Pełna emocji historia od której nie da się oderwać
Szczegóły książki
- Tytuł oryginału:
- Protecting What's Mine: A Small Town Love Story (Benevolence #3)
- Tłumaczenie:
- Marta Czub
- ISBN Książki drukowanej :
- 978-83-283-8753-9, 9788328387539
- Data wydania książki drukowanej:
- 2023-07-18
- ISBN Ebooka :
- 978-83-283-8754-6, 9788328387546
- Data wydania ebooka:
- 2023-07-18 Data wydania ebooka często jest dniem wprowadzenia tytułu do sprzedaży i może nie być równoznaczna z datą wydania książki papierowej. Dodatkowe informacje możesz znaleźć w darmowym fragmencie. Jeśli masz wątpliwości skontaktuj się z nami [email protected].
- ISBN Audiobooka:
- 978-83-283-8770-6, 9788328387706
- Data wydania audiobooka:
- 2024-07-30 Data wydania audiobooka często jest dniem wprowadzenia tytułu do sprzedaży i może nie być równoznaczna z datą wydania książki papierowej. Dodatkowe informacje możesz znaleźć w darmowym fragmencie. Jeśli masz wątpliwości skontaktuj się z nami [email protected].
- Format:
- 140x208
- Numer z katalogu:
- 178926
- Rozmiar pliku Pdf:
- 1.9MB
- Rozmiar pliku ePub:
- 3.5MB
- Rozmiar pliku Mobi:
- 8.2MB
- Rozmiar pliku mp3:
- 687.2MB
- Kategoria wiekowa:
- 18+