Spis treści książki
Ze względu na strukturę książki nie zamieszczono spisu treści.
5.6/6 Opinie: 13
Saylor nie przypuszczała, że jej niedawny narzeczony tak szybko o niej zapomni, a na dodatek zaprosi ją na swój własny ślub. Przed totalną rozpaczą ocala ją własna cukiernia oraz niesamowicie przystojny weselny partner... Problem w tym, że oboje znają się od bardzo dawna. Heyes Whitley, weselny partner Saylor, jest przy okazji gwiazdą Hollywood. I niezłym ciachem.
Ten romans jest jak wypieki Saylor: kuszący, słodki i pełen rozkoszy... Ich pożądanie rośnie i rozpala wszystkie zmysły, ale czy uda się im zaspokoić głód serca? Losy tej dwójki to zabawna, pełna namiętności oraz seksownej gry opowieść o tym, że życie jest bardziej niewiarygodne niż film, a miłość smakuje jak kremowy tort.
Ale czy jedna decyzja wystarczy, by z zakalca zrobić idealnie słodki tort? Zwłaszcza gdy nic wokół nie sprzyja uczuciom? Nieważne, jak długo czekasz na miłość. Gdy raz skosztujesz, nie będziesz w stanie się jej oprzeć... Bo z każdym kolejnym kęsem namiętność smakuje lepiej.
A jeśli pierwsza miłość jest ostatnią?
K. Bromberg to ta powściągliwa kobieta siedząca w kącie, o której żartowało się, że ma w sobie dzikie dziecko. Dziecko, które uwalnia za każdym razem, gdy dotyka palcami klawiatury komputera. Jest żoną, matką, poskramiaczką dzieci, podnosicielką zabawek, szoferem i domowym Spider-Manem. Lubi dietetyczną colę z rumem, głośną muzykę i zapasy czekolady w spiżarni. K. mieszka w południowej Kalifornii z mężem i trójką dzieci. Gdy potrzebuje ucieczki od codziennego chaosu, prawdopodobnie spotkasz ją na bieżni lub z czytnikiem Kindle w dłoni, zatopioną w jakiejś pikantnej lekturze.
5.6
6
6
6
Cześć! Znacie powiedzenie "stara miłość nie rdzewieje"? Na pewno niejednokrotnie się z nim spotkaliście ;) To powiedzenie idealnie pasuje do książki "Sweet Cheeks" autorstwa K. Bromberg. Jesteście ciekawi dlaczego? "Oni myślą, że jej pragnę. Ona myśli, że jej nie pragnę. Ja wiem, że jej pragnę. I wiem, że nie mogę jej pragnąć." Otóż Saylor i Mitch rozstali się tydzień przed ich weselem a on po sześciu miesiącach bierze ślub z Sarah (byli razem sześć lat, rozstali się, po pół roku żeni się z inną - jak go określić, żeby nie przeklnąć?). Saylor zrezygnowała z ułożonego i bogatego życia, które wiodła przy jego boku by rozpocząć wszystko od zera. Teraz prowadzi cukiernię, która co prawda ledwo wiąże koniec z końcem, ale jest spełnieniem jej marzeń. Problemy finansowe, jak się później okazało, były skutkiem ubocznym rozstania z rodziną Layton i ich ogromnymi wpływami wśród ludzi. O dziwo, a może jednak było to do przewidzenia, Saylor otrzymuje zaproszenie na ślub, swój ślub. Teraz zapytacie zapewne - ale jak to możliwe? A no możliwe. Pół roku to dosyć mało czasu by przygotować wszystko od nowa - zaproszenia, miejsce, godziny, suknia - poza tym byłaby to bardzo droga inwestycja, zmieniać wszystko tylko dlatego, że jest inna narzeczona. Wiem, wiem - niedorzeczne. A więc Saylor pod wpływem impulsu (złość, zazdrość, ciekawość... - ciężko powiedzieć dokładnie dlaczego) odpowiada na zaproszenie twierdząco, dopisując iż przybędzie z osobą towarzyszącą. Wraz z bratem zaczynają knuć intrygę pojawienia się jej na ślubie. Muszę dodać, że sama chciałabym mieć tak kochającego brata - oczywiście mam brata, ale on mnie tak nie kocha jak Ryder kocha Saylor. No, ale doszli do wniosku, że Mitch chce jej pokazać jak wiele straciła, żeby pokrzyżować mu plany potrzebują mega przystojnego faceta, zakochanego w niej po uszy, we wszystkim lepszego od Mitcha. I tutaj trybiki zatrzeszczały i w głowie Rydera objawił się niesamowicie chytry pomysł - o którym ani słowa nie pisnął siostrze - typowe. I właśnie tutaj do akcji wkracza Hayes, hollywoodzki aktor - pierwsza miłość naszej głównej bohaterki. Hayes przed laty zostawił ją bez słowa, łamiąc jej serce. Rozumiecie to? Nie odezwał się do niej przez dziesięć lat i tak nagle, z dupy zjawia się w jej cukierni. No ja w tym momencie byłam wściekła. "... Czasem dzieją się w życiu takie rzeczy, które pozostawiają miłość w zawieszeniu. Ale jeśli ktoś jest Twoją bratnią duszą, nic nie powstrzyma Cię od bycia w końcu razem." Saylor jest bohaterką, której nie da się nie lubić. Jest zdeterminowana by poskładać swoje życie na nowo a do tego ma niezwykle wybuchowy i ognisty temperament. Poza tym jest utalentowana i niesamowicie kreatywna, do tego jest piekarzem - a ja uwielbiam ciasta, ciasteczka i babeczki! Hayes jest seksownym, mądrym, czarującym mężczyzną. Jest niesamowitym aktorem, ale też lubi przebierać w kobietach. Do książki mam tylko jedno zastrzeżenie, no może dwa. Po pierwsze jej okładka, dużo bardziej pasowałyby mi tu babeczki, niż klata faceta, która nie jest też za piękna. Po drugie - ta powieść jest za krótka, chcę kontynuację losów tej niezwykle zabawnej i kochającej się dwójki. "Sweet Cheeks, Zapach namiętności" to powieść, w której znajdziecie miłość, przyjaźń, przyciąganie, namiętność i pożądanie - a to wszystko napisane pięknie, zmysłowo, zabawnie, ale również momentami wzruszająco. To wszystko powinien posiadać KAŻDY romans, KAŻDY DOBRY ROMANS - a jak wiemy, nie w każdej książce to znajdziemy. Wrocławianka Czyta.
6
"Romans w powieściach to stek bzdur. Czasem na końcu bohater odchodzi. A bohaterka zostaje sama i musi na nowo się pozbierać." Saylor i Mitch rozstali się tydzień przed ich weselem a on po sześciu miesiącach od zerwania bierze ślub z Sarah. Saylor zrezygnowała z ułożonego życia, które wiodła przy jego boku by zacząć wszystko od zera. Teraz prowadzi cukiernię, która ledwo wiąże koniec z końcem, dzięki szerokim wpływom rodziny Layton. Kiedy otrzymuje zaproszenie na ślub wątpliwości mieszają się z ciekawością. Chce pójść na wesele i pokazać, że odejście od Mitcha było najlepszą decyzją w jej życiu. Potrzebuje jeszcze u swego boku przystojnego mężczyzny zakochanego w niej do szaleństwa. I wtedy zjawia się Hayes, hollywoodzki aktor. Hayes przed laty zostawił ją bez słowa, łamiąc jej serce. Relacja z tym mężczyzną zwiastuje poważne kłopoty dla jej serca. Nad ich spokojne życie nadciąga huragan. Saylor jest podwójnie zszokowana. Jej były narzeczony zaprosił ją na wesele, w którym skopiowane zostały wszystkie jej plany. Mitch chce pokazać jej jak wiele straciła. Bardzo dużo stracił również Hayes. Przed laty rozdzieliły ich marzenia o hollywoodzkiej karierze. Jego powrót wskrzesi dawne uczucia, emocje i wspomnienia a Saylor nie będzie potrafiła wyrzucić go z głowy. Przeżywa całą gamę mieszanych emocji. Choć broni się jak może, Hayes wzbudza w niej wszystko, czego nie potrafił wzbudzić Mitch. Oboje popełnili błędy ale teraz zaczynają wyciągać z nich wnioski. Z Saylor wychodzi beztroska, spontaniczna dziewczyna, którą kiedyś była. Stara miłość nie rdzewieje. Czy bohaterowie zagrzebią przeszłość i zaczną wszystko od początku? "Oni myślą, że jej pragnę. Ona myśli, że jej nie pragnę. Ja wiem, że jej pragnę. I wiem, że nie mogę jej pragnąć." Ona prowadzi cukiernię, on jest oscarowym aktorem. Kiedyś wiele ich łączyło, dziś stanowią zupełne przeciwieństwa. Układ, na który się zgadzają bezpowrotnie odmieni ich życie. Fabuła rodem z hollywoodzkiego filmu. Napięcie aż kipi od emocji a kiedy na horyzoncie pojawiają się słodkie babeczki no to po prostu... jestem w raju. Bohaterowie są największym atutem tej historii. Saylor została zraniona ale potrafi (i to jak) walczyć o swoje. Nie pozwoli by kolejny raz działa jej się krzywda. Jest zdeterminowana i dokładnie wie czego chce. Hayes nie odnosi się zbytnio z własnymi sukcesami, na które ciężko sobie zapracował. Przed laty znalazł się w sytuacji, z której oba wyjścia były skazane na porażkę. Wybrał karierę zamiast dziewczyny ale teraz ma okazję naprawić wszystkie swoje błędy. Dla tego faceta warto stracić głowę. Miłość, przyjaźń, namiętność zamknięte w uroczej historii "Sweet Cheeks". Lekka i przyjemna lektura od której nie potrafiłam się oderwać. Wyjątkowi bohaterowie, szczypta dowcipu i spora dawka emocji tworzą bardzo udane połączenie. K. Bromberg stworzyła kolejną, niesamowitą historię. "Sweet Cheeks. Zapach namiętności" to smakowity jak babeczka kąsek dla wszystkich miłośników romansów. Skusicie się? https://zaczytanapatka.blogspot.com/2018/05/sweet-cheeks-zapach-namietnosci.html
6
Kolejna fantastyczna książka K. Bromberg
6
zdecydowanie lubię książki tej autorki...z przyjemnością czekam na kolejną :-)))
6
Bardzo dobra literatura, mimo że to tylko romans. Dostajemy prawie 400 stron świetnie pokazanych postaci, intensywnie prowadzoną akcję, ciekawe tło luksusowej Kalifornii. Super efekt przynosi zabieg autorki, żeby obie postaci głównych bohaterów i zarazem partnerów romansowych prowadziły na przemian narrację. Czytelnik słucha i rozumie oboje. To pogłębia doznania. Polecam!
6
Fajna babeczka, 28-letnia Saylor zajmuje się wypiekaniem słodkich babeczek i stara się zapomnieć o rozpadzie długoletniego związku, który prawie doprowadził ją do ołtarza. Ale teraz jest doprowadzona do irytacji i rozterki, bo porzucony „były” przysłał jej zaproszenie na swój ślub. Tak się zaczyna cała akcja. I nowy, niesamowity, intensywny, wspaniały ROMANS. Z kimś, kto jest jej doskonale znany, ale dziś wydaje się tak obcy i daleki. Jakby z gwiazd. Hollywood nie może się obyć bez happy endu, więc i tutaj będzie szczęśliwy koniec. Znakomicie napisana, pełna ciepła i lekkiego humoru książka. O miłości pełnej, serdecznej i fizycznej też. Dlatego takiej pełnej ;-) Maja
6
Zapraszam do lektury znakomitego romansu. Akcja oparta jest na motywie kopciuszka, którym jest skromna Saylor, właścicielka małej cukierni. Inaczej niż w znanej bajce to ona najpierw odrzuciła księcia, z którym planowała ślub. Stwierdziła, że go nie kocha, więc musi być uczciwa wobec samej siebie. I jak w bajkach bywa, została za ten gest nagrodzona wielką miłością, która przyszła z niespodziewanej strony. Fajna opowieść, napisana współcześnie, obracająca się w barwnych amerykańskich realiach.
5
O jacie ale jestem szczęśliwa ,że tak słodko się zakończyła ta historia Saylor i Hayesa.Dotrzymał słowa i oczyścił ja z tego w co uwierzyli ludzie, a Jenna przyszła ją przeprosić, chociaż nie były one szczere. Te 10 dni milczenia były niesamowite, te oczekiwanie, ta ich miłość tryskała od nich, a potem wyznanie Haysa, wzruszyłam się niesamowicie. Ich pierwsza miłość stała się tą ostatnią, bo najważniejszą miłością nie jest pierwsza miłość, ale ta ostatnia, a oni mieli to szczęście mieś jedna i drugą. Oni obydwoje otrzymali swoja druga szansę,że zawsze można naprawić to co się spieprzyło, jeśli się naprawdę kocha. Znali swoje wszystkie wady i zalety,słabe i mocne strony,obawy i błędy,bo one ich tworzą i za to się kochają.
5
Saylor jest niezwykle utalentowanym i kreatywnym piekarzem z bardzo ognistym temperamentem, dzięki czemu jest zdeterminowana, żeby poskładać swoje życie na nowo. Po zostawieniu swojego byłego narzeczonego, wpadła w wir pracy by odnieść sukces i spełnić swoje marzenia. "Sielanka" trwała do dnia, w którym otrzymała zaproszenie na ślub swojego byłego. W tym momencie wszystko wywróciło się do góry nogami. Hayes zostawił swoje dawne życie za sobą, tylko po to by wykorzystać jedyną szansę zostania sławnym aktorem. Szansa ta przerosła jego najśmielsze oczekiwania i został jednym z najsławniejszych aktorów. Jest on seksownym, mądrym, czarującym mężczyzną, dzięki czemu może przebierać w kobietach. Saylor po otrzymaniu zaproszenia na ten nieszczęsny ślub, odpowiedziała na nie, a co najgorsze zaznaczyła, że przybędzie z osobą towarzyszącą. Była zdeterminowana, żeby się tam udać, jednak w jej życiu są rzeczy ważne i ważniejsze, a na pewno ważniejsza jest jej piekarnia. Nieoczekiwanie na progu piekarni staje Hayes, jej pierwsza miłość. Saylor nie miała z nim kontaktu, od momentu kiedy odwrócił się na pięcie i wyruszył na wielką przygodę, dziesięć lat temu. Zdecydowanie nie chce mieć z nim nic wspólnego. Chcąc zostawić za sobą przeszłość Saylor postanawia wybrać się na ślub byłego narzeczonego z Hayes'em. Nie skacze z tego powodu z radości, biorąc pod uwagę fakt, że w dalszym ciągu jest dla niej niezwykle atrakcyjny, ale czego nie robi się dla własnego interesu. Z kolei Hayes nie może uwierzyć jak bardzo Saylor się zmieniła. Postanawia wykorzystać sytuację z weselem na swoją korzyść, chcąc obudzić dawny, ognisty temperament Saylor. Jednakże to co wydarzyło się na wyspie, niestety nie pozostało na wyspie. Po powrocie z wesela będą musieli zmierzyć się z rzeczywistością. Czy prawdziwe życie wygra? Może jednak istnieje pokrewieństwo dusz, a pierwsza miłość będzie tą ostatnią? Weronika https://ourpiecesofbooks.blogspot.com/
5
Sweet Cheeks. Zapach namiętności to powieść, która wywoła wypieki na niejednej twarzy. Ppod powłoczką gorącego romansu Kristy Bromberg przekazuje czytelnikom, że o marzenia warto walczyć — wbrew wszystkim i wszystkiemu. Na przykładzie Saylor autorka pokazuje, że nie wolno się przejmować słowami innych — ludzie gadali i zawsze będą gadać. Autorce po raz kolejny udało się idealnie połączyć gorącą historię miłosną z bardzo prostym i uniwersalnym przekazem. Zakochałam się w tej książce i w głównym bohaterze, którego sobie zaklepałam. Szukacie wybuchowej mieszanki słodkości, romansu i kobiecej mądrości? Jeśli tak, to Sweet Cheeks jest dla Was! Gorąco polecam! http://www.myfairybookworld.pl/2018/03/k-bromberg-sweet-cheeks.html
4
Recenzja: blackcrow87.wordpress.com, Ewelina Chojnacka
Czy miłość może mieć smak czekoladowej babeczki? Takiej… Z pysznym, słodkim lukrem, namiętnym nadzieniem i z uroczą posypką, która zniewala nasze dusze? Hmm… Myślę, że może 🙂 Bo jak inaczej wytłumaczyć słodkość i apetyczność tej książki, jeśli nie za pomocą niepowtarzalnego zmysłu smaku, który porusza w nas nie tylko emocje, ale i także cząstkę naszego serca. Fabuła i styl: Fabuła książki „Sweet cheeks” jest fenomenalna i niesamowicie cukrowa! Zachwyciła mnie nie tylko nutką swoich słodko-gorzkich emocji, ale i także szczyptą zmysłowych wrażeń, które napełniają mnie smakiem miłosnej, namiętnej przygody. Styl Pani Bromberg jest niesamowicie emocjonalny, barwny i co najważniejsze, niezwykle wciągający. Ma w sobie coś, co… Nieziemsko uzależnia, zmysłowo prowokuje i pochłania nas doszczętnie na wiele bezcennych godzin. Bohaterowie: Saylor i Hayes są jak dwie połówki czekoladowo-waniliowego tortu. Ona – jest jak kusząca, pełna słodyczy wanilia, która zaspokaja sobą nie tylko głód serca, ale i miłosne pragnienia przystojnego, hollywoodzkiego Badboy’a. On – smakuje jak tabliczka słodko-gorzkiej czekolady, która rozpala sobą nie tylko ogień rozkoszy, ale i zmysły słodkiej, uroczej cukierniczki. Czy ich miłość będzie miała smak miłosnego tortu? Szata graficzna: Klata tu… Klata tam… Klatę męską kocha cały kobiecy świat 🙂 Bo jeśli to nie miłość, to jak inaczej mam wytłumaczyć fakt, że po raz trzeci w tym miesiącu mam zaszczyt recenzować książkę z idealną, męską klatą w roli głównej 🙂 Ale mówiąc szczerze, to wcale mi to nie przeszkadza. Bo dobra klata, nigdy nie jest zła. A oko lepiej zawiesić na czymś apetycznym, niż na rzeczy nudnej i bezbarwnej. Podsumowanie: „Sweet cheeks. Zapach namiętności” to kusząca, pełna słodkości i niespodziewanych zwrotów akcji historia, która ma w sobie nie tylko smak gorzkiej czekolady oraz słodkiego, uroczego cukru, ale i także magię niepowtarzalnych emocji, które tworzą wyjątkowe nadzienie, wypełnione owocami zmysłowej i smacznej namiętności. Polecam gorąco!
Recenzja: Przez-zamrozone-okulary.blogspot.com,
Twórczość K. Bromberg udało mi się poznać za sprawą kilku powieści, takich jak cykl „Driven”, „Mój zawodnik”, czy „W kajdankach miłości”, „Płonąca namiętność”. Zawsze byłam zadowolona z otrzymanej historii i emocji, które rozrysowywała autorka. Kiedy zauważyłam, że umknęła mi jeszcze jedna pozycja jej autorstwa, postanowiłam, że muszę to zmienić. „Sweet Cheeks. Zapach namiętności” może się różnie kojarzyć, jednak twardo brnęłam do przodu, nie nastawiając się w żaden sposób, bo i po co? Biorę, co daje i zobaczę, czy udało jej się utrzymać swoją poprzeczkę, którą postawiła dość wysoko. Główną bohaterką książki „Sweet Cheeks. Zapach namiętności” jest Saylor, kobieta o niezwykłym bałaganie w życiu uczuciowym. Inaczej tego określić nie można, chociaż próbowałam zgrabnie to ująć. Marzenia o białej sukni zostały zniszczone, kryształowe kieliszki rozbite, a nad zastawionym na powietrzu stołem przeszła zawierucha. Gdyby tego było mało pół roku po rozstaniu otrzymuje zaproszenie na ślub swojego niedoszłego małżonka- Mitcha. Wiadomość uderza w nią mocno, sprawiając, że świat nieco usunął jej się spod stópek, na których, jak jej się wydawało stała dość mocno. Dlaczego? Myślę, że wiadomość o tym weselu z „modelem”, który miał ją zastąpić jeszcze udałoby się jej przełknąć, gdyby nie fakt, że organizacja tego dnia została przez narzeczeństwo skopiowana. Saylor otrzymała zaproszenie, które wyglądało, jak te, które wybierała sama, powtórzyło się miejsce wesela, a także sam jego scenariusz. Czy tak postępują normalni ludzie? Saylor była wściekła, czuła, jakby otrzymała od losu policzek na otrzeźwienie. Czy zamierzała się poddać i na tym pozostać? Bynajmniej, gniew, który w niej buzował sprawiał, że chciała się skonfrontować z ludźmi, którzy od dłuższego czasu działali na jej szkodę. Rodzina byłego narzeczonego skutecznie bojkotuje biznes dziewczyny, który stał się dla niej nie tylko źródłem dochodu, ale wszystkim, co miała, tylko nim żyła. Chciała jedynie spełnić swoje marzenia, teraz jednak potrzebowała partnera, który poszedłby z nią na wesele, tylko, co zrobić, kiedy żaden amant nie kręcił się w pobliżu? Odpowiedź brzmi: Heyes Whitley, przyjaciel z młodzieńczych lat i mężczyzna, który wyrył się w jej sercu pozostawiając po sobie blizny, które nigdy do końca w pełni się nie zagoiły. Przez ostatnich dziesięć lat nie próżnował i stał się najgorętszą gwiazdą Hollywood. Czy to mądre, aby iść na ślub właśnie z nim? Czy miała jakieś wyjście? Marzy o tym, aby stanąć twarzą w twarz z jadowitymi niczym czarne mamby ludźmi, którzy mścili się na każdym kroku. O niczym nie marzyli bardziej, jak o tym by pogrążyć Saylor i jej małą cukiernię. Czy Heyes da jej wsparcie, którego potrzebuje? Może i w tym przypadku zadziała stara prawda mówiąca o tym, że stara miłość nie rdzewieje? Jak sobie poradzi Saylor z tyloma problemami? Czy uda się odzyskać kontrolę nad swoim życiem i skutecznie uciszyć rzucane plotki na jej temat? Co sprowadza Heyesa do rodzinnego miasta, czyżby tęsknota za pewną kobietą? „Sweet Cheeks. Zapach namiętności” jest powieścią, w której bohaterowie otrzymują drugą szansę na to, aby ułożyć sobie życie z kimś, na kim dawno postawili „krzyżyk”. Chociaż lubię twórczość autorki, tym razem czegoś mi brakowało, nie oznacza to jednak, że powieść mi się nie podobała, czy była zła. Zabrakło mi emocji i dopracowania pewnych elementów. Książka mimo tego, że jest erotykiem skupia się na wielu sprawach, które sprawiają, że nie czujemy się przesyceni erotyzmem, mimo wielu soczystych scen. Nie zostały one wykreowane w sposób wulgarny, ale dość subtelny nie przekraczający granice dobrego smaku. Autorka skupia się na historii Saylor, która nabałaganiła trochę w swoim życiu i próbuję ten rozgardiasz uprzątnąć. Żadna z nas znajdując się na jej miejscu z pewnością nie byłaby zachwycona. Mimo wszystko jest na tyle silna, że nie chowa głowy w piach tylko decyduje się na to, żeby pokazać jak wartościową jest kobietą i życie, które wybrała jest dla niej odpowiednie. „Sweet Cheeks. Zapach namiętności” jest opowieścią o tym, jak trudno jest przebaczać, ale ukazuje, że warto to robić, aby uzyskać w końcu poszukiwany spokój. Nie jest łatwo przebaczyć wyrządzone krzywdy, zwłaszcza jeśli ich skutki nadal odczuwamy. Warto to robić, aby przynieść ukojenie własnemu sercu. Kreacja głównego męskiego bohatera odbiega od stereotypów przyjętych w kanonach „hollywoodzkich gwiazdeczek”, co było w mojej ocenie trafnym posunięciem. Ile można czytać o płytkich łamaczach kobiecych serc, którzy przechodzą niczym tornado przez setki kobiecych sypialni? Bromberg odeszła od tego pomysłu, co w mojej ocenie było strzałem w dziesiątkę. „Sweet Cheeks. Zapach namiętności” nie jest może historią, do których przyzwyczaiła nas Kristy Bromberg, ale zasługuje na szansę, bohaterowie są fantastyczni, potrafiący się przyznać do własnych błędów, miło spędziłam z nią czas, a to przecież jest najważniejsze. Przyjemnie było ponownie wędrować między słowami, które przelała dla nas autorka na strony tej powieści. Przekonajcie się sami, czy jest to opowieść dla Was.
Recenzja: Aleksandra Zawadzka (DEPRECATED),
Życie potrafi być przewrotne i nie raz pisze nam scenariusze, które nikomu nigdy nie wpadłyby do głowy. Tak jest w przypadku Saylor, będąc zrozpaczona singielką po rozstaniu spotyka się wręcz z ciosem w plecy, gdyż były narzeczony zaprasza ja na swój własny ślub z zupełnie inną osobą. Przecież to ona tam miała być! Jedyne co ratuje ją od rozpaczy to jej własną słodka działalność w cukierni, nie raz tworzy smakowite wypieki chwalone przez innych. Nie chce jednak się poddać i uciec z podkulonym ogonem tylko dlatego, że dostała zaproszenie. Z tego powodu jej weselnym partnerem zostaje Heyes Whitley, który będąc hollywoodzką gwiazdą i niesamowitym z urody mężczyzną jest również od wielu lat przyjacielem Saylor. Czy to właśnie jest początek namiętnej i pełnej głodnych serc obu kochanków miłość? W ten sposób obserwujemy losy dwójki osób, pełnych pragnień i potrzeb, które sprawiają, że ich historia pełną namiętności zawiera pełne śmiechu i niespodziewanych akcji wydarzenia.
Recenzja: Zaczytanamarzycielka8.blogspot.com, Anna Rachuta; 2018-09-27
K. Bromberg nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest to autorka dzięki, której polubiłam erotyki i z sentymentem wracam do jej powieści. Dzisiaj przyszła pora, aby opowiedzieć wam o jej najnowszej książce wydanej w Polsce, czyli „Zapach namiętności „. Jeśli jakimś cudem jeszcze nie znacie to zapraszam, do przeczytania dalszej recenzji. Saylor to młoda kobieta, która nie miała łatwego startu w życiu. Nie miała również szczęścia w miłości. Dlatego postanowiła założyć swoją własną cukiernię. Interes jednak nie przynosi zamierzonych zysków. Kobieta pewnego dnia dostaje zaproszenie na ślub swojego byłego narzeczonego, który robi ślub taki jaki Saylor wymarzyła dla siebie. Jej były znajomy pojawia się w cukierni i postanawia, że pomoże kobiecie i pójdzie z nią na ślub. Hayes, bo tak ma na imię przystojny mężczyzna, o którym mówiłam wyżej, to wymarzony kandydat na męża. Jednak sprawy wcale nie idą po myśli dziewczyny. Książka rozwija się powoli, jednak to nie sprawia problemów w czytaniu. Autorka naprawdę świetnie wykreowała swoich bohaterów. Czytam wszystko, co wychodzi spod pióra tej autorki i powiem wam, że jeszcze ani razu się nie zawiodłam.
Recenzja: wachajac-ksiazki.blogspot.com, Marta Musialska
Nie mam pojęcia dlaczego, ale darzę ciepłym uczuciem romanse, w których jeden z głównych bohaterów jest celebrytą. Och, jak ja uwielbiam takie historie. Dosłownie zapierają dech w piersiach, a dodatkowo sympatię powoduje fakt, że jest to książka samej Bromberg. Autorka już raz się sprawdziła w temacie, lecz z gwiazdą rocka. A tutaj? Popularny, kochany przez miliony aktor, który jest przyjacielem z dzieciństwa głównej bohaterki. Nie można się dziwić, że niemal oszalałam na punkcie tej dwójki. „Sweet Cheeks” jest słodka, ale zarazem namiętna. Pisarka świetnie kształtuje relację między bohaterami i nie roztrząsa niepotrzebnie starych ran, chociaż subtelnie nakreśla uczucia, które targały bohaterami w czasach ich młodości oraz to, jak czas leczy, bądź nie leczy ran. Moim zdaniem bardzo dobrze zostaje tutaj pokazana koncepcja porzucenia oraz pierwszej miłości, jak boli jej strata. Nie wyczułam fałszu oraz wyolbrzymiania problemów bohaterów. Wszystko było jasne i klarowne. Saylor jest naprawdę uroczą postacią. Silna, zabawna i mająca przebłyski pozytywnego szaleństwa. Dusza kreatywna, która doskonale piecze i prowadzi własny interes w niesprzyjającym jej środowisku. Podziwiałam ją, tak jak można podziwiać fikcyjnego bohatera. Potrafiła zrozumieć swoje postępowanie, wybaczyć i żyć w miarę możliwości szczęśliwie. Nie jest na pewno nudna ani głupia. Heyes jest przystojny, popularny i bardzo utalentowany. Dzięki Say poznajemy jego cechy z dzieciństwa, a poprzez stopniowe zacieśnianie nowej relacji między bohaterami, poznajemy i utwierdzamy się w przekonaniu, że sława nie zmieniła tego mężczyzny, że nadal jest tym cudownym chłopakiem z sąsiedztwa... No może jego seksowniejszą wersją, nieco bardziej obeznaną w świecie fleszy i czerwonych dywanów. „Sweet Cheeks” to zabawna historia o znalezieniu samego siebie, swojej drugiej połówki, ale również akceptacji swoich wad i zalet. Nie ukrywam, że nie nauczycie się czegoś nowego, ale moim zdaniem książka ta wiele wyjaśnia i uświadamia o tym, co może się stać i ile można zmarnować, kiedy nie dostrzegamy tego, co mamy przed nosem. Luźna powieść z subtelną nutą moralizacyjną. Polecam bardzo gorąco. Klimaty trochę podobne do serii „Driven”, ale jeśli wolicie jednotomowe książki, to zdecydowanie sięgnijcie po „Sweet Cheeks”, a mi pozostanie na razie czekać na wieści o kolejnych książkach autorki w Polsce i za granicą.
Recenzja: Zaczytanaanielka.blogspot .com, Aniela
Trzeba mieć niezły tupet, aby przysłać zaproszenie na swój ślub dziewczynie, z którą chodziło się raptem dziesięć miesięcy temu przez wiele lat. Chcecie wiedzieć, kto takowy posiada? Były narzeczony Saylor. "Jestem pozytywnie zaskoczona, tym jak rozwijała się akcja książki. Wszystko działo się powoli i stopniowo. Autorka nie pędziła na łeb i szyję, aby jak najszybciej skończyć historię, a mimo to książka nie jest gruba. Teraz wiem, dlaczego ja zawsze porównywałem każdą kobietę jaką kiedykolwiek pocałowałem do Ciebie." ~Sweet Cheeks - K.Bromberg~ Saylor, mimo iż rozstała się ze swoim narzeczonym, postanowiła wybrać się na jego ślub. Jestem ciekawa, ile z nas dziewczęta byłoby w stanie się tak zachować. Mimo to jednak dziewczyna nie wybrała się tam sama. U jej boku stał Hayes, gwiazda Hollywood. Oboje spędzają weekend na udawaniu pary, a ich dawne uczucia odżywają. "Sweet Cheeks" jest kolejnym romansem, który przeczytałam w ostatnim czasie, w jakim mamy do czynienia z gwiazdą Hollywood. Nie wiem, co mnie ciągnie do tych gwiazdorów, ale naprawdę z owym wątkiem spotykam się ostatnio dość często. Nie żebym narzekała, bo lubię czytać o aktorach, ale nie będę się po raz kolejny rozpisywała o tym, że związek z taką osobą może być trudny... "Stał się moim pierwszym zauroczeniem. Później moją pierwszą miłością. A potem... moim pierwszym zawodem miłosnym." ~Sweet Cheeks - K.Bromberg~ Mimo że w lekturę wciągnęłam się gdzieś w połowie, to całkiem mi się ona podobała. Nie jest to pozycja najwyższych lotów, ale przyjemnie spędziłam z nią wieczór i nie będę za bardzo narzekać. Ponownie do niej niestety już nie powrócę, ponieważ jak wspomniałam, nie powaliła mnie na kolana. Autorka cechuje się lekkim i przyjemnym językiem. Historia słodka i idealna na góra dwa wieczory. Panią Bromberg pokochałam za książkę „Mój zawodnik" (zresztą strasznie nie mogę się doczekać kontynuacji) dlatego zdecydowałam się sięgnąć również po te pozycje. Zdecydowanie muszę sięgnąć po serię „Driven". A jeśli lubicie lekkie i przyjemne romanse, to tę pozycję serdecznie Wam polecam, jednak nie jest to coś, co koniecznie musicie przeczytać.
Recenzja: zaczarowana-ksiazka.blogspot.com, Beata Matuszewska
Saylor od pół roku prowadzi swój interes, który niema dużego rozgłosu. Postanowiła założyć swój słodką cukiernię zaraz po rozstaniu z byłym narzeczonym. Nie przypuszczała, iż jej niedoszły mąż tak szybko o niej zapomni a tym bardziej zaprosi ja na swój ślub. Kobieta nie wie, co ma zrobić, lecz w chwili złości potwierdza przybycie na ślub z osobą towarzyszącą. Tylko, kto ma być tą osoba towarzyszącą? Nagle w jej życiu pojawia się pierwsza miłość Heyes Whitley tak samo jak szybo kiedyś zniknął. Okazuje się ze jest gwiazdą Hollywood i jej partnerem weselnym. Ich uczucie i pożądanie rośnie z każdym dniem. Lecz czas pobytu na rajskiej wyspie dobiega kończ a tych dwoje musi wyjechać każdy w swoją stronę. Czy pierwsza miłość jest ta najsilniejsza? Czemu nagle pojawia się Heyes po latach? Co wydarzyło się na wyspie i czemu paparazzi chce wywiadu z Saylor? Kim jest Jenna i kim okaże się w tej powieści? Moja ocena: 6/10 Uwielbiam czytać książki K. Bromberg dlatego kiedy zobaczyłam zapowiedź kolejnej książki autorki nie mogłam oprzeć się pokusie przeczytania powieści. Czytając wcześniejsze książki autorki spodziewałam się czegoś innego, lecz autorka po raz kolejny zaskoczyła mnie fabułą, ale i swoją pomysłowością. Saylor właśnie niedawno rozstała się z narzeczonym, z którym planowała ślub. Otwiera własną cukiernię z pomocą brata, lecz jest jeden problem nie ma za dużo klientów. Pewnego razu dostaje zaproszenie na ślub od byłego, lecz zaproszenie i miejsce uroczystości jest to samo miejsce, w którym ona sama planowała z narzeczonym uroczystość. Pojawia się dawna miłość Heyes i proponuje pomocną dłoń kobieta się zgadza, lecz nie wiedziała, na jakie narzaz a się niebezpieczeństwo. Przeszłość wraca z zdwojoną siłą i plotkami, które nie są prawdziwe. Ktoś chce zniszczyć i pozbawić Heyesa złudzeń, do kogo należy? „Stał się moim pierwszym zauroczeniem. Później moją pierwszą miłością. A potem… moim pierwszym zawodem miłosnym.” Książka w pewien sposób jest delikatna z dawką erotyki. Autorka nie bała się opisać w swojej książce scen łóżkowych, które są subtelnie opisane a z każdą stroną czyta się z wypiekami na twarzy. Miłość, uczucie i pożądanie to coś, co możecie przeczytać właśnie w tej książce. K. Bromberg jest po prostu niesamowita w wymyślaniu i pisaniu przeróżnych historii. Autorka porusza w swojej książce temat, który jest tak dla nas zawsze bardzo ważny, czyli miłość do rodziców. Saylor straciła rodziców, lecz zawsze wsparciem był dla niej starszy brat. Strata pierwszej miłości bardzo boli, lecz nigdy o niej nie zapomnimy. I tak właśnie jest z głównymi bohaterami, lecz strach jest bardziej paraliżujący niż rozsądek. Najbardziej spodobała mi się postać Saylor, która wie jak dążyć do celu, odważna, wrażliwa i pragnąca miłości, którą wiele lat temu straciła. Nie zapominajmy też o postaciach drugoplanowych gdzie dostarczają nam czytelnikom wiele emocji, których na pewno nie szybko nie zapomnimy o tej książce. Nie zapominajmy także o okładce książki, która sama przyciąga wzrok. Sweet Cheeck. Zapach namiętności jest to jedna z nielicznych książek, która trafiła do mnie i do mojego serca a autorka książki zasługuje na miano najlepszej pisarki. Historia zapada w pamięci i mogę z czystym sumieniem polecić ją każdemu. Jeśli szukasz książki dla siebie lub koleżanki z dużą dawką intryg, zazdrości, kłopotów i namiętnej miłości to ta książka jest właśnie dla ciebie. Serdecznie polecam :)
Recenzja: http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/, Irena Bujak
Los bywa przewrotny i różnie układa scenariusz naszego życia. Czasami nawet nie jesteśmy w stanie zauważyć, że to, co mamy nie jest tym, co może dać nam szczęście, a jedynie jego pozorny obraz. Czy warto więc iść na łatwiznę, poddać się i zadowolić namiastką skoro przy odrobinie wysiłku możemy powalczyć o bycie sobą i swoje marzenia? Po długoletnim związku, który miał zakończyć się ślubem, do Saylor dociera, że nie kocha narzeczonego, ani on jej. Przynajmniej nie jej prawdziwej, bo swoje wyobrażenie o niej nawet kocha. Nie cierpi jednak, gdy ta zatraca się w pieczeniu babeczek i zapomina o całym świecie, dla niej to zaś pasja, kocha piec i ozdabiać. Decyduje się odejść i zająć swoją cukiernią. Pół roku później dostaje zaproszenie na… ślub byłego narzeczonego. Sam fakt tego, że to stało się tak szybko, nie dziwi blondynki, jak to, że to wesele zaplanowała ona. Ponieważ dzieje się to w momencie, gdy ledwo wiąże koniec z końcem. postanawia skorzystać z zaproszenia i pokazać, że jest szczęśliwa i wszystkie skierowane ku niej przytyki są nieprawdziwe. Jednak, by to wyszło, potrzebuje partnera, gdy ten się zjawia, z niechęcią zgadza się na jego pomoc, bo 10 lat temu zostawił ją i złamał jej serce, a jak się okazuje, ten czas nie pozwolił go do końca uleczyć. "A co jeśli wielka miłość jest bardziej niezwykła i zaskakująca niż hollywoodzki scenariusz? I do tego smakuje jak słodka babeczka?*" Bardzo lubię książki K. Bromberg i chętnie po nie sięgam. Dlatego też wiadomym było dla mnie, że prędzej czy później w moje ręce wpadnie Sweet Cheeks. Zapach namiętności. Książka jest już za mną i oto co o niej myślę. Z K. Bromberg często mam ten problem, że początkowo ciężko mi się wczuć w fabułę i potrzebuję kilku podejść, ale gdy już wpadnę, wystarczy chwila, by pochłonąć historię. Nie inaczej było w przypadku Sweet Cheeks. Zapach namiętności, chociaż od pierwszych stron niczego powieści nie brakuje, to dopiero po kilkunastu stronach dałam się porwać historii, a ta, pomimo że przewidywalna i niezbyt skomplikowana wzbudza zainteresowanie i wywołuje całą plejadę emocji. K. Bromberg pisze lekko, dba o opisy, napięcie i uczucia. Mówi o decyzjach, ich konsekwencjach, wybaczaniu, drugich szansach i niesprawiedliwych osądach. Wszystko ze sobą współgra, jest zabawnie i romantycznie. Jeśli chodzi o bohaterów, to są stworzeni niezwykle realnie, nie brak im iskry nadającej życia i wyrazistości. Saylor może się wydawać niewinna i wycofana, ale potrafi zawalczyć o siebie i swoje marzenia, nie daje się zmienić wbrew sobie i się nie poddaje. Uparta w niektórych kwestiach, po trochu żyjąca wspomnieniami, chowająca urazę. Hayes zdobywa serce szturmem. Gwiazda filmowa, ale nie wywyższa się, nie uważa za lepszego, chce w swoim życiu jak najwięcej normalności. Oczarowuje troską, opiekuńczością i pragnieniem naprawienia swoich błędów z przeszłości. Zachwyca romantyczną wersją siebie. Żadne z nich nie jest idealne i muszą przepracować swoje decyzje oraz to, co sobą zapoczątkowały. Sweet Cheeks. Zapach namiętności to typowy romans, ale napisany tak, dobrze, że nie miałam poczucia, iż takich historii jest wiele. K. Bromberg ma swój styl, potrafi zaintrygować, zdobyć moją uwagę i utrzymać ją do samego końca. Zżyłam się z bohaterami, wraz z nimi przeżywałam każdą sekundę i czułam zawarte na stronach uczucia. Dałam się oczarować nie tylko Hayes’owi, ale i klimatowi powieści. Jest lekko, zabawnie, smutno i namiętnie, czyli Bromberg, jaką znam i lubię. Jestem pewna, że będę wracać do tego tytułu i go polecać. Idealna pozycja dla miłośniczek romansów oraz słodkich wypieków. Sweet Cheeks. Zapach namiętności zapewnia idealną dawkę rozrywki zawierająca w sobie wszystko, co powinna posiadać dobra powieść romantyczna.
Recenzja: bookcaselover.blogspot.com, Karolina Gabiuch
Saylor dopiero co skończyła długi, poważny związek. Razem z przyjaciółką i bratem prowadzi tytułową cukiernię "Sweet Cheeks". Pewnego dnia zaskakuje ją wiadomość a tym bardziej zaproszenie na ślub jej byłego narzeczonego, który jak się okazuje tak szybko o niej zapomniał. Rozchwiana emocjonalnie kobieta postanawia udowodnić byłemu narzeczonemu, że świetnie jej bez niego i pokazać swoją niezależność oraz może przy okazji znaleźć nowych klientów na jej przesłodkie wypieki. Nie było by jednak korzystne pokazać się tam samotnie i w tym właśnie czasie niespodziewanie dla Saylor w jej życiu po raz kolejny pojawia się Hayes. Jej dawny przyjaciel, miłość i możliwe osoba towarzysząca na tym wyjątkowo trudnym dla kobiety ślubie. Warto wspomnieć, że Hayes jest zabójczo przystojny ale, także super gwiazdą hollywoodzkich produkcji. Książka ma wiele przesłodkich momentów, jak babeczki Saylor. Jednym z nich może być na przykład babeczkowa bitwa , którą możemy znaleźć na stronach tej powieści. Mało kto spodziewałby się takiego elementu w erotyku. Jak to przystało na taki rodzaj literatury występuje w niej wiele podtekstów czy scen erotycznych. Nie jest to jednak perwersyjny erotyzm a subtelny przez co czyta się takie sceny bardzo dobrze. Nie zapominajmy, że historia opowiada, także o miłości. Miłości z młodości, odstawionej na dalszy plan w sercu ale nadal trwającej i znalezionej na nowo po tylu latach. "Ale wiem też, że nie mam kontroli nad tym, w co ludzie wierzą, a w co nie. Dlatego ważne jest to, co my wiemy. I w co wierzymy." Nie jest to pierwsza książka tej autorki, którą mam możliwość czytać lecz w tym wypadku pierwszą połowę książki dosłownie pochłonęłam. Końcowe rozdziały jednak czytało mi się ciężko. Przyznam się, że czytałam je z myślą, żeby po prostu dojść już do końca książki. Nie mniej jednak za sam cukierkowy klimat i niewinność Saylor w sytuacjach z Hayesem można jej to wybaczyć.
Recenzja: www.instagram.com/katherine_the_bookworm/,
Czy miłość może mieć smak czekoladowej babeczki? Takiej… Z pysznym, słodkim lukrem, namiętnym nadzieniem i z uroczą posypką, która zniewala nasze dusze? Hmm… Myślę, że może 🙂 Bo jak inaczej wytłumaczyć słodkość i apetyczność tej książki, jeśli nie za pomocą niepowtarzalnego zmysłu smaku, który porusza w nas nie tylko emocje, ale i także cząstkę naszego serca. Fabuła i styl: Fabuła książki „Sweet cheeks” jest fenomenalna i niesamowicie cukrowa! Zachwyciła mnie nie tylko nutką swoich słodko-gorzkich emocji, ale i także szczyptą zmysłowych wrażeń, które napełniają mnie smakiem miłosnej, namiętnej przygody. Styl Pani Bromberg jest niesamowicie emocjonalny, barwny i co najważniejsze, niezwykle wciągający. Ma w sobie coś, co… Nieziemsko uzależnia, zmysłowo prowokuje i pochłania nas doszczętnie na wiele bezcennych godzin. Bohaterowie: Saylor i Hayes są jak dwie połówki czekoladowo-waniliowego tortu. Ona – jest jak kusząca, pełna słodyczy wanilia, która zaspokaja sobą nie tylko głód serca, ale i miłosne pragnienia przystojnego, hollywoodzkiego Badboy’a. On – smakuje jak tabliczka słodko-gorzkiej czekolady, która rozpala sobą nie tylko ogień rozkoszy, ale i zmysły słodkiej, uroczej cukierniczki. Czy ich miłość będzie miała smak miłosnego tortu? Szata graficzna: Klata tu… Klata tam… Klatę męską kocha cały kobiecy świat 🙂 Bo jeśli to nie miłość, to jak inaczej mam wytłumaczyć fakt, że po raz trzeci w tym miesiącu mam zaszczyt recenzować książkę z idealną, męską klatą w roli głównej 🙂 Ale mówiąc szczerze, to wcale mi to nie przeszkadza. Bo dobra klata, nigdy nie jest zła. A oko lepiej zawiesić na czymś apetycznym, niż na rzeczy nudnej i bezbarwnej. Podsumowanie: „Sweet cheeks. Zapach namiętności” to kusząca, pełna słodkości i niespodziewanych zwrotów akcji historia, która ma w sobie nie tylko smak gorzkiej czekolady oraz słodkiego, uroczego cukru, ale i także magię niepowtarzalnych emocji, które tworzą wyjątkowe nadzienie, wypełnione owocami zmysłowej i smacznej namiętności. Polecam gorąco!
Recenzja: Aleksandra Zawadzka (DEPRECATED),
Życie potrafi być przewrotne i nie raz pisze nam scenariusze, które nikomu nigdy nie wpadłyby do głowy. Tak jest w przypadku Saylor, będąc zrozpaczona singielką po rozstaniu spotyka się wręcz z ciosem w plecy, gdyż były narzeczony zaprasza ja na swój własny ślub z zupełnie inną osobą. Przecież to ona tam miała być! Jedyne co ratuje ją od rozpaczy to jej własną słodka działalność w cukierni, nie raz tworzy smakowite wypieki chwalone przez innych. Nie chce jednak się poddać i uciec z podkulonym ogonem tylko dlatego, że dostała zaproszenie. Z tego powodu jej weselnym partnerem zostaje Heyes Whitley, który będąc hollywoodzką gwiazdą i niesamowitym z urody mężczyzną jest również od wielu lat przyjacielem Saylor. Czy to właśnie jest początek namiętnej i pełnej głodnych serc obu kochanków miłość? W ten sposób obserwujemy losy dwójki osób, pełnych pragnień i potrzeb, które sprawiają, że ich historia pełną namiętności zawiera pełne śmiechu i niespodziewanych akcji wydarzenia.
Recenzja: www.facebook.com/myfairybookworld/, Ewelina Nawara
A co jeśli wielka miłość jest bardziej niezwykła i zaskakująca niż hollywoodzki scenariusz? I do tego smakuje jak słodka babeczka? Saylor nie przypuszczała, że jej niedawny narzeczony tak szybko o niej zapomni, a na dodatek zaprosi ją na swój własny ślub. Przed totalną rozpaczą ocala ją własna cukiernia oraz niesamowicie przystojny weselny partner... Problem w tym, że oboje znają się od bardzo dawna. Heyes Whitley, weselny partner Saylor, jest przy okazji gwiazdą Hollywood. I niezłym ciachem. Ten romans jest jak wypieki Saylor: kuszący, słodki i pełen rozkoszy... Ich pożądanie rośnie i rozpala wszystkie zmysły, ale czy uda się im zaspokoić głód serca? Losy tej dwójki to zabawna, pełna namiętności oraz seksownej gry opowieść o tym, że życie jest bardziej niewiarygodne niż film, a miłość smakuje jak kremowy tort. Ale czy jedna decyzja wystarczy, by z zakalca zrobić idealnie słodki tort? Zwłaszcza gdy nic wokół nie sprzyja uczuciom? Nieważne, jak długo czekasz na miłość. Gdy raz skosztujesz, nie będziesz w stanie się jej oprzeć... Bo z każdym kolejnym kęsem namiętność smakuje lepiej. A jeśli pierwsza miłość jest ostatnią? Co robi silna kobieta po rozstaniu? Otwiera swój biznes! Saylor zakończyła swój związek, gdy przygotowania do ślubu były zakończone. Młoda kobieta nie zaszyła się jednak w mieszkaniu, by zajadać smutki — otworzyła własną cukiernię. Interes jednak nie przynosi dochodu, a na domiar złego jej niedawny narzeczony zaprosił ją na ślub... jej własny ślub! Co robi silna kobieta? Odpowiada na zaproszenie i rozpoczyna poszukiwania weselnego partnera! Jednak Saylor wcale nie uważa się za silną i dzięki pomocy brata na jej drodze po raz kolejny staje Heyes Whitley - przyjaciel z dzieciństwa i nieziemsko przystojna gwiazda Hollywood. Uczucie pomiędzy nimi rozpala się równie szybko co zapałka, jednak z każdą chwilą rośnie, zamiast gasnąć. Niestety, rzeczywistość szybko daje o sobie znać i Saylor z Heyesem muszą podjąć ważne decyzje, które zaważą na życiu ich obojga. K. Bromberg w świetny sposób pokierowała historią Saylor i Heyesa, splatając ich drogi po raz kolejny, trzymając w tajemnicy wydarzenia z przeszłości, po to, by stopniowo je ujawniać. Główna bohaterka pokazuje, że w kobietach drzemie wielka siła, którą wystarczy wykorzystać. Podobało mi się to, w jaki sposób przedstawiła Saylor, bo choć dziewczyna ma ciężkie chwile za sobą, nie oczekuje od nikogo pomocy, jednak przyjmuje ją od bliskich osób. Heyes to mężczyzna, o którym marzą kobiety - przystojny, seksowny, inteligentny a na dodatek całkiem sympatyczny. Autorka tak pokierowała ich losami, by ich historia miłosna nie należała do łatwych, a do tych bardzo satysfakcjonujących. Ich uczucie można porównać do wypieków - jest słodko, ale nie za słodko, we wszystkim została zachowana równowaga, by zmaksymalizować pozytywne uczucia podczas czytania. Nie będę się już powtarzać, bo jeśli zaglądacie na moją stronę, to wiecie, że uwielbiam K. Bromberg. Jej lekki styl, fantastycznych bohaterów i historie, które opowiada. Każda z książek autorki to coś więcej niż zwykła historia miłosna. Sweet Cheeks. Zapach namiętności to powieść, która wywoła wypieki na niejednej twarzy. Pod powłoczką gorącego romansu Kristy Bromberg przekazuje czytelnikom, że o marzenia warto walczyć — wbrew wszystkim i wszystkiemu. Na przykładzie Saylor autorka pokazuje, że nie wolno się przejmować słowami innych — ludzie gadali i zawsze będą gadać. Autorce po raz kolejny udało się idealnie połączyć gorącą historię miłosną z bardzo prostym i uniwersalnym przekazem. Zakochałam się w tej książce i w głównym bohaterze, którego sobie zaklepałam. Szukacie wybuchowej mieszanki słodkości, romansu i kobiecej mądrości? Jeśli tak, to Sweet Cheeks jest dla Was! Gorąco polecam!
Recenzja: https://wroclawianka-czyta.blogspot.com/, Aleksandra Caban
Znacie powiedzenie "stara miłość nie rdzewieje"? Na pewno niejednokrotnie się z nim spotkaliście ;) To powiedzenie idealnie pasuje do książki "Sweet Cheeks" autorstwa K. Bromberg. Jesteście ciekawi dlaczego? "Oni myślą, że jej pragnę. Ona myśli, że jej nie pragnę. Ja wiem, że jej pragnę. I wiem, że nie mogę jej pragnąć." "Stał się moim pierwszym zauroczeniem. Później moją pierwszą miłością. A potem... Moim pierwszym zawodem miłosnym." Otóż Saylor i Mitch rozstali się tydzień przed ich weselem a on po sześciu miesiącach bierze ślub z Sarah (byli razem sześć lat, rozstali się, po pół roku żeni się z inną - jak go określić, żeby nie przeklnąć?). Saylor zrezygnowała z ułożonego i bogatego życia, które wiodła przy jego boku by rozpocząć wszystko od zera. Teraz prowadzi cukiernię, która co prawda ledwo wiąże koniec z końcem, ale jest spełnieniem jej marzeń. Problemy finansowe, jak się później okazało, były skutkiem ubocznym rozstania z rodziną Layton i ich ogromnymi wpływami wśród ludzi. O dziwo, a może jednak było to do przewidzenia, Saylor otrzymuje zaproszenie na ślub, swój ślub. Teraz zapytacie zapewne - ale jak to możliwe? A no możliwe. Pół roku to dosyć mało czasu by przygotować wszystko od nowa - zaproszenia, miejsce, godziny, suknia - poza tym byłaby to bardzo droga inwestycja, zmieniać wszystko tylko dlatego, że jest inna narzeczona. Wiem, wiem - niedorzeczne. A więc Saylor pod wpływem impulsu (złość, zazdrość, ciekawość... - ciężko powiedzieć dokładnie dlaczego) odpowiada na zaproszenie twierdząco, dopisując iż przybędzie z osobą towarzyszącą. Wraz z bratem zaczynają knuć intrygę pojawienia się jej na ślubie. Muszę dodać, że sama chciałabym mieć tak kochającego brata - oczywiście mam brata, ale on mnie tak nie kocha jak Ryder kocha Saylor. No, ale doszli do wniosku, że Mitch chce jej pokazać jak wiele straciła, żeby pokrzyżować mu plany potrzebują mega przystojnego faceta, zakochanego w niej po uszy, we wszystkim lepszego od Mitcha. I tutaj trybiki zatrzeszczały i w głowie Rydera objawił się niesamowicie chytry pomysł - o którym ani słowa nie pisnął siostrze - typowe. I właśnie tutaj do akcji wkracza Hayes, hollywoodzki aktor - pierwsza miłość naszej głównej bohaterki. Hayes przed laty zostawił ją bez słowa, łamiąc jej serce. Rozumiecie to? Nie odezwał się do niej przez dziesięć lat i tak nagle, z dupy zjawia się w jej cukierni. No ja w tym momencie byłam wściekła. "... Czasem dzieją się w życiu takie rzeczy, które pozostawiają miłość w zawieszeniu. Ale jeśli ktoś jest Twoją bratnią duszą, nic nie powstrzyma Cię od bycia w końcu razem." "Teraz wiem, dlaczego porównywałem z Tobą każdą kobietę, z którą się całowałem." Saylor jest bohaterką, której nie da się nie lubić. Jest zdeterminowana by poskładać swoje życie na nowo a do tego ma niezwykle wybuchowy i ognisty temperament. Poza tym jest utalentowana i niesamowicie kreatywna, do tego jest piekarzem - a ja uwielbiam ciasta, ciasteczka i babeczki! Hayes jest seksownym, mądrym, czarującym mężczyzną. Jest niesamowitym aktorem, ale też lubi przebierać w kobietach. Do książki mam tylko jedno zastrzeżenie, no może dwa. Po pierwsze jej okładka, dużo bardziej pasowałyby mi tu babeczki, niż klata faceta, która nie jest też za piękna. Po drugie - ta powieść jest za krótka, chcę kontynuację losów tej niezwykle zabawnej i kochającej się dwójki. "Bo miłość jest jak magia. Możemy się zastanawiać nad tym, jak i kiedy do niej dochodzi, dlaczego przewraca nasz świat do góry nogami i jak mogliśmy bez niej żyć, gdy już nam się przytrafi. Ale to nie oznacza, że uzyskamy jakiejkolwiek odpowiedzi. Czasem po prostu trzeba uwierzyć w nią i w ścieżki, którymi nas prowadzi." "Sweet Cheeks, Zapach namiętności" to powieść, w której znajdziecie miłość, przyjaźń, przyciąganie, namiętność i pożądanie - a to wszystko napisane pięknie, zmysłowo, zabawnie, ale również momentami wzruszająco. To wszystko powinien posiadać KAŻDY romans, KAŻDY DOBRY ROMANS - a jak wiemy, nie w każdej książce to znajdziemy.
Recenzja: https://www.zaczytanapatka.blogspot.com, Patrycja Stolarz
"Romans w powieściach to stek bzdur. Czasem na końcu bohater odchodzi. A bohaterka zostaje sama i musi na nowo się pozbierać." Saylor i Mitch rozstali się tydzień przed ich weselem a on po sześciu miesiącach od zerwania bierze ślub z Sarah. Saylor zrezygnowała z ułożonego życia, które wiodła przy jego boku by zacząć wszystko od zera. Teraz prowadzi cukiernię, która ledwo wiąże koniec z końcem, dzięki szerokim wpływom rodziny Layton. Kiedy otrzymuje zaproszenie na ślub wątpliwości mieszają się z ciekawością. Chce pójść na wesele i pokazać, że odejście od Mitcha było najlepszą decyzją w jej życiu. Potrzebuje jeszcze u swego boku przystojnego mężczyzny zakochanego w niej do szaleństwa. I wtedy zjawia się Hayes, hollywoodzki aktor. Hayes przed laty zostawił ją bez słowa, łamiąc jej serce. Relacja z tym mężczyzną zwiastuje poważne kłopoty dla jej serca. Nad ich spokojne życie nadciąga huragan. Saylor jest podwójnie zszokowana. Jej były narzeczony zaprosił ją na wesele, w którym skopiowane zostały wszystkie jej plany. Mitch chce pokazać jej jak wiele straciła. Bardzo dużo stracił również Hayes. Przed laty rozdzieliły ich marzenia o hollywoodzkiej karierze. Jego powrót wskrzesi dawne uczucia, emocje i wspomnienia a Saylor nie będzie potrafiła wyrzucić go z głowy. Przeżywa całą gamę mieszanych emocji. Choć broni się jak może, Hayes wzbudza w niej wszystko, czego nie potrafił wzbudzić Mitch. Oboje popełnili błędy ale teraz zaczynają wyciągać z nich wnioski. Z Saylor wychodzi beztroska, spontaniczna dziewczyna, którą kiedyś była. Stara miłość nie rdzewieje. Czy bohaterowie zagrzebią przeszłość i zaczną wszystko od początku? "Oni myślą, że jej pragnę. Ona myśli, że jej nie pragnę. Ja wiem, że jej pragnę. I wiem, że nie mogę jej pragnąć." Ona prowadzi cukiernię, on jest oscarowym aktorem. Kiedyś wiele ich łączyło, dziś stanowią zupełne przeciwieństwa. Układ, na który się zgadzają bezpowrotnie odmieni ich życie. Fabuła rodem z hollywoodzkiego filmu. Napięcie aż kipi od emocji a kiedy na horyzoncie pojawiają się słodkie babeczki no to po prostu... jestem w raju. Bohaterowie są największym atutem tej historii. Saylor została zraniona ale potrafi (i to jak) walczyć o swoje. Nie pozwoli by kolejny raz działa jej się krzywda. Jest zdeterminowana i dokładnie wie czego chce. Hayes nie odnosi się zbytnio z własnymi sukcesami, na które ciężko sobie zapracował. Przed laty znalazł się w sytuacji, z której oba wyjścia były skazane na porażkę. Wybrał karierę zamiast dziewczyny ale teraz ma okazję naprawić wszystkie swoje błędy. Dla tego faceta warto stracić głowę. Miłość, przyjaźń, namiętność zamknięte w uroczej historii "Sweet Cheeks". Lekka i przyjemna lektura od której nie potrafiłam się oderwać. Wyjątkowi bohaterowie, szczypta dowcipu i spora dawka emocji tworzą bardzo udane połączenie. K. Bromberg stworzyła kolejną, niesamowitą historię. "Sweet Cheeks. Zapach namiętności" to smakowity jak babeczka kąsek dla wszystkich miłośników romansów. Skusicie się? Moja ocena: 9/10
Recenzja: Marta wśród książek, Marta Daft
Czasami nasze decyzje mogą się na nas mścić i wracać z konsekwencjami, gdy najmniej się tego spodziewasz. Los potrafi zaskoczyć i dać ci równocześnie problem do rozwiązania i wskazówkę, którą drogą pójść, by odnaleźć szczęście. Wystarczy posłuchać głosu serca, aby przeszłość prowadziła ku przyszłości. Stał się moim pierwszym zauroczeniem. Później moją pierwszą miłością. A potem... moim pierwszym zawodem miłosnym. Saylor zerwała ze swoim narzeczonym, gdy w zasadzie wszystko było gotowe. Postanowiła spełnić swoje marzenia i zająć się pieczeniem ciast. Wszystko układało się dość dobrze, w zasadzie do momentu, w którym dziewczyna dostaje zaproszenie na ślub... swojego byłego narzeczonego. Gdy w przypływie emocji postanawia pójść na wesele, pozostaje jej znaleźć odpowiedniego kandydata, który będzie jej towarzyszył. I tak na scenę wkracza Hayes, który w życiu Saylor jest od dawna. To on był pierwszym zauroczeniem, pierwszą miłością i złamanym sercem kobiety. Czy zabranie go na ślub byłego to dobry pomysł? Czy pierwsza miłość jest już wspomnieniem? Dziewczyna będzie musiała zmierzyć się ze swoim sercem i z pracą Hayes'a. Macie przed sobą recenzje powieści, która jest słodka, lecz nie przesłodzona. Romantyczna, lecz tyle ile potrzeba. Ma w sobie masę emocji i jeszcze więcej humoru. To opowieść o dwójce ludzi, których uczucie rozkwita i nabiera głębi. Można porównać je do procesu pieczenia ciasta, gdy znasz wszystkie składniki, jednak zmieniasz przepis i nie wiesz, co wyjdzie z wypieku, który tworzysz. Saylor zna Hayes'a prawie od zawsze, to dzięki niemu jej serce pierwszy raz zabiło i pierwszy raz krwawiło. Kobieta nie wie, czy ponowne skrzyżowanie się ich dróg, gdy mężczyzna jest jeszcze przystojniejszy i znany to dobry pomysł. K.Bromberg kolejny raz użyła swego jakże lekkiego i przesyconego namiętnością stylu i stworzyła coś delikatnego i pełnego namiętności. To romans drugiej szansy, który całkowicie przeczy powiedzonku, które twierdzi, że kolejne podejścia nic nie dadzą. Czasem miłość po prostu musi dojrzeć i trafić na moment, gdy serca obojga są w stanie otworzyć się na głębie uczucia. Możliwe, że ktoś uzna historię za przewidywalną i mało dynamiczną, jednak to właśnie lekkość, brak większych dramatów i naturalność nadaje tej powieści charakteru. Teraz wiem, dlaczego ja zawsze porównywałem każdą kobietę jaką kiedykolwiek pocałowałem do Ciebie. Bardzo dobrze skonstruowana fabuła w połączeniu z niebanalnymi i chwytającymi za serce dialogami oraz dobrze dopasowanymi, wywołującymi same pozytywne emocje bohaterami pozwala nam na miarowe płynięcie z nurtem opowieści. Autorce idealnie udało się stworzyć klimat, który pokochają fanki romansów i lekkich historii, które ukoją serce po jakiejś dramatycznej lekturze. Sweet Cheeks to opowieść o tym, że czasem warto dać miłości drugą szansę, biec za marzeniami bez względu na to, co sądzą inni, a także o tym, jak czas może wszystko zmienić. To pełna babeczek i słodkości historia, w której odkryjecie niejedno ciacho, które warto pokochać. Dla każdej kobiety, która czasem lubi słodycze w większej ilości. Polecam. Ocena książki: 8/10
Recenzja: Bookparadise.pl , Natalia Zaczkiewicz
"Bo miłość jest jak magia. Możemy się zastanawiać nad tym, jak i kiedy do niej dochodzi, dlaczego przewraca nasz świat do góry nogami i jak mogliśmy bez niej żyć, gdy już nam się przytrafi. Ale to nie oznacza, że uzyskamy jakiekolwiek odpowiedzi. Czasem po prostu trzeba uwierzyć w nią i w ścieżki, którymi nas prowadzi." Znacie to uczucie, kiedy kolejna książka Waszej ulubionej autorki pojawia się na naszym rynku? Ja właśnie kolejny raz mogłam je przeżyć. Te emocje są po prostu nie do opisania, cieszyłam się jak małe dziecko z lizaka, poważnie. Saylor jest dziewczyną, której w zasadzie nie ułożyło się w życiu. A na dodatek jej były, wpływowy partner, wyrobił jej opinię, przez którą jej piekarnia ledwo wiąże koniec z końcem. Wisienką na torcie jednak jest moment, gdy dostaje zaproszenie na ślub swojego byłego faceta, ślub który ona zaplanowała dla niego i dla siebie. Saylor jest bohaterką, która potrzebuje w życiu przewodnika. Jeśli jest sama, to gubi się w świecie i nie wie, czego chce od życia. Szczerze muszę przyznać, że darzę ją mieszanymi uczuciami. Nieco mnie irytowała swoim sposobem bycia. I chociaż próbowała być twarda, to jednak nie do końca jej to wychodziło. Heyes oczywiście jest typowym facetem, który ocieka testosteronem. Która z pań by się takiemu oparła? Z całą pewnością żadna. Gwiazda Hollywood, za którą szaleje każda kobieta. Jednak jak to w życiu bywa, los lubi zaskakiwać i tworzyć nieoczekiwane zwroty akcji, dlatego na jego drodze postawił zwyczajną, szarą kobietę, której kiedyś zdeptał serce i która skradła serce jego. Życie lubi dawać kopa. "... Czasem dzieją się w życiu takie rzeczy, które pozostawiają miłość w zawieszeniu. Ale jeśli ktoś jest Twoją bratnią duszę, nic nie powstrzyma cię od bycia w końcu razem." Podobno drugi raz do tej samej rzeki się nie wchodzi, ale czy aby na pewno zawsze warto kierować się tą zasadą? Saylor i Heyes zdecydowanie nie biorą pod uwagę tego przysłowia. Historia zaprezentowana w książce jest czymś nieco nowym, chociaż oczywiście ma powtarzające się schematy. Fajnie jednak, iż mamy tutaj styczność z bohaterami, którzy nie są standardowi, bowiem Saylor jest cukierniczką, a Heyes aktorem. W końcu nie ma biznesmena oraz uczennicy i chwała za to autorce. Zdecydowanie zaletą książki jest jej wyjątkowa fabuła. Mamy tutaj styczność z powracającą przeszłością i brakiem miłości od pierwszego wejrzenia. Do tego jeszcze jest wątek dwóch byłych partnerów, więc nie brakuje ciekawej akcji. Akcja książki rozwija się powoli. W sumie mogłaby być trochę żwawsza, ale w sumie nie ma co narzekać, jest w miarę dobrze. Książka jest lekkim i przyjemnym romansem, który idealnie sprawdzi się w leniwe, ciepłe wieczory. Zachęcam więc do poznania historii, którą zaserwowała nam autorka. Z pewnością nie zabraknie w niej lukru. Ocena: 8/10
Recenzja: zaczytana-dolina.blogspot.com, Marta Tadych
K. Bromberg oczarowała mnie serią Driven. Opisane w dziewięciu książkach losy Rylee i Coltona oraz osób z ich otoczenia podbiły moje serce i sprawiły, że ich autorka zagrzała sobie miejsce w gronie moich ulubionych pisarzy. Kiedy dowiedziałam się, że ma być wydana kolejna jej powieść, ucieszyłam się, że wreszcie będę miała okazję przeczytać coś nowego. Liczyłam na coś, co zachwyci mnie podobnie jak wcześniejsze książki. Tym razem jednak takiego zachwytu nie było. Saylor prowadzi niewielką firmę zajmującą się wypiekiem babeczek, która, co tu dużo mówić, nie przynosi jej kokosów. Właśnie dostała zaproszenie na ślub byłego narzeczonego, z którym zerwała pół roku temu. Nie to jest jednak najdziwniejsze. Wszystkie szczegóły ślubu i wesela – począwszy do miejsca, w którym będzie ono zorganizowane, a na wyglądzie zaproszenia skończywszy – są idealną kopią tego, co sama z nim planowała. To wszystko wygląda jak jakiś chory żart. Wkrótce Saylor dowiaduje się też, że za słabe zyski jej cukierni głównej mierze odpowiedzialna jest matka byłego narzeczonego, która rozsiewa paskudne plotki na jej temat. To przesądza sprawę. Saylor postanawia pojawić się na weselu i udowodnić, że jest ponad to wszystko. Jej partnerem ma być Heyes Whitley, sławny hollywoodzki aktor i jednocześnie... jej pierwsza miłość. Dziesięć lat temu świata poza nim nie widziała, ale pewnego dnia ich drogi się rozeszły. Wspólnie mają dać przedstawienie – ona chce pokazać, że nie ma nic przeciwko temu, że jej były narzeczony tak szybko ułożył sobie życie na nowo, on ma ją w tym wszystkim wspierać. Ale czy na pewno tylko na tym się skończy? Nie bez powodu mówi się, że stara miłość nie rdzewieje... Każdą z dotychczas przeczytanych książek K. Bromberg oceniałam bardzo wysoko. Jedynym wyjątkiem było Raced, będące dodatkiem do pierwszych trzech tomów serii Driven, które w mojej ocenie był prawie że zbędne. Wyłączając ten jeden tytuł, każdą z jej książek chwaliłam i raczej nie miałam powodu krytykować. Sweet Cheeks pewnej krytyki jednak nie uniknie. Nie zrozumcie mnie źle, to jest dobra powieść, ale niestety bez fajerwerków. Po jej przeczytaniu miałam wrażenie, że czegoś jej brakuje. Być może za bardzo porównuję tę książkę do serii Driven, ale tą serią Bromberg przyzwyczaiła mnie do pewnego poziomu. Poziomu, którego tym razem nie osiągnęła. Sweet Cheeks wykorzystuje motyw „stara miłość nie rdzewieje” i to jest chyba pierwszy raz, kiedy spotykam się z tym motywem u K. Bromberg. Mam wrażenie, że przez pewne rozwiązania, które tutaj zostały zastosowane, autorka nie była w stanie wykorzystać w pełni potencjału tego motywu. O co chodzi? W głównej mierze chodzi o narrację. Powieść w przeważającej części napisana jest z puntu widzenia Saylor, ale i Hayes dostał prawo głosu. Zwykle bardzo lubię tak poprowadzoną narrację, bo daje pełniejszy obraz całej opowieści i pozwala obserwować, jak rodzi się uczucie u każdego z bohaterów. Tutaj jednak miałam wrażenie, że zepsuła ona pewien element zaskoczenia, który mógłby przynieść sporo wrażeń. Bardzo szybko dowiadujemy się, jakie emocje budzą w sobie po latach bohaterowie książki i pozostaje tylko czekać na finał. Gdyby uczucia Hayesa pozostały tajemnicą, jako czytelniczka byłabym nieświadoma tego, czy to, co odczuwa Saylor, jest tylko jednostronne, czy też nie, póki ten sam by tego nie wyjawił. To budowałoby napięcie. Zamiast tego wszystko szybko dostałam jak na tacy. Zero większych zaskoczeń. Z zarzutów, jakie mam wobec książki, powyższy był największy. Z mniejszych mogłabym dorzucić jeszcze do tego to, że przez połączenie babeczek, które przewijają się w tle opowieści, i słodyczy uczuć bohaterów miałam wrażenie, że robi się czasami ciut za słodko. Jeszcze innym zarzutem wobec tej książki może być to, że autorka nie wykorzystała samego potencjału tej historii. Serią Driven Bromberg przyzwyczaiła mnie do tego, że z jednej historii może wyciągnąć sporo – nie tylko kilkutomową serię, ale i parę powieści opowiadających losy postaci z otoczenia bohaterów pierwszoplanowych serii. Sweet Cheeks to powieść samodzielna. O ile rozumiem, że z historii Saylor i Hayesa trudno byłoby zrobić serię, o tyle zaskoczona jestem, że Bromberg nie pokusiła się nawet o napisanie powieści dotyczących chociażby brata Saylor czy jej współpracownicy, bo aż się o to prosi. Chyba właśnie też z tego powodu czułam po jej przeczytaniu niedosyt. To zamknięta opowieść i trochę szkoda, że nic więcej z niej się nie rozwinie. Skoro już sobie ponarzekałam, to teraz mogę pochwalić, bo wbrew pozorom są tutaj rzeczy, za które mogę chwalić. Na pewno pochwalić mogę kreację postaci i chemię, jaka między nimi zachodzi. Saylor to silna dziewczyna, która potrafi dopiąć swego mimo pewnych nieprzyjemnych doświadczeń i przeciwności, jakie pojawiają się na jej drodze. Jest uparta i pełna pasji. Hayes z kolei to facet, który wie, czego chce i śmiało po to sięga. Potrafi przyznać się do błędu i naprawić go, a dla ukochanej zdolny jest do wszystkiego. Opowiadając historię Saylor i Hayesa, autorka uchyla drzwi do ich wspólnej przeszłości, dzięki czemu możemy dowiedzieć się, jak bardzo bohaterowie zmienili się w ciągu dziesięciu lat, kiedy to nie mieli ze sobą kontaktu. Oboje dorośli i dojrzeli, ale mimo upływu czasu nadal mają wrażenie, że znają się od podszewki. Podobało mi się to, jak odkrywali w sobie nawzajem to, które rzeczy uległy zmianie, a które pozostały niezmienne. Jednocześnie znali się i poznawali na nowo. Podobało mi się również to, jak odnajdywali w sobie dawne uczucia. Pod tym względem autorce niczego zarzucić nie mogę. Pochwalić mogę także niezmiennie styl autorki. Bromberg potrafi opowiadać, po prostu. Jej powieści bardzo szybko wciągają i czyta je się z przyjemnością. To, jak opisuje ona relacje między bohaterami, nawet te najbardziej intymne, potrafi zainteresować. Tutaj talentu odmówić jej nie można. Sięgając po Sweet Cheeks oczekiwałam emocji, które poruszą mnie do głębi. Jakieś emocje lekturze tej książki na pewno towarzyszyły, nie powiem, że nie, ale nie były to takie emocje, jakich spodziewałabym się po K. Bromberg. Jakoś tak przykro stwierdzić, że nowa powieść ulubionego autora nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań. Ta książka, niestety, nie zapadnie mi w pamięć tak, jak te przeczytane dotąd. Była dobra. Nie rewelacyjna, nie zachwycająca, ale dobra. Tylko. Czy mimo to polecałabym ją innym? Tak. Jeśli czytaliście serię Driven i Wam się ona spodobała, pewnie będziecie chcieli sami ocenić tę powieść. Może Wam spodoba się bardziej. Ja jakoś tak nie potrafię spojrzeć na nią inaczej, jak przez pryzmat serii Driven. Jeśli zaś nie znacie jeszcze twórczości K. Bromberg, sięgnijcie po nią, chociażby właśnie za sprawą Sweet Cheeks, bo styl tej autorki wart jest poznania.
Recenzja: dlaLejdis.pl, Beata Jabłońska
Główną bohaterką książki jest Saylor – dojrzała kobieta, która zajmuje się prowadzeniem cukierni. Pewnego dnia otrzymuje zaproszenie na ślub od mężczyzny, z którym rozstała się jakiś czas temu. Sytuacja ta jest dla niej ogromnym zaskoczeniem, tym bardziej, że wszystkie elementy uroczystości są dokładnym odzwierciedleniem tego, co sama jeszcze niedawno zaplanowała. Chociaż nie zamierza uczestniczyć w uroczystości, zbieg okoliczności sprawia, iż kobieta potwierdza swoją obecność na ślubie pary młodej wraz z osobą towarzyszącą. Kobieta nie ma jednak partnera, który mógłby towarzyszyć jej na imprezie. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się przystojny Heyes – były chłopak bohaterki, który dawniej złamał jej serce. Szybko okazuje się jednak, że początkowa nienawiść przeradza się w głębsze uczucie. Czy Saylor poprosi mężczyznę o pomoc? Czy dawna miłość ożyje na nowo? Bohaterowie książki zostali wykreowani w sposób niezwykle autentyczny. Są postaciami pozytywnymi, pełnymi pasji i zaangażowania w to, co robią. Przez cały czas gorąco kibicowałam im w dążeniu do realizacji marzeń. Czytanie opowieści o ich losach było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Książka pokazuje, że życie potrafi pisać niesamowite scenariusze. Opowiada o miłości i przebaczeniu, lecz porusza również inne ciekawe wątki takie jak dążenie do samoakceptacji oraz realizacji marzeń. Autorka uświadamia nam, że to jak będzie wyglądać nasza przyszłość zależy w dużej mierze od nas samych. Pomimo przeciwności losu, które pojawiają się na naszej drodze powinniśmy za wszelką cenę dążyć do szczęścia, które jest czasami bliżej niż myślimy. Powieść została napisana w formie narracji pierwszoosobowej. Wszystkie wydarzenia są opisywane zarówno z perspektywy Saylor, jak i Heyesa, dzięki czemu możemy poznać punkt widzenia dwojga bohaterów na te same kwestie. Niezwykle dynamiczna akcja sprawia, że od książki nie można oderwać się nawet na chwilę. Powieść uatrakcyjniają humorystyczne dialogi i wciągające sceny namiętności, w których został jednak zachowany umiar. Została ona napisana z niesamowitą lekkością, co widać na każdej stronie. Książka z pewnością będzie idealną lekturą dla wszystkich wielbicielek romansów. Pozwoli na chwilę relaksu i odpoczynku od szarej codzienności.
Recenzja: lubimyczytac.pl (DEPRECATED), Justinek_771
Kristy Bromberg jest jedną z moich ulubionych autorek. Pierwszy kontakt z nią miałam przy okazji Serii Driven, za czasów gdy była to jeszcze trylogia i opowiadała losy Coltona i Rylee. Z czasem seria się rozrosła, co osobiście przyjęłam z radością - styl pisania autorki, bohaterowie oraz same historie są tak piękne i prawdziwe, a każda książka jest przesiąknięta emocjami, że dla mnie jest prawdziwą mistrzynią. Nawet jeśli napisałaby książkę kucharską chciałabym ją mieć. Jak już możecie się domyślić Sweet Cheeks jest kolejną jej historią, która skradła moje serce - była lepsza niż cała tabliczka czekolady…. a ja kocham czekoladę. Saylor Rogers prowadzi spokojne życie, zajmując się własnym biznesem (swoją własną cukiernią). Spokój zburzony jest pewnego dnia, gdy otrzymuje niespodziewane zaproszenie na ślub swojego byłego narzeczonego - dosłownie kilka miesięcy po odwołaniu przez nią ślubu. Jest w dużym szoku i nie planuje udawać się na ceremonię. Kiedy zaproszenie znajduje jej brat Ryder, przekonuje ją że jest to doskonała okazja, aby się tam pokazała i ratowała swoją cukiernię. Ta nie przynosi ostatnio zbyt dużych dochodów. Zdaniem jej brata jest ona bojkotowana przez rodzinę narzeczonego ze względu na jego porzucenie. Saylor nie zgadza się ze zdaniem brata - zdecydowanie nie zamierza się tam pokazać, szczególnie nie posiadając nawet partnera na to wesele. Aż kilka dni później na jej progu zjawia się Heysey Whitley- teraz gwiazda Hollywood, a jej nastoletnia i pierwsza miłość, który dawno temu wyjechał bez słowa i złamał jej serce. „To coś więcej niż tylko tęsknota. To świadomość, że bez niego jestem niekompletna, jakbym miała tylko połowę duszy.” Początkowy szok zastępuję przekonanie, że to Ryder go sprowadził. Niegrzecznie wyrzuca mu wszystkie żale, jednak okazuję się, że przyjechał on jedynie po zamówione babeczki. Po tej małej wpadce i przeprosinach Heysey odjeżdża. Aczkolwiek to nie ostatnie ich spotkanie. Brat zaprasza ją do baru, aby nieco odpoczęła od pracy - okazuje się, że pojawia się tam też nasz gwiazdor. Cały wieczór upływa im na ukradkowych spojrzeniach, dużych ilościach alkoholu, a gdy Saylor pragnie wrócić do domu, Haysey proponuje że ją odwiezie. Podczas drogi nieco zbacza z kursu i zawozi ją do ich starego wspólnego miejsca. Wspomnienia nastoletnich lat odżywają, Saylor opowiada mu także o otrzymanym zaproszeniu i domysłach brata. Ten oferuje towarzystwo na ślubie, ale dziewczyna dalej nie jest przekonana. Po kilku dniach pod wpływem jednego wydarzenia decyduje się tam udać. Jest jednak pełna obaw i wątpliwości- nie tylko co do samej obecności na ślubie, ale także do towarzysza. Uczucia, których miało już dawno nie być po latach zaczynają na nowo się tlić. Niestety nie tylko te dobre – jest między nimi również pełno żalu, który kobieta wciąż w sobie nosi. „Bo miłość jest jak magia. Możemy się zastanawiać nad tym, jak i kiedy do niej dochodzi, dlaczego przewraca nasz świat do góry nogami i jak mogliśmy bez niej żyć, gdy już nam się przytrafi. Ale to nie oznacza, że uzyskamy jakiekolwiek odpowiedzi.” Wyjazd przynosi wiele nieoczekiwanych rzeczy, wyjaśnia się wiele spraw. Wiele wątpliwości między tą dwójką zostaje rozwianych, a początkowa misja pojawienia się na ślubie i uratowania cukierni schodzi nieco na dalszy plan. Choć ten wypad zaczął się od przyjacielskiej pomocy zmierzenia się z byłym narzeczonym, misja zakończyła się większym powodzeniem niż było to spodziewane. Saylor otrzymała odpowiedzi na targające nią wątpliwości, a sam wyjazd przyniósł wiele odkryć, uczuć, zawirowań. Niestety zakończył się on katastrofalnie. Czy Saylor i Hayesowi uda się przejść przez cały chaos spowodowany tym wyjazdem? Czy można połączyć dwa zupełnie różne światy? I czy pierwsza miłość rzeczywiście jest ostatnią? Wszystkie odpowiedzi znajdują się w opowieści. Na zakończenie podkreślam kolejny raz - Kristy znowu mnie kupiła i kompletnie przepadłam, zakochałam się bezapelacyjnie w tej historii. Ta książka była niczym czekoladowy deser. Jak tylko zaczęłam czytać chciałam coraz więcej i więcej, nie mogłam się oderwać. Uwielbiam w stylu kreowania świata autorki to, że tworzy ona normalnych bohaterów, z niedoskonałościami i po różnych przejściach. W książce spotkać możemy osoby takie jak każdy z nas. Podczas czytania opowieści można niemal poczuć się jak główni bohaterowie. Nie mogłabym się nie skupić na głównym męskim charakterze Haysley - był tak cudownie doskonało niedoskonały! W tworzeniu postaci oraz nadawania im ich głębi autorka nie ma sobie równych. Historia prowadzona jest z dwóch perspektyw przez co możemy wejść do głowy bohaterom i dzięki temu lepiej poznać ich odczucia i myśli. Ta książka zawiera piękna historię miłosną z odpowiednią dawką pikanterii, słodyczy, ale także wątpliwości, problemów i różnych zawirowań. Jeżeli szukacie historii która skradnie Wam serce i rozkocha w sobie sięgnijcie po Sweet Cheeks naprawdę warto.
Recenzja: Naszksiazkowir.blogspot.com/, Iwi
Autorkę poznałam już bardzo dobrze dzięki jej wcześniejszym powieścią, które były wydawane w Polsce i przyznam szczerze, że dotychczas nie dałam jej chyba mniej niż 9/10, a już na pewno nie mniej niż 8/10. Wzięłam więc ten tytuł w ciemno, nawet nie za bardzo zagłębiając się w opis, bo ustalmy, że okładka pochodzi jakby z typowego erotyka i do czytania nie zachęca. Po pierwsze nie nazwałabym tej powieści erotyczną, a raczej romansem z kilkoma bardziej pikantnymi scenami, a po drugie tym razem, dając 6/10, czułam się tak, jakby krajało mi się serce i umierały marzenia o idealnej twórczości świetnej autorki, ale więcej dać nie mogłam, niestety. Niemniej jednak powieść ta ma wiele plusów i rozczuliła mnie w wielu momentach - po prostu jest trochę zbyt banalna i brakuje jej oryginalności. Ot, typowe romansidło, z którymi można było się już zetknąć na rynku. Chociaż motyw cukiernictwa był akurat ciekawy. Przejdźmy jednak do konkretów! Saylor to dojrzała kobieta, która z trudem utrzymuje swoją cukiernię. Chociaż jej wyroby są świetne, zarówno w smaku, jak i w wyglądzie, to matka jej byłego narzeczonego dba o to, żeby robić jej antymarketing i zrażać do niej całe miasto. Bo wiecie, Saylor jeszcze niedawno była zaręczona z pewnym "złotym chłopcem", który przez całe życie nie wyszedł spod pantofla mamusi. Nasza główna bohaterka zmądrzała jednak i postanowiła, że od niego odejdzie, zanim będzie za późno - i dobrze, że to zrobiła, bo kilka miesięcy później otrzymała zaproszenie na ślub tego oto człowieka z dziewczyną, która mogłaby być jej siostrą bliźniaczką, na zaproszeniach, które jeszcze niedawno sama wybierała na swoje wesele. Co tu dużo mówić - jej były narzeczony zmienił tylko pannę młodą. Co więcej, Saylor przypadkowo odpisuje mu, że zjawi się na uroczystości z osobą towarzyszącą. I tu zaczyna się problem. Z kim nasza główna bohaterka może pójść? Kto wyda się całej tej socjecie bardziej przystojny, wpływowy, zabawny? Kto sprawi, że uwierzą w to, że zerwanie nie było tylko farsą i uwierzą w to, że warto dać szansę cukierni Saylor? Odpowiedź wydaje się wręcz oczywista: Heyes Whitley - gwiazdor Hollywood, mega ciacho, a na dodatek ciągle przyjaźni się z bratem Saylor. Problem jest tylko taki, że to tak samo były chłopak naszej głównej bohaterki, więc już raz miała przez niego złamane serce. Czy warto więc tak zaryzykować i sprawić, żeby inni zazdrościli jej towarzystwa, kiedy jednocześnie ryzykuje ona własnymi uczuciami i cierpieniem związanym z rozstaniem? Szybko okazuje się, że nienawiść Saylor do Heyesa jest dosyć powierzchowna, bo wewnątrz obojga z nich rodzi się bardziej pożądanie, zaufanie i miłość. Kiedy dawne uczucia odżywają, nikt nie jest bezpieczny. Ogień namiętności może spalić ich oboje. Szczególnie, że świat showbiznesu i prowadzenie cukierni dosyć ciężko jest pogodzić. Ale... może warto? Odpowiedzi na to pytanie musicie szukać w "Sweet Cheeks. Zapach namiętności."! Bardzo podobała mi się kreacja głównych bohaterów, gdyż byli oni bardzo realni i pełni emocji i swego rodzaju pasji. Żałowałam tylko, że pisarka skupiła się głównie na dwóch postaciach, bo bardzo chciałabym bliżej poznać postać brata Saylor, czy chociażby jej byłego narzeczonego. Nie było mi to jednak dane, ale być może ich historia będzie przedstawiona w innej powieści. Autorka już czasem robiła coś takiego, więc może kiedyś pomyśli, że może z tego zrobić serię - kto to wie? Cały ten romans jest dosyć cukierkowy, chociaż nie jest przerysowany. Po prostu widać, że autorka chciała stworzyć słodką opowieść miłosną, która na pewno zakończy się happy endem. Co więcej wątek miłości, chociaż jest tu najbardziej wyeksponowany, nie jest jedynym poruszonym tutaj wątkiem. Pisarka pokazała nam tu walkę o własne marzenia, o samych siebie i o tym, żeby nauczyć się samoakceptacji. Nie możemy zmienić własnej przeszłości, ale mamy realną szansę pracować nad własną przyszłością, która zależy w głównej mierze tylko od nas samych. Co do jednego przyczepić się nie mogę. Styl K. Bromberg jest dalej fenomenalny. Książka jest napisana w taki sposób, że dosłownie chce się ją pożerać wzrokiem - i ja tak właśnie zrobiłam. Usiadłam z tą książką i zapoznałam się z tą opowieścią w jeden wieczór. Bo wiecie, jak już zaczniecie czytać, to oderwać się nie będziecie mogli. Autorka pod względem umiejętności pisania jest po prostu mistrzynią i mimo tego że pomysł na tę historię miała słabszy, to i tak będę uznawać ją za jedną ze swoich ulubionych pisarek. Nie można nikogo skreślić po jednej słabszej opowieści, nie? Jak już wspominałam, okładka jest dosłownie okropna. PRZE-O-KRO-PNA! Chociaż styl czcionki jest fajny, tak na tego umięśnionego faceta na okładce nie mogę patrzeć. Żeby było ciekawiej, ostatnio wyszło kilka podobnych okładek, tylko z innym doborem kolorów. Czy kogoś ta oprawa graficzna miała skusić do czytania? Bo mnie na pewno nie - a już na pewno nie do tego, żebym wyszła z domu z egzemplarzem tej powieści. W komunikacji miejskiej i na uczelni by mnie dosłownie wyśmiali i pytali, co ja za zboczone rzeczy czytam. A to tylko zwykły romans, który nie ma aż tak wielu scen erotycznych... Podsumowując, "Sweet Cheeks. Zapach namiętności." to fajny romansik, chociaż nie jest on zbyt oryginalny. Niemniej jednak każdemu polecam, bo autorka to mistrzyni i jej dzieła po prostu chce się czytać. Nie zmarnujecie czasu, jeśli dacie szansę tej pozycji. Mam nadzieję, że jeśli będziecie mieli okazję, to z niej skorzystacie i zapoznacie się z treścią tej powieści. Mogę życzyć tylko: MIŁEGO CZYTANIA!
Recenzja: http://ktoczytaksiazki-zyjepodwojnie.blogspot.com/, werka777
„Romans w powieściach to stek bzdur. Czasem na końcu bohater odchodzi. A bohaterka zostaje sama i musi na nowo się pozbierać.” Mówi się, że stara miłość nie rdzewieje, choć zarazem ostrzega przy tym, by nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. K. Bromberg, autorka poczytnych książek dla kobiet, postanowiła stawić czoła wspomnianym porzekadłom i zaproponować historię miłości, która choć kiedyś spisana na straty, otrzymuje od losu drugą szansę. Wszystkie wielbicielki ognistych romansów oraz słynnej serii Driven zapraszam na recenzję powieści „Sweet Cheeks. Zapach namiętności”. ZARYS FABUŁY Kiedy Saylor dostaje zaproszenie na ślub faceta, z którym zerwała kilka miesięcy wcześniej, nie może uwierzyć w jego tupet. I choć nie zamierza skorzystać z okazji i pojawić się na uroczystości, na wskutek zbiegu okoliczności potwierdza swoją obecność. Problem w tym, że nie ma partnera, który mógłby jej towarzyszyć. Nie przypadkiem wtedy w jej życiu pojawia się Heyes Whitley, przystojna gwiazda Hollywood, mężczyzna, który mógłby jej pomóc. Mógłby, gdyby nie fakt, że kiedyś sam złamał jej serce pozostawiając po sobie smak goryczy. W aurze słodkich babeczek, magii klimatu ślubu i prawdziwych podrygów uczuć, może zdarzyć się wszystko. Czy zatem koniec, może oznaczać początek? I czy pierwsza miłość może być tą ostatnią? ONI JUŻ SIĘ ZNAJĄ! Autorka postawiła na narrację pierwszoosobową, przydzielając prawo do głosu zarówno Saylor, jak i Hayesowi. Doceniam możliwość wniknięcia w umysł obu bohaterów, co wyrównuje szanse obdarzenia ich podobnym poziomem sympatii. Ona jest zwyczajną, zranioną kobietą, która po nieudanym związku musiała zacząć budować swoje życie od nowa. Skłonna do rozmyślań, analizowania, może nie jest typem wyjątkowo spontanicznej osoby, ale nie ma się co dziwić. Przecież tak wiele przeszła. Z kolei Hayes mógłby robić za ciacho, które Saylor u siebie wypieka. Przystojny, rozchwytywany, bystry. Nie poczułam przyspieszonego bicia serca za każdym razem, kiedy drogi tych dwoje się krzyżowały. Choć poznawanie ich losów okazało się całkiem przyjemne. LEKKA, MIŁOSNA PRZYGODA Rozciągnięta początkowo akcja powieści z czasem zaczyna przyspieszać. Jeśli więc ktoś przebrnie przez pierwszą połowę, potem jest o wiele lepiej. Jako że mamy do czynienia z książką o miłości, nie brak namiętności, romantyczności i słodyczy. Autorka nie skorzystała z perwersji, za to przyozdobiła dialogi szczyptą humoru. Są nieprzesadzone emocje, które nie rozbijają serca na kawałki, ale pozwalają na kibicowanie książkowej parze. W efekcie mamy do czynienia z lekką, nieobciążającą powieścią, przy której można się dobrze zabawić, ale i szybko o niej zapomnieć. SWEET W TYTULE – CO TO OZNACZA? W tle pyszne babeczki – te do jedzenia i do obrzucania się nimi, piękne zdobienia, cieknąca po plecach wanilia i… zepsuty piekarnik. Jednym słowem „Sweet Cheeks”, jako nazwa cukierni, tytuł i wyznacznik kierunku treści. Jest słodko, ale nie „za” i namiętnie, choć bez przekraczania granic smaku przeciętnej czytelniczki. Jeśli mam być szczera, to wciąż historia Rylee i Coltona pozostanie moją ulubioną- biorąc oczywiście pod uwagę wyłącznie twórczość tej autorki. „Sweet Cheeks” wypada słabiej, choć wciąż myślę, że dla oczekujących odprężenia kobiet spełni ona swoją funkcję.
Recenzja: Miłość do Czytania, Sandra Jędrowiak
,,Bo miłość jest jak magia. Możemy się zastanawiać nad tym, jak i kiedy do niej dochodzi, dlaczego przewraca nasz świat do góry nogami i jak mogliśmy bez niej żyć, gdy już nam się przytrafi. Ale to nie oznacza, ze uzyskamy jakiekolwiek odpowiedzi. Czasem po prostu trzeba uwierzyć w nią i w ścieżki, którymi nas prowadzi”. sweet-cheeks-zapach-namietnosci-b-iext52578378 (1)Gdy po sześciu miesiącach od rozstania ze swym niedoszłym mężem – Mitchem, Saylor otrzymuje zaproszenie na jego ślub, jest zdruzgotana. Nie tyle informacją, iż narzeczony w pół roku znalazł „zastępczą pannę młodą”, co faktem, iż uroczystość ta została przygotowana przez nią samą. Miejsce, scenariusz wesela, nawet zaproszenia są wierną kopią tych, które wybrała sama. Początkową złość, zastępuje jednak chęć konfrontacji z rodziną Mitcha, której pełne pomówień kampanie skutecznie osłabiają funkcjonowanie biznesu Saylor. W uroczystości tej dziewczyna zaczyna upatrywać swej szansy na ukazanie prawdy i definitywne zamknięcie pewnego życiowego rozdziału. Z partnerską odsieczą przychodzi Saylor przyjaciel z dzieciństwa. Człowiek, który pozostawił w jej sercu nadal niezagojone blizny… Czy kobieta znajdzie w sobie dość siły, by stawić czoła nie tylko byłemu partnerowi i jego toksycznej rodzinie, ale przede wszystkim Hayesowi – mężczyźnie, który mimo licznych przysporzonych jej cierpień, bezustannie wywołuje w niej burzę emocji? ,,Sweet cheeks. Zapach namiętności” choć sugeruje powieść kipiącą erotyką i seksem, tak do końca, wcale nią nie jest. Owszem, bohaterowie nie oszczędzają nam erotycznych scen. Nie wyzierają jednak one z każdej strony, a te o których możemy poczytać, są subtelne i opisane w sposób bardzo wysmakowany. Ta powieść to przede wszystkim historia o kobiecie, która znalazła w sobie dość siły, by skonfrontować się z niezwykle trudną przeszłością. W tym trudnym okresie, towarzyszy jej wiele przemyśleń, rozterek wewnętrznych, emocjonalnej burzy. Ma jednak w sobie dość hartu ducha, by uparcie sięgać po swe szczęście na niemal każdym życiowym froncie. ,,Sweet cheeks” to także opowieść o potędze tej pierwszej, wielkiej miłości. Uczuciu, które mimo pozostawionych po sobie ran, pozostaje w sercu na całe życie. ,,Tylko jedna miłość jest ważniejsza od tej pierwszej: ta ostatnia. Jak to możliwe, ze w moim przypadku dzielę ją z tą samą osobą?” To również powieść o przebaczeniu i jego ogromnej mocy. Akt ten, choć trudny i wymagający wyzbycia się dumy, przynosi ukojenie i nadzieję na lepsze jutro. Całą historię poznajemy z puntu widzenia zarówno Saylor, jak i Hayesa, mężczyzny, nie potrafiącego wybaczyć samemu sobie krzywd, które wyrządził ukochanej w młodości. Okazuje się, że hollywoodzki, pożądany przez mnóstwo kobiet aktor, nie musi być aroganckim snobem. ,,Domeną młodości jest często ślepota na oczywiste prawdy”. I to właśnie jego kreacja przypadła mi najbardziej do gustu. K. Bromberg postanowiła wyrwać bohatera z macek stereotypów i stworzyć postać, która mimo ogromnej popularności nie dała zabić w sobie wrażliwości i wiary w prawdziwe uczucie. Hayes przedstawiony został tutaj w opozycji do Mitcha, który z kolei jest szablonowym przykładem bogatego, zapatrzonego w siebie egoisty. Jeśli jesteście ciekawi, czy Saylor poradzi sobie z oczerniającą ją rodziną Mitcha, podupadającą cukiernią, i konfrontacją ze swą największą, pierwszą miłością – Hayes’em, koniecznie zanurzcie się pośród stron ,,Sweet cheeks. Zapach namiętności”! To nie jest typowy erotyk, ze sporym natężeniem, wyzierającego z każdej strony seksu. To opowieść o tym, jaką siłę niesie z sobą prawdziwe uczucie. Jak ogromną daje ono motywację do walki, zarówno o prawdę, jak i realizację marzeń. I co najważniejsze, jak wiele trudności rzucanych nam przez los, człowiek może znieść mając wsparcie i miłość najbliższych. Polecam! 🙂
Recenzja: Redgirlbooks.blogspot.com, Ewelina Żyła
"Bo miłość jest jak magia. Możemy się zastanawiać nad tym, jak i kiedy do niej dochodzi, dlaczego przewraca nasz świat do góry nogami i jak mogliśmy bez niej żyć, gdy już nam się przytrafi. Ale to nie oznacza, że uzyskamy jakiekolwiek odpowiedzi. Czasem po prostu trzeba uwierzyć w nią i w ścieżki, którymi nas prowadzi". Mitch był pod każdym względem idealnym, odnoszącym sukcesem mężczyzną. Jednak tydzień przed ślubem Saylor doszła do wniosku, że pragnie czegoś innego. Dlatego odeszła od niego i rozpoczęła swoje życie na nowo. Zamieszkała w nowym mieszkaniu i założyła cukiernię o nazwie Sweet Cheeks, przy której pomaga jej przyjaciółka DeeDee oraz jej brat Ryder. Sześć miesięcy po rozstaniu kobieta dostaje zaproszenie na ślub, który miał być jej i który zorganizowała w najdrobniejszych szczegółach. Saylor wie, że jej niedoszły mąż chce zrobić jej na złość. Pomimo tego pod wpływem emocji wysyła potwierdzenie udziału na ślubie. Jedak jest pewien problem: skąd wytrzasnąć partnera? Wtedy w mieście pojawia się Hayes Whitley. Łamacz kobiecych serc oraz gwiazda Hollywood, który dziesięć lat wcześniej odszedł od niej bez pożegnania, łamiąc jej serce. Mężczyzna chcąc pomóc Saylor proponuje jej swoje towarzystwo. Kobieta pomimo początkowej niechęci do tego pomysłu - zgadza się. Obydwoje mają przed sobą weekend, podczas którego dawne uczucia i wspomnienia odżywają. Czy los szykuje dla nich szczęśliwe zakończenie czy złamane serce? "Oni myślą, że jej pragnę. Ona myśli, że jej nie pragnę. Ja wiem, że jej pragnę, I wiem, że nie mogę jej pragnąć". K. Bromberg to jedna z moich ulubionych autorek, która serią Driven definitywnie podbiła moje serce. Przyznam, że czytając "Sweet Cheeks" miałam pewne oczekiwania, co do tej książki. Do dziś pamiętam jakie emocje wywoływała we mnie historia Rylee i Coltona. Nie chciałam obu historii porównywać do siebie, ale chcąc nie chcąc nie mogłam się tego wyzbyć. "Sweet Cheeks" nie podbiła mojego serca, tak jak powyżej wspomniana seria. Początek czytania mi się dłużył, a główna bohaterka nieco mnie irytowała. Saylor zdecydowanie za bardzo wszystko analizowała i rozkładała na czynniki pierwsze. Opisy tego mnie nudziły, a nie ukrywam - główna bohaterka lubiła mnie tym drażnić. Dopiero gdzieś w połowie coś pykło, a lektura tej książki stała się przyjemnością. Mój stosunek do Saylor również się zmienił, a ja sama zaczęłam ją postrzegać inaczej. Bo ile trzeba mieć w sobie siły, aby odejść i zawalczyć o własne szczęście? Ile trzeba mieć w sobie siły, aby dostrzec prawdę? K. Bromberg porusza w tej książce ważny aspekt. Szacunek do samej siebie oraz do swoich pasji. Jeśli ktoś nie akceptuje nas takimi jakimi jesteśmy, jeśli ktoś chce zmienić nas na siłę i tłamsi naszą osobowość to czy aby na pewno jest nas wart? Czy z takim człowiekiem można odnaleźć szczęście? Tak więc Saylor okazała się silną i niezależną postacią, która walczyła o siebie i o swoje życie. K. Bromberg zdecydowanie wie jak stworzyć kobiecą postać, która nie jest ćwierkającą idiotką. Jeśli chodzi o postać Hayesa to z pewnością nie da się go nie lubić, ale nie czułam, aby z jego postaci biła jakaś charyzma, coś co sprawi, że zechcę tę postać zaszufladkować jako swojego książkowego męża. Po prostu to była taka postać, która była, którą się da lubić, ale nie zostaje w pamięci na długo. "Sweet Cheeks" to lekka, przyjemna i niekiedy zabawna powieść. Nie posiada w sobie tornada uczuć, ale nadal są one tu obecne. Ból, nadzieja, miłość strach i pożądanie - to z pewnością znajdziecie w tej książce. To historia, w której nie brak namiętności, sceny seksu są subtelne i z pewnością pobudzają wyobraźnię. Nie zabraknie również komplikacji i zawirowań w życiu Saylor i Hayesa. Akcja mogłaby być trochę bardziej dynamiczna, opisy trochę mniej rozległe, ale pomimo tego to idealna lektura na wieczorny odpoczynek. Dla fanów twórczości K. Bromberg ta książka to pozycja obowiązkowa. Ja nadal jestem zauroczona w jej twórczości i chociaż ta historia nie wywołała we mnie tylu emocji jak seria Driven, postacie nie zapadły aż tak głęboko w moim sercu to ja nadal z niecierpliwością oczekuję kolejnych książek tej autorki i po cichu liczę, że niedługo będę miała okazję po nie sięgnąć
Ze względu na strukturę książki nie zamieszczono spisu treści.